Lądownik InSight zamilkł na dobre. Chwilę wcześniej przysłał ostatnie zdjęcie
To akurat nie jest zaskoczenie dla nikogo. Od dawna naukowcy mówili, że zapasy energii elektrycznej na pokładzie lądownika InSight wyczerpią się jeszcze przed końcem roku. I wygląda na to, że tak właśnie się stało.
Sonda InSight wystartowała z Ziemi 5 maja 2018 roku i po sześciomiesięcznym locie wylądowała na powierzchni Marsa 26 listopada 2018 roku. Na miejsce lądowania sondy wybrano równinę wulkaniczną Elysium Planitia znajdującą się w pobliżu marsjańskiego równika.
Głównym celem badań było zajrzenie pod powierzchnię Czerwonej Planety. Na pokładzie lądownika znajdował się niezwykle czuły sejsmometr, którego zadaniem było rejestrowanie ewentualnych wstrząsów sejsmicznych we wnętrzu planety. Oprócz tego sonda została wyposażona w specjalną sondę, która po wbiciu się na głębokość kilku metrów miała wykonywać pomiary ciepła emitowanego z wnętrza planety. O ile sama sonda, tzw. kret nie zdołała faktycznie wbić się pod powierzchnię planety, o tyle sejsmometr SEIS spisał się fenomenalnie i zarejestrował liczne mniejsze i większe wstrząsy, których profil powiedział naukowcom bardzo dużo o zaskakującym wnętrzu planety. Co więcej, instrument ten był na tyle czuły, że był w stanie zarejestrować drgania wywołane lądowaniem setki kilometrów dalej łazika Perseverance w lutym 2021 roku.
Czytaj więcej:
Pierwotnie misję lądownika zaplanowano na dwa lata, jednak ze względu na dobry stan lądownika przedłużono ją o kolejne dwa lata. Opłacało się, bowiem to właśnie w trakcie rozszerzonej części misji sejsmometr zarejestrował najsilniejsze wstrząsy sejsmiczne na Marsie.
Za zasilanie lądownika odpowiadały dwa okrągłe panele słoneczne o średnicy 2,15 m każdy. Panele działały bezproblemowo, jednak z czasem na ich powierzchni zbierało się coraz więcej pyłu marsjańskiego, który przesłaniając panele, ograniczał coraz bardziej ilość energii elektrycznej, jaką mogły one wygenerować. To właśnie ten pechowy pył, który nawarstwił się na panelach słonecznych, doprowadził do końca misji tego fantastycznego lądownika.
Koniec misji InSight na Marsie
Jeszcze kilka dni temu lądownik InSight przysłał na Ziemię zdjęcie, przedstawiające jego bezpośrednie otoczenie oraz osłonięty kopułą sejsmometr. Na swoim koncie na Twitterze, lądownik jednak napisał, że brakuje mu energii, i najprawdopodobniej jest to ostatnie zdjęcie, które udało mu się przesłać na Ziemię. Jednocześnie zapewniał, że tak długo, jak uda mu się kontaktować z zespołem na Ziemi, będzie pozostawał z nimi w kontakcie.
We wtorek rano Laboratorium Napędu Odrzutowego (JPL) w NASA poinformowało, że od 19 grudnia lądownik InSight już się nie odzywa i najprawdopodobniej jego misja na powierzchni Czerwonej Planety dobiegła końca.
Cóż, po czterech latach udanej pracy, InSight może w końcu odpocząć w świetle marsjańskiego dnia. Jestem przekonany jednak, że prędzej czy później, być może za kilkadziesiąt lat, z panującej tam ciszy wyłoni się jakiś astronauta, który uczyni z tego miejsca na Marsie swoisty pomnik dla jednego z pierwszych ziemskich wysłanników, którzy z czasem pozwolili dotrzeć tam także ludziom.