Internet ma już 50 lat. Wiecie, co to znaczy
29 października 1969 r. ustabilizowano połączenie sieciowe między uczelniami UCLA i Stanford. Tak narodził się ARPANET, który zdaniem niektórych uchodzi za symboliczny początek internetu, który znamy dzisiaj. Pierwszą wiadomość naukowcy wysłali sobie o 22:30, bo - wiadomo - impulsy. Wieczorem taniej.
To jest pół wieku. Pół wieku. Adolf Hitler - i zaznaczam, że to spontaniczne nawiązanie historyczne, a wpisu nie pomagał mi tworzyć Janusz Korwin Mikke - żył dwa razy bliżej początku internetu niż my dzisiaj. Jakby poczekał ze trzy dekady, to mógłby mieć swój nazistowski newsletter i kanał na IRC-u.
To oczywiście żart. Poczta e-mail i IRC to znacznie bardziej nowoczesne wynalazki. Ale formalnie komputery na taką odległość połączono po raz pierwszy 50 lat temu, w celu wysłania sobie odległej wiadomości. To mówię już zupełnie poważnie, starając się stronić od ageizmu, zauważam, że nasz poczciwy internet to już troszkę staruszek.
Nie dziwi zatem, że coraz częściej można zaobserwować u niego wahania ciśnienia krwi i nagłe uderzenia gorąca. Zdarza mu się zapominać imiona bliskich i znajomych, nawet jeśli wcześniej je sobie zapisał. Za to chętnie mówi wszystkim o swoich dolegliwościach, potrafi godzinami rozmawiać z rówieśnikami o chorobach, często zresztą przesadzając i nawet lekka grypa to od razu toczeń. Z roku na rok ma coraz większy nos i uszy, a w tych uszach włosy. Robi siku na trzy razy, do tego czasem budzi się w środku nocy, by iść do toalety.
Coraz ciężej jest mu schudnąć, a za ostatni krzyk mody uznaje tylko porozciągane dresy. Jakby tego było mało, zaczął oglądać Klan i słuchać radia. Ma dziwne nawyki, czasem zasypia w połowie słowa, zaczął analizować listy od ZUS-u. Jeszcze chodzi do pracy, ale trochę mu się już nie chce i przysypia, gdy szef nie patrzy. Rano smaruje kolana bengayem, marzy o tym, żeby w sobotę pojechać na ryby i twierdzi, że Lewandowski gra tylko jak mu Niemcy płacą.
Oczywiście 50-tka na internetowym karku to też dobre wieści. Żeby daleko nie szukać, niedawno pogonił swoją ponętną sekretarkę Ewelinkę i z bukietem róż wrócił na kolanach do żony.