REKLAMA

Nie, nie dostałeś przelewu Blik! Uważaj na ten przekręt

Nowe oszustwo wykorzystujące Blika wymierzone jest w użytkowników, którzy jeszcze nie korzystają z usługi, ale coś o niej słyszeli. Może i jest mniej wyrafinowane niż słynny przekręt "na znajomego", ale mniej zaawansowane technologicznie osoby mogą się nabrać.

blik oszustwo
REKLAMA

Dotychczas w kontekście oszustw wykorzystujących Blika najgłośniej jest o wariancie, w którym przestępcy wykradają konta w mediach społecznościowych innym ludziom i następnie w prywatnych wiadomościach proszą o pożyczkę znajomych. Złodzieje sprawdzają wcześniej konwersację, więc są w stanie skutecznie naśladować styl danej osoby, co czyni przekręt wyjątkowo groźnym. W końcu koleżance z pracy nie pomożemy, skoro nagle musi wykupić leki w aptece, a jej karta nie działa?

REKLAMA

Nowy przekręt aż tak zaawansowany nie jest, ale i tak może być groźny

O oszustwie pisze CERT Orange. Do Polaków przychodzą fałszywe SMS-y, których autorzy informują o otrzymaniu przelewu Blik. Żeby jednak odebrać pieniądze, należy potwierdzić transakcję. A służyć do tego ma kod Blik, który normalnie wpisuje się, by środki przesłać.

Ofiara skuszona darmowymi pieniędzmi (a może ktoś faktycznie czeka na spłatę takiego długu?) trafia na podstawioną stronę, na której ma podać kod. Jeżeli to zrobi, zamiast otrzymać obiecaną kwotę, właśnie tyle pozwoli wypłacić cyberprzestępcom lub przeprowadzić jakąś transakcję w sieci. Wprawdzie później aplikacja dokładnie opisuje, co stanie się z pieniędzmi i trzeba ją zatwierdzić, ale kto by się przejmował detalami, jeśli za chwilę konto może zasilić pokaźna sumka.

Jak widać przekręt wymierzony jest w tych mniej zaawansowanych użytkowników Blika, którzy coś tam o usłudze słyszeli i wiedzą, że wykorzystuje się w niej kody. Albo ofiarą może stać się ktoś, kto z Blika faktycznie korzysta, ale głównie przesyła pieniądze i nie wie, jak działa odbiór. Podkreślmy: jeżeli ktoś ma nam oddać pieniądze za pomocą Blika, te automatycznie trafią do nas. Nie trzeba niczego robić.

Tym bardziej można się nabrać, bo podstawiona strona nazwą nawiązuje do faktycznego Blika

REKLAMA

Przestępcy zastosowali tradycyjną sztuczkę, polegającą na wykorzystaniu podobnych do siebie liter. Tak naprawdę trafia się na witrynę "biik.online", ale przy pośpiechu pewnie da się to pominąć.

Teoretycznie łatwo się przed przekrętem chronić. Raz, że strona tylko przypomina prawdziwą, dwa – i tak w aplikacji trzeba potwierdzić transakcję, więc można przeczytać, co tak naprawdę stanie się z pieniędzmi. Niby proste, ale ponieważ w sieci nie zawsze jest się wystarczająco uważnym, o stratę pieniędzy niestety nietrudno.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA