Musimy wziąć się za hulajnogi elektryczne, bo się pozabijamy. Liczby nie kłamią
Krótka obserwacja polskich ulic pozwala dojść do wniosku, że przepisy, które powinny obowiązywać poruszających się na hulajnogach, są martwe. Teraz potwierdzają to twarde dane. I są one alarmujące, bo pokazują, że mamy spory problem z tymi pojazdami na polskich ulicach.
W Paryżu zobaczyłem nowy, lepszy dla mnie świat - (prawie) bez hulajnóg. Przez chwilę obawiałem się nawet, że to wina odwrotności syndromu paryskiego i faktu, że zacząłem sobie miasto idealizować, co zresztą często czynię w wielu innych przypadkach. Jadę do Kalisza, zachwycam się wszystkim. Wystarczy mi dzień w Jeleniej Górze, aby szukać mieszkania na wynajem z widokiem na Śnieżkę. W końcu nawet tydzień w Łodzi sprawia, że uważam to miasto za najpiękniejsze, a szare blokowiska, zaniedbane kamienice i krzywe chodniki to dla mnie dzieła sztuki.
To jednak nie turystyczny zachwyt sprawił, że uwierzyłem, że bez hulajnóg jest lepiej. Na szczęście dla moich wątpliwości przyszedł raport Instytutu Transportu Samochodowego, z którego wynika, że faktycznie mamy olbrzymi problem z hulajnogami na polskich ulicach.
Na podstawie analizy stwierdzono, że prawie 55 proc. uczestników ruchu poruszających się hulajnogami elektrycznymi przekroczyło dopuszczalną prędkość i jechało ponad 20 km/h. Jak to zbadano, skoro nawet policja czy straż miejska mówiła, że nie bardzo mają jak to sprawdzać? Analizę przeprowadzono w trzech województwach - śląskim, mazowieckim i wielkopolskim - w 15 punktach pomiarowych, przez co najmniej cztery godziny, na podstawie zapisów wideo i "obserwacji z zewnątrz".
Ale i bez tego można dojść do wniosku, że hulajnogami elektrycznymi jeździ się w Polsce za szybko
Doświadczenie podpowiada mi, że to nie problem, bo niestety ograniczenia montowane przez operatorów to w dużej mierze fikcja. I dlatego na hulajnogach jeździ się szybciej niż na rowerach. Dla porównania, rowerzyści jadący szybciej niż 20 km/h to tylko 33 proc. uczestników ruchu. Średnia prędkość rowerzystów wynosi 18,6 km/h, zaś tych na hulajnogach - 20,6 km/h.
Problemem tak naprawdę nie są wszystkie hulajnogi, ale głównie te na wynajem. Jedynie 6 proc. użytkowników jeździ w kaskach, a ci, którzy je zakładają, to właściciele swoich pojazdów. Co ciekawe, widać pozytywny trend w przypadku rowerzystów. Owszem, póki co tylko co czwarty rowerzysta zakłada zabezpieczenie na głowę, ale w 2015 roku było to tylko 15 proc. Jest postęp - powolny, ale jest.
Chociaż może się wydawać, że przepisy dotyczące hulajnóg są u nas martwe, to jednak policja wystawiła 3,3 tys. mandatów karnych i ponad 2,4 tys. pouczeń. Niby sporo, ale biorąc pod uwagę fakt, że co drugi kierujący jedzie za szybko, to kropla w morzu. Tym bardziej że zagrożenie jest spore: w 272 wypadkach spowodowanych przez osoby na hulajnogach, 278 zostało rannych, a trzy zginęły. A to dane za sam 2022 rok.
Operatorzy muszą wziąć większą odpowiedzialność za swoje pojazdy
Fakt, że bardzo łatwo jest rozpędzić się powyżej 20 km/h i to wcale nie jadąc z górki, najlepiej pokazuje, że sami wypożyczający sprzęt dość frywolnie podchodzą do przepisów. Może więc skoro 20 km/h to jednak za dużo, to dozwolona prędkość powinna wynosić 15 km/h?