REKLAMA

W poszukiwaniu lepszego internetu. Wcale nie potrzebujemy rewolucji

Media społecznościowe w znanej nam formie umierają. Szczególnie działania Elona Muska muszą niepokoić, bo swoim zakupem Twittera przewrócił stolik i pokazał, czym kończą się rządy szalonych i nieprzewidywalnych miliarderów. Czy właśnie na taki internet jesteśmy skazani? Kiedy większość koncentruje się na końcu, rozglądam się za szansami na nowe. A tych nie brakuje.

social media
REKLAMA

Z Darkiem Pietraszewskim spotykam się w pubie Ignorantka, który od początku pandemii współprowadzi z Justyną Banaszczyk. Wcześniej barem dowodziła mama Justyny, ale Covid-19 ściągnął tworzących kasetowe wydawnictwo Pointless Geometry z Warszawy do Łodzi. W poniedziałek Ignorantka jak zwykle ma wolne. Po takim weekendzie jak ten miniony odpoczynek jest wyjątkowo zasłużony. W piątek wystąpili artyści powiązani z wydawnictwem Brutality Garden, w sobotę niesamowity występ dał Mateusz Tomczak, młody łódzki artysta.

REKLAMA

Wspominam o tym nie przez przypadek. W Łodzi od dawna nie było miejsca, w którym tyle się działo. Tylko w jednym tygodniu może wystąpić Naphta, artysta łączący polską muzykę ludową z elektroniką, elektroakustyczne trio Rozwód czy argentyńska wokalistka Lara Alarcon, wykorzystująca rozszerzone techniki śpiewu. Zanim jednak prowadzący Ignorantkę odmienili łódzkie Polesie, za pomocą Radia Kapitał sprawili, że internet stał się dla mnie przyjemniejszym miejscem.

Nie boję się w tym przypadku wielkich słów

Radio Kapitał to pierwsze polskie prawdziwie społecznościowe radio internetowe. Dziś w ramówce jest ponad 250 audycji. Radio Kapitał nie ma reklam, działa dzięki zbiórkom i wpłatom. Mimo to już dorobił się studia w Warszawie i od niedawna w Łodzi. W świecie muzyki i kultury, rządzonym przez algorytmy, Radio Kapitał zrobiło sporo wyrwę prezentując treści niełatwe, często niechciane przez mainstream, ale wartościowe. Owszem, nie powaliło gigantów, akcjonariusze nie zarabiają milionów, a twórcy audycji nie mogą z tej pracy wyżyć. Radio Kapitał jest jednak pewnym drogowskazem, a może światełkiem w tunelu.

Upadek Twittera pokazuje nam, że stary świat mediów społecznościowych się zmienia. Teoretycznie takich końców było już całkiem sporo. MySpace, Tumblr, Nasza-Klasa, Gadu-Gadu, Google + i pewnie wiele innych dawno zapomnianych social mediowych królów pokazało, że świat zawsze idzie swoją drogą. A na cmentarzach leżą ci wszyscy niezastąpieni. Jednak działania Muska są bezprecedensowe.  Jeżeli w tak krótkim czasie jedna osoba może rozwalić tak duży portal, to w kontekście problemów Facebooka nawet taki kolos jak Meta nie może stać spokojnie. Okazuje się, że da się go powalić. Tylko jaki internet powstanie na zgliszczach?

Nadziei szukam w takich inicjatywach jak Mastodon. W ostatnim czasie do usługi przybyło milion osób. Niektórzy powiedzą, że tylko, ja mówię, że aż. "Starym" gigantom zależało na tym, żeby w jednym miejscu byli wszyscy. Właśnie dlatego internet wygląda jak wygląda. Gdy TikTok zaczął coraz mocniej rozpychać się łokciami, reszta ślepo zaczęła go kopiować. Nic więc dziwnego, że dziś Facebook i Instagram mają rolki, a YouTube swoje Shortsy, czyli tak naprawdę to samo, co TikTok, ale pod "ich" nazwą. I co z tego, że treści nie są unikalne względem TikToka - ważne, że oglądasz na YouTubie, a nie u nich.

Jednak taka forma internetu miała swoją poważną wadę - przestała być społecznościowa. Nikt nie skupiał się na użytkownikach, a na tym, by konkurencja nie miała czegoś własnego. Wprawdzie TikTok coraz lepiej pełni funkcję miejsca, gdzie "wszyscy" się spotykają, ale warto zadać sobie pytanie, jak to spotkanie wygląda. Mam wrażenie, że to, że tylko jesteśmy, przestaje nam wystarczać. Chodzi przecież o to, żeby się jeszcze widzieć.  

Globalna wioska nie jest atrakcją

- Nie mam potrzeby żyć w globalnym świecie, bo i tak nie jestem w stanie go skonsumować - mówi mi Darek Pietraszewski. - Nawet jakbym był przykuty do ekranu 24 godziny na dobę, to i tak nie zobaczyłbym wszystkiego, co potencjalnie mógłbym chcieć. Skoro sam chcę tworzyć, to wolę robić to w gronie osób bezpośrednio tym zainteresowanych.

Pierwszy szok po dotarciu na Mastodona: inni mnie zauważają. Niektórzy się z tego śmieją, że Mastodon wygląda jak pierwsze lata internetu. Wszyscy są grzeczni, mili, przedstawiają się, mówią czym się interesują. Coś zupełnie naturalnego jest dzisiaj czymś dziwnym, bo przecież portale społecznościowe przyzwyczaiły nas do bycia niewidoczną masą.

I zwraca uwagę na bardzo ważną rzecz:

Na to samo zwraca uwagę Darek Pietraszewski. - Mastodon może nie być pogromcą Twittera czy Facebooka, ale może być szansą na ucieczkę z globalnego sposobu myślenia w stronę mniejszej przestrzeni - mówi.

No właśnie. Może nie potrzebujemy jeszcze jednego dużego gracza, któremu zależeć będzie na tym, aby dobrać się do tortu. Potrzebny jest ktoś, kto pozwoli "być gdzie indziej" i tworzyć wspólnoty. A do tego nie potrzebujemy rewolucji. Alternatywa może być udaną, jeśli po prostu działa w innym obiegu.

Właśnie czymś takim jest Radio Kapitał

Darek Pietraszewski tłumaczy mi fenomen tego społecznościowego przedsięwzięcia. Owszem, to mnóstwo przeróżnych i różnorodnych audycji. Najważniejsze jest jednak to, że środowiska, które teoretycznie żyły obok siebie, tak naprawdę nie były ze sobą połączone. Nie działały wspólnie, ba, często nie wiedziały o swoim istnieniu.

- Radio Kapitał sprawiło, że twórcy zaczęli zwracać na siebie uwagę. Bańki zaczęły pękać. Nie chodziło o rewolucję, tylko o połączenie - stwierdza Pietraszewski.

Ktoś powie: Mastodon ma "tylko" milion użytkowników. Owszem. Tylko nawet jeżeli 100 tys. z nich zobaczy, że internet może wyglądać inaczej, to już jest to spora wartość, na której wreszcie można budować coś nowego. Innego i lepszego.

Fenomen TikToka

Wracam wieczorem taksówką. Mam podły humor, pada deszcz, przypomina mi się smutna piosenka Partii. Wyciągam telefon, kręcę spadające krople. Banalne, egzaltowane wideo ogląda ponad 300 osób, mimo że nie dałem ani jednego hasztagu, a piosenka Partii jakimś cudem nie jest viralem.

Rzecz jasna nie wiem, co to 300 wyświetleń oznacza. Być może ktoś zatrzymał się wzrokiem na sekundę. Ale i tak robi to na mnie wrażenie. Pamiętam czasy, kiedy zakładałem bloga i dzieliłem się swoimi tekstami. Jak stronę odwiedziło dwadzieścia osób byłem zadowolony. Wówczas też nie wiedziałem, czy ktoś z tych gości przeczytał tekst do ostatniej kropki, więc pod względem oceny "dotarcia" niewiele się zmieniło. Ale skala potencjalnych widzów szokuje.

Jako że Darek Pietraszewski współprowadzi wydawnictwo Pointless Geometry, które także jest na TikToku, temat naszej rozmowy zahacza właśnie o tę platformę. Jeden z filmików ma ponad 40 tys. wyświetleń. Materiał małego, niszowego wydawnictwa wypuszczającego muzykę na kasetach w maksymalnie 50 egzemplarzach, obejrzało 40 tys. osób. Rzecz jasna nie wiadomo, czy to w jakiś sposób przełoży się na kupno kasety czy chociaż posłuchanie utworu. Ale kto wie - być może jakaś bańka została przebita.

Mam wrażenie, że TikTok umożliwiając twórcom choćby potencjalne dotarcie do tak dużego grona widzów sprawił, że niektórzy zaczęli inaczej myśleć o mediach społecznościowych. Przecież od lat narzeka się na to, że Facebook czy Instagram tną zasięgi. Nie widzimy wpisów znajomych, mamy za to mnóstwo reklam. A tu bach – TikTok wyciąga cię z miejsca, do którego nikt nie dociera, i wrzuca na głęboką wodę. Pokazuje, że możesz być widzialny.

Oczywiście pojawia się pytanie, co dalej. Algorytmy TikToka potrafią być kapryśne i po zachęceniu liczbami, zdarza się, że nagle widownia spada. Wielu twórców TikToka do dziś do końca nie wie, jak monetyzować swoje treści. Ale zostawmy ten problem, bo to kwestia dawnego internetu. Najważniejsze dla mnie jest to, że TikTok poniekąd pomógł stworzyć podwaliny pod to, co dzieje się i będzie się działo na Mastodonie. Chińska aplikacja zrobiła to przez przypadek. Co z tego, skoro korzyści mogą być znaczące.

REKLAMA

Przez Elona Muska musimy zadawać sobie pytania, co dalej

Być może Twitter padnie nie dlatego, że miliony przeniosą się na Mastodona, ale dlatego, że nie będzie miał kto nad nim czuwać, bo wszyscy pracownicy zostaną zwolnieni lub obrażeni przez Muska. Z tak poważną alternatywą upadku wręcz z dnia na dzień jeszcze nie mieliśmy do czynienia. I bardzo dobrze. Okazuje się, że bańka osób myślących, że social media będą wyglądały już tak do końca świata, została przebita. Musi więc zacząć się tworzyć nowe. A Radio Kapitał czy Mastodon pokazuje, że może stworzyć się dużo lepsze.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA