REKLAMA

Hive ma kłopoty. Proza współczesnego życia: maluczcy nie mają jak walczyć z monopolistami

Hive, czyli jedno z miejsc, gdzie schronienie miały znaleźć sieroty po Twitterze, ma obecnie spore kłopoty. Twórcy aplikacji wyłączyli serwery, by w spokoju załatać poważne luki związane z bezpieczeństwem użytkowników. Awaria pozwala nam na żywo śledzić, jak wygląda walka Dawida z Goliatem.

hive media społecznościowe
REKLAMA

Serwery zostały wyłączone i obecnie z Hive nie da się korzystać. Luki w zabezpieczeniach zgłaszali specjaliści z organizacji Zerforschung. Mimo zapewnień, że ekipa odpowiedzialna za aplikację zajęła się problemem, dziury dalej pozostały niezałatane, wiec Zerforschung postanowili oficjalnie ostrzec opinie publiczną. Twórcy Hive bronili się mówiąc, że mówili o "naprawianiu", a nie "naprawieniu" błędów, aż w końcu wyłączyli serwery, by na spokojnie doprowadzić do wyjaśnienia kwestii.

REKLAMA

To dość niecodzienne rozwiązanie. Trudno wyobrazić sobie, by nagle Facebook, Gmail czy nawet Twitter, który zaczyna cierpieć na brak fachowców, przestały działać na kilka dni. Wówczas mielibyśmy do czynienia z niemałym zamieszaniem, skoro nawet kilkugodzinne problemy Facebooka sprawiają, iż ludzie myślą, że internet przestał działać.

Awaria Hive pokazuje niby oczywistą różnicę pomiędzy kolosami a maluczkimi

Za aplikację odpowiada ponoć jedynie dwuosobowy zespół. Nagle twórcy przeżyli prawdziwe oblężenie, bo w krótkim czasie liczba użytkowników przekroczyła 2 mln. Mnóstwo ludzi zaczęło szukać w mediach społecznościowych nowego miejsca dla siebie po tym, co dzieje się na Twitterze. Beneficjentami są takie aplikacje jak Mastodon czy Hive. Tyle że chwilowy sukces to jedno, bo potem przychodzi szara rzeczywistość i wcale nie tak łatwo jest być gotowym na tak duży skok popularności. Nagle niszowa aplikacja musi radzić sobie z tym, z czym wielkie korporacje pracują na co dzień.

Właśnie dlatego można uznać, że technologiczne molochy są po prostu zbyt wielkie, by upaść. Czy użytkownikom wystarczy cierpliwości i poczekają, aż Hive będzie załatany? Czy raczej wrócą na Twittera, bo choć Musk jest jaki jest, to jego serwis działa. Przynajmniej póki co.

Marząc o nowej rzeczywistości w świecie mediów społecznościowych pisałem, że wcale nie potrzebujemy już kolejnych wielkich, którzy będą przepychać się z obecnymi liderami. Wręcz przeciwnie, mogą to być mniejsze miejsca, ale działające na innych zasadach, gdzie użytkownicy będą widziani. Będą najważniejszym elementem tych platform, a nie tak jak ma to miejsce teraz, masą sterowaną przez algorytmy i reklamodawców.

Awaria Hive jest więc ciekawa dlatego, bo pokazuje, że i z tym może być problem. Mali nie mają takich zasobów i narzędzi, żeby radzić sobie z podstawowym funkcjonowaniem. Hive na razie jest na szczęście tylko ostrzeżeniem, ale przecież wcale nie jest powiedziane, że takie wyciągnięte z niebytu projekty jak choćby Mastodon poradzą sobie z przeciwnościami losu.

W dyskusji o mediach społecznościowych i firmach, które nimi trzęsą, najczęściej pojawia się propozycja ich utemperowania np. poprzez regulacje

Być może warto zastanowić się, co można byłoby zrobić, aby wspierać mniejsze, acz dobrze rokujące alternatywy dla gigantów. To trudne i problematyczne na wielu płaszczyznach, ale coś jednak trzeba zrobić. Oczywiście pojawią się głosy, że byłoby to "ingerowanie w rynek", tyle że cóż: to już się dzieje i od dawna.

Przenieśmy się do 2012 roku. Padły wówczas bardzo ważne słowa:

- P4 musi siłą rzeczy być preferowane w przetargu, jeżeli chcemy utrzymać konkurencyjność rynku. Bo tu nie chodzi o P4, ale właśnie o konkurencyjność rynku, o to, żeby cały czas była presja konkurencji i oddech na plecach dwóch wielkich grup, a nawet jeżeli będziemy PTC i Orange traktowali osobno, to trzech dużych graczy. 

Tak mówiła była prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Anna Streżyńska, broniąc decyzji o tym, aby operator P4 był faworyzowany w przetargu na częstotliwości 1800 MHz.

Wówczas chodziło o to, że częstotliwości na tym paśmie podzielone były nierówno. "Przy 2-3 graczach ten rynek się oligopolizuje, więc ten czwarty operator, jako balans nam bardzo potrzebny" - mówiła Streżyńska.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tych dwóch kwestii nie ta się ze sobą porównać, ale pewna analogia się pojawia. W przypadku mediów społecznościowych sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, bo przecież rynek teoretycznie jest ogromny i miejsca dla każdego wystarczy. Nie wiadomo zaś, kto miałby być regulatorem, wszak portale działają globalnie.

REKLAMA

Tyle że od dyskusji, jak wspomóc mniejszych, nie uciekniemy

Wcześniej jej zabrakło, więc współcześnie internet wygląda jak wygląda. Nie chodzi tu o to, aby doprowadzić do tego, by Hive czy Mastodon mogły "pokonać" Twittera czy Facebooka, tworząc nowy monopol. Raczej rodzi się pytanie, jak ułatwić im funkcjonowanie na niełatwym rynku. Nie mam gotowych propozycji, ale też nie mam wątpliwości, że jeżeli pozwolimy małym odejść zanim się rozwiną, później o alternatywie tym bardziej nie będzie mowy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA