Wyobraź sobie, co by było, gdyby PKP miało taką konkurencję w całym kraju
Od dziś można kupować bilety na letnie połączenia z Warszawy do Trójmiasta realizowane przez Koleje Mazowieckie. Minusy: w tygodniu pociągi wyjeżdżają bardzo wcześnie rano. Plusy: są szybsze i tańsze niż kursy realizowane przez PKP Intercity. I jeżeli ktoś zastanawia się, dlaczego polska kolej nie rozwija się tak szybko, jakby mogła, to ta sytuacja dobrze unaocznia problem.
Połączenie ruszy 24 czerwca. W weekendy odjazdy ze stolicy zaplanowano przed godziną 6:00, a następny po 10:00 (sprawdźcie rozkład, bo minuty każdego dnia potrafią się od siebie różnić), w tygodniu zaś czynne będzie tylko poranne połączenie. Przejazd pociągiem "Słonecznym" z Warszawy Centralnej do Trójmiasta kosztuje 60 zł. Dla porównania - ta sama trasa realizowana przez Intercity to wydatek 71 zł. Niby Kolej Mazowiecka nie jest więc znacząco tańsza, ale jest. Przewoźnik daje jakże potrzebną alternatywę.
Warto przy okazji wspomnieć, że za Pendolino na tej trasie zapłacić trzeba 169 zł
Owszem pociąg jedzie 2 godziny i 36 minut zamiast prawie 3 godzin i 20 minut, ale różnica w cenie jest pokaźna.
A jak z czasem? Też lepiej, bo oszczędzić można od kilku do kilkunastu minut. Słoneczny może rozpędzić się do 160 km/h, podczas gdy pociągi TLK do 125 km/h.
Z Trójmiasta "Słoneczny" jedzie aż do samej Ustki, ale nie da się porównać tej trasy z PKP Intercity, bo przewoźnik takiego połączenia w ofercie po prostu nie ma.
Jak informuje Kolej Mazowiecka:
Pociągi „Słoneczny” i „Słoneczny – BIS” składają się z nowoczesnych wagonów piętrowych, które są klimatyzowane, dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością, a także wyposażone w przewijaki dla niemowląt oraz stojaki na rowery. W pociągach „Słoneczny” oraz „Słoneczny – BIS” można bezpłatne przewieźć psa czy rower.
Nad morze latem wyruszają też Koleje Dolnośląskie. I połączenia z Wrocławia i Zielonej Góry to najszybsze pociągi na trasie. Nie ma w tym przypadku. Okazuje się, że gdy jest możliwość odciążenia PKP Intercity, zaproponowania tras przez innych przewoźników, nagle można jechać szybciej i taniej. Kto by pomyślał, prawda?
Nie chodzi o to, żeby po raz kolejny walić jak w bęben w PKP Intercity
Jestem nawet zdania, że przewoźnik wykonuje coraz lepszą pracę. Ale wcale świat tej spółki czy Polregio nie zawaliłby się, gdyby inni przewoźnicy mogli ruszyć na tory w Polsce. Tymczasem od lat chętnym rzucane są kłody pod nogi. Ileż to razy Czesi chcieli kursować po naszym kraju, a ich oferty były odrzucane. Tłumaczono się rzekomą troską o Intercity. Wszak nie może być tak, że dotowany przewoźnik nagle straci pasażerów na rzecz prywatnych firm, prawda?
Tyle że przykłady z innych państw powodują, że obecność innych przewoźników wcale nie uderza w monopolistę, lecz sprawia, że pasażerowie mają większy wybór, na czym korzystają po prostu wszyscy.
- Otwarcie na rynku to metoda na pozyskanie nowych kategorii pasażerów na liniach rentownych i zwiększenie częstotliwości na trasach dotowanych – mogliśmy przeczytać w raporcie fundacji ProKolej o tym, jak rozwinąć konkurencję na torach.
Latem nie trzeba posiłkować się przykładami z innych państw. Dzięki wyjazdom poza województwa Kolei Mazowieckich i Dolnośląskich nagle okazuje się, że można pojechać taniej i szybciej. Znając życie, to wcale nie jest tak, że PKP Intercity tych pasażerów straci, bo przecież wrócić też trzeba. W jedną stronę koleją regionalną, w drugą narodowym przewoźnikiem, bo bardziej będą pasowały godziny – taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy.
Tak jest w wielu innych państwach, gdzie kolej wygląda lepiej niż u nas. To takie proste. Ale czemu w Polsce możliwe tylko latem?