REKLAMA

Jeśli dalej będziesz podróżować pociągiem, chciałbym uścisnąć ci dłoń. To prawdziwie bohaterski czyn

2022 dla polskiej kolei był pod wieloma względami rekordowy. Jeżeli uda się powtórzyć lub chociaż zbliżyć do wyników, kto wie, czy nie będzie to jeszcze większy sukces. Na początku 2023 roku trudno z optymizmem liczyć na to, że pasażerowie z przyjemności, a nie z konieczności, wybiorą pociągi.

Jeśli dalej będziesz podróżować pociągiem, chciałbym uścisnąć ci dłoń. To prawdziwie bohaterski czyn
REKLAMA

2023 przywitał nas podwyżkami cen biletów. Intercity poinformowało, że podróż Pendolino będzie kosztowała o 17,8 proc. więcej. Bilety na Express Intercity zdrożeją o 17,4 proc. Podwyżki nie ominęły też relacji TLK/IC i wynoszą one 11,8 proc. " Jednym z najistotniejszych czynników wpływających na wzrost całkowitych kosztów świadczenia usług przez PKP Intercity w 2023 roku jest znacząca zmiana cen energii elektrycznej, która stanowi największy koszt spółki" – tłumaczy się przewoźnik.

REKLAMA

Powód jest zrozumiały, ale uderzenie po kieszeni pasażera boli jeszcze bardziej, gdy przypomnimy sobie, jak zarządzający koleją na zachodzie reagują na podwyżki cen energii. W Niemczech dalej funkcjonować będzie bardzo tani bilet, pozwalający za 49 euro miesięcznie podróżować nie tylko pociągami międzymiastowymi, ale też komunikacją miejską. Z kolei w Hiszpanii od 1 lutego pojawią się bezpłatne przejazdy autobusami, w tym na trasę liczącą ponad 600 km – z Barcelony do Madrytu. Wcześniej Hiszpanie za darmo (prawie, bo należało wpłacać kaucję, która jednak była zwracana) mogli podróżować pociągami, poza tymi dalekobieżnymi i ekspresowymi. I dalej mogą, bo program został wydłużony do końca 2023 roku.

Na obronę Intercity należy dodać, że podobne rozwiązane w Polsce mogłoby zakończyć się wielkim niezadowoleniem pasażerów

Połączenia pociągowe są u nas już szalenie popularne. Tylko w okresie od 22 grudnia 2022 r. do 3 stycznia 2023 r. składami przewoźnika podróżowało ponad 2 mln osób. W całym roku było to ok. 58,9 mln pasażerów. To o 10 mln więcej niż w najlepszym do tej pory 2019 roku, co oznacza wzrost o 20 proc. Rekordy bije też choćby regionalny przewoźnik ŁKA, z prawie 9 mln podróżujących. Ma to swoje konsekwencje, choćby w postaci licznych opóźnień. Nawet gdyby operatorzy chcieli otworzyć się na kolejnych jeżdżących, to nie mają jak – bo nie ma miejsca. Nowe pociągi dopiero są kupowane.

Marna to jednak pociecha, kiedy widzi się takie obliczenia jak te przygotowane przez dziennikarza Roberta Felusia. Z jego szacunków wynika, że podróż Warszawa-Kraków po podwyżkach bardziej opłaca się samochodem niż pociągiem. Owszem, takie wyliczenia mają swoje wady, bo np. ja nie mam nie tylko auta, ale i nawet prawa jazdy, więc obawiam się, że u mnie wciąż wygrywa PKP. Ale chodzi przecież nam też o to, aby odciągnąć ludzi od samochodów ze względów ochrony środowiska. Kierowcy potrafią liczyć i nawet przy rosnących paliwach mogą powiedzieć, że im się to zwyczajnie nie opłaca. Ekologia swoją drogą, ważniejszy jest jednak domowy budżet.

Dotyczy to nie tylko połączeń z Krakowa do stolicy. Łódzki aktywista Piotr Salata-Kochanowski wyliczył, że "na większości tras między miastami wojewódzkimi wygrywa auto". Aż na 75 proc. odcinkach szybszy jest samochód. Jest więc nie tylko taniej, ale i szybciej.

Jeszcze smutniejsze dane przekazał Mateusz Kieruzal z portalu rynek-lotniczy.pl. Wybrał się samolotem z Krakowa do Poznania. W dwie strony kosztowało go to raptem 103 zł, a łączny czas podróży między centrami obu miast równał się trzy godziny. "Żadnym innym środkiem transportu nie byłoby możliwe pokonanie tej trasy w tak krótkim czasie" – podkreślił autor.

Dla porównania podróż pociągiem zajęłaby minimum sześć godzin. Niewiele mniej samochodem, bo ok. pięciu godzin i czterdziestu minut. Autobusem zaś jest drogo i długo, bo dziewięć godzin. A w wybranym terminie nie było i tak połączeń.

Kiedy więc coraz częściej na zachodzie mówi się, że trzeba zakazać krótkodystansowych połączeń samolotowych, w Polsce te bywają nie tylko najszybszą alternatywą, ale i też tanią. Pomieszanie z poplątaniem.

REKLAMA

Nie można nie zauważać, że polska kolej się zmienia

Rosną w siłę lokalni przewoźnicy, kupują nowe składy, realizowane są drogie i kluczowe inwestycje. Tyle że odczujemy to dopiero za kilka lat. Przez najbliższe polska kolej może stracić niestety wielu pasażerów, którzy chcieliby dać jej szansę. Trudno być łaskawym, kiedy jest drożej i wolniej.  

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA