REKLAMA

Stacja Kosmiczna uciekła przed pędzącym satelitą. Mało brakowało

Orbita okołoziemska to przeraźliwie puste miejsce. Gdyby uogólniać, to można przyjąć, że zasadniczo pięćset kilometrów nad powierzchnią Ziemi jest pusto i nie ma tam nic. Czymże bowiem jest te pięć, sześć tysięcy satelitów krążących wokół Ziemi. Problem jednak w tym, że każdy z tych obiektów porusza się z ogromną prędkością i pojedyncze zderzenie między dwoma dowolnymi z nich może mieć bardzo poważne konsekwencje. Szczególnym przypadkiem takiego zderzenia dotyczy dwóch obecnie działających załogowych stacji kosmicznych.

Terry Virts: pogonić Rosję ze stacji kosmicznej!
REKLAMA

Jeszcze dziesięć lat temu sytuacja, w której Międzynarodowa Stacja Kosmiczna musiała wykonywać faktyczne manewry orbitalne, aby uniknąć zderzenia z satelitą czy śmieciem kosmicznym, który znalazł się na kursie kolizyjnym z nią należała do rzadkości. W ostatnich latach robi się coraz tłoczniej. Na orbitę bezustannie trafiają nowe satelity, a tym samym coraz częściej dochodzi do bliskich przelotów jednych obiektów obok drugich. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna nie jest tu wyjątkiem. Także i do niej zbliża się coraz więcej satelitów.

6 marca 2023 r. astronauci znajdujący się na pokładzie stacji zmuszeni zostali do uruchomienia silników przycumowanego do stacji statku towarowego Progress 83. Działające przez nieco ponad sześć minut silniki zmieniły prędkość stacji kosmicznej, tym samym podnosząc jej wysokość na orbicie.

REKLAMA

Skąd taki manewr? Otóż astronomowie monitorujący ruch satelitów na orbicie ustalili, że w stronę stacji kosmicznej niebezpiecznie zbliża się argentyński satelita obserwujący Ziemię Nusat-17 wystrzelony w przestrzeń kosmiczną w 2020 roku. Obliczenia trajektorii lotu obu obiektów wskazywały, że w momencie przelotu oba obiekty będą znajdywały się w odległości mniejszej niż 2,7 kilometra. Zważając na ogromne prędkości na orbicie i możliwe konsekwencje zderzenia między oboma obiektami, nikt nie chciał ryzykować tak bliskiego przelotu. Dzięki temu, że ostrzeżenie przed potencjalnym zderzeniem pojawiło się już 30 godzin przed czasem, można było spokojnie obliczyć niezbędny manewr i przygotować się do odpalenia silników.

Jak wskazują eksperci, cała konstelacja 10 satelitów Nusat wystrzelonych w 2020 roku stopniowo zmniejsza swoją wysokość nad Ziemią i stopniowo wchodzi w zakres wysokości, na których znajduje się stacja kosmiczna. Kolejne zdarzenia tego typu nie są zatem wykluczone.

REKLAMA

Od 1999 roku Międzynarodowa Stacja Kosmiczna już ponad 30 razy musiała uciekać się do zmiany orbity w celu uniknięcia zderzenia z satelitą czy śmieciem kosmicznym. W 2022 roku stacja musiała dwukrotnie wykonywać taki manewr po tym jak Rosja zestrzeliła z Ziemi nieaktywnego już satelitę Kosmos 1407. Ów satelita w wyniku eksplozji zamienił się w chmurę odłamków, która zagrażała stacji na tyle, że przebywający na jej pokładzie astronauci dostali polecenie założenia skafandrów i przeniesienia się do statków Sojuz i Crew Dragon, aby w każdej chwili być gotowym do ewakuacji stacji.

Warto zwrócić tutaj uwagę na to, że w najbliższym czasie liczba satelitów na orbicie będzie lawinowo rosła. Tym samym do takich bliskich przelotów będzie dochodziło coraz częściej. Pytanie, jak dużo ruchu jesteśmy w stanie monitorować na orbicie.

Aktualnie na orbicie możemy mieć około 5-6 tysięcy satelitów, jednak sam SpaceX chce mieć 42 000 swoich satelitów, Chiny przygotowują się do wystrzelenia własnej konstelacji 13 000 satelitów, a w kolejce do rakiet stoją dziesiątki firm planujących uszczknąć kawałek orbitalnego tortu. Jak zatem będzie wyglądała sytuacja na orbicie, gdy zamiast 5000 satelitów będzie ich 100 000?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA