REKLAMA

To tu uciekają sieroty po Twitterze

Przeżyłem już kilka masowych exodusów z popularnych portali społecznościowych. Ruchy, które miały doprowadzić do spektakularnych upadków gigantów, kończyły się przeważnie tak samo. Buntownicy z podkulonym ogonem wracali do swoich cyfrowych cel dla niewolników. Chciałbym, żeby Mastodon był wyjątkiem, ale mam sporo obaw. Na szczęście przepełnia mnie też nadzieja.

alternatywa dla twittera
REKLAMA

Przygoda z Mastodonem zaczyna się po prostu źle. Trzeba wybrać serwer, który będzie nas obsługiwał. Po co? Kiedy zakładałem konto obrażony na Elona Muska, przyznaję – średnio mnie to obchodziło. Chciałem uciec od Twittera i zobaczyć, czy możliwa jest realna alternatywa.

REKLAMA

Mastodon zamiast wrzucić mnie w objęcia innych rebeliantów, zamiast wyświetlać wpisy buntowników grzmiących, że damy sobie radę doskonale bez Muska, każe podejmować dziwne decyzje. Co więcej, serwer, który wybrałem na chybił-trafił, jeszcze mnie nie przyjął. Gdyby nie porada od Malwiny, pewnie dałbym sobie spokój z oczekiwaniem.

Serwery w Mastodonie: po co ten galimatias?

Żeby była to zdecentralizowana platforma społecznościowa. Jak tłumaczą twórcy:

Taka internetowa Unia Europejska. Serwery mają więc swoją moderację oraz regulaminy. Czy to jednak oznacza, że możemy trafić na serwer zarządzany przez miłych fanów wege gołąbków, ale dla innych do wyboru pojawi się też serwer skrajnych nacjonalistów? Nie, bo wszyscy twórcy serwerów zobowiązali się przestrzegać ogólnych zasad, takich jak brak przyzwolenia na rasizm, seksizm, homofobię czy przemoc.

Na dodatek nie może być tak, że tylko jedna osoba ma dostęp do infrastruktury, więc w razie awarii ktoś musi móc działać. Oprócz tego koniecznością są codzienne backupy. Nie do końca jest to więc wolna amerykanka i jazda bez trzymanki.

Brzmi to trochę skomplikowanie. I bardzo retro. Przypominają się czasy IRC-ów, czatów czy forów. Tyle że w odróżnieniu od tych reliktów przeszłości, wybierając w Mastodonie serwer i tak mamy dostęp do twórczości osób spoza innych serwerów. Pod tym względem Mastodon nie różni się niczym od Twittera, Facebooka czy Instagrama. Nadal można obserwować wszystkich użytkowników. Podstawowa różnica: władza nie jest w rękach jednego miliardera. Jeżeli coś na danym serwerze nam się nie podoba, po prostu go zmieniamy.

Przyznaję, jest to mylące

Wchodząc na Mastodona, dając się ponieść fali zainteresowania, stajemy przed wyborem serwera. Wtedy widzimy np. serwer założony przez mieszkańców Oslo. Wyobrażam sobie, że ktoś przestraszy się i pomyśli, że musi szukać społeczności z Kazimierza Dolnego, gdzie mieszka, żeby to miało sens. Tyle że to nieprawda.

Kiedy w redakcyjnym gronie dyskutowaliśmy o Mastodonie, pojawiły się głosy, że to taki Linux wśród mediów społecznościowych. Dlatego niektórzy członkowie Spider's Web uważają, że to się nie przyjmie – Mastodon sprawia wrażenie skomplikowanego portalu. My jesteśmy zaś przyzwyczajeni do tego, że klikamy "akceptuj" przy regulaminie mającym 365 stron nawet go nie czytając, i nie przejmujemy się detalami. Ma być wygodnie.

I pewnie jeszcze kiedyś bym się z taką opinią zgodził. Być może jestem naiwny, ale mam wrażenie, że w końcu znaleźliśmy się pod ścianą. Działania Muska pokazały, do czego prowadzi skoncentrowanie władzy w rękach, jeśli nie szaleńca, to przynajmniej człowieka nieobliczalnego, kogoś, kto jest przekonany o własnym geniuszu i nie liczy się ze zdaniem innych. Jak wstanie lewą nogą, to zwolni ludzi, a jak mu się humor poprawi, to ich przywróci. Jeżeli oglądacie "Kuchenne rewolucje" to wiecie, że tak nie da się prowadzić restauracji w Lubartowie, a co dopiero wielkiego społecznościowego medium.

Teoretycznie nie dzieje się nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli czy nie byli świadomi. Od dawna działalność platform społecznościowych budzi spore wątpliwości. Facebook przez lata gwizdał na prywatność użytkowników. I choć ci zapowiadali ucieczkę, stworzenie alternatyw, to Facebook jak stał, tak dalej stoi niewzruszony.

Tyle że w przypadku Facebooka i innych technologicznych korporacji, walka toczyła się z algorytmami, z ukrytym i anonimowym złem w postaci akcjonariuszy, którzy ciągnęli za sznurki i interesowało ich wyłącznie to, by portal przynosił zyski. To, co dzieje się na Twitterze, ma twarz Elona Muska. Jest on pewnym symbolem problemów współczesnego świata, ale skoncentrowanych w jednej osobie. Dlatego łatwiej powiedzieć: mamy dość, potrzebujemy innej wizji przyszłości.

Mastodon wcale nie jest taki zły

Serwis działa tak jak Twitter. Widzę już kilka znajomych awatarów, ale póki co w Polsce Mastodon to nisza nisz. Może dlatego szczególnie mi się podoba, bo nawet obserwując listę "lokalne" można poczuć taką swojską atmosferę, gdzie każdy każdego zna. Podobno w ostatnich dniach to się zmienia, bo Mastodon przeżywa oblężenie.

 class="wp-image-2566572"
Są zdjęcia ptaków, więc mi się podoba

Z udostępnionych statystyk wynika, że obecnie miesięczna liczba aktywnych użytkowników wynosi 1 mln, co stanowi wzrost o 157 proc.. Jest też ponad 4 tys. serwerów – tu z kolei 44 proc. wzrost. Wzmożony ruch widać również wśród polskiej społeczności.

Serwer już zasypywany jest poradami dla uciekinierów z Twittera. Jeden z użytkowników radzi:

Pojawiają się też narzędzia pozwalające znaleźć konta z Twittera i przenieść je na Mastodona

REKLAMA

Osób szukających alternatywy dla Twittera przybywa. Czy o Mastodonie będziemy pamiętać za miesiąc? Bardzo sobie tego życzę, bo najwyższy czas zrozumieć, że potrzebujemy innego internetu. Zdaję sobie sprawę, że wiara, że zmienią go użytkownicy, jest lekko naiwna – to jednak państwa powinny wpływać na wielkie korporacje technologiczne – ale Mastodon pozwala wierzyć, że jest na to szansa.

zdjęcie główne: Koshiro K / Shutterstock.com

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA