REKLAMA

Polacy zwariowali na punkcie tego robota. Tworzą wybitne memy i chcą się z nim kochać

W 1921 poeta i malarz Tytus Czyżewski apelował: "kochajcie elektroniczne maszyny, żeńcie się z nimi". Sto lat później polska część internetu pełna jest listów miłosnych kierowanych w stronę Kerfusia, robota wprowadzonego przez sieć handlową. Mam jednak wrażenie, że nawet Czyżewski byłby tym zaskoczony.

20.10.2022 12.15
Robot Kerfuś
REKLAMA

Niestety nie jestem taki mądry. Fragment tekstu Czyżewskiego odkryłem dzięki memom na temat Kerfusia, które w ostatnich dniach zalewają internet. Lwia część z nich mówi o bliskiej, intymnej relacji z robotem.

REKLAMA

Kerfuś nie wygląda jak człowiek

Robot przypomina duży przemysłowy odkurzacz, widzieliśmy już takich wiele. Na dodatek niewiele umie. Jego jedyna rola ogranicza się do sprzedaży gazowanego napoju i czipsów. Dlaczego więc stał się obiektem wręcz niepokojącej fascynacji? Bo to internet. Dlatego wspomina się od czasu do czasu o pewnej czynności związanej z automatami do odbioru paczek, której jednak polskie prawo nie zakazuje. Ktoś rzuca hasło, sieć je podłapuje, a potem nieznane są kierunki podążania zbiorowej wyobraźni. Tutaj temat jest nośny.

- Ludzi nie wiadomo czemu najbardziej szokuje seks z robotami. Tzn. wiadomo czemu - popkultura nas nastraszyła takimi wizjami, nauczyła bać się efektu niesamowitości i nie zauważać, że niewidzialna sztuczna inteligencja w postaci algorytmów już dawno rządzi naszym życiem

- zauważa w rozmowie ze Spider's Web Magdalena Kamińska, dr hab., prof. UAM, Instytut Kulturoznawstwa, która w swoich pracach naukowych często bada tematykę memów.

Tu mamy odwołanie nie tylko do tematu związków z robotami, ale też nawiązania do pewnych popularnych internetowych fetyszy - Kerfuś bardzo często stylizowany jest na bohaterkę mangi.

Ale co, jeśli żarty z Kerfusia mają jeszcze jakieś inne, głębsze podłoże? Świadczyć mogą o tym alternatywne wizje przyszłości robota. Ten staje się wielkim rewolucjonistą, rozpoczyna bunt maszyn, mści się na ludziach. Chcieliście zabawić się z Kerfusiem, to on zabawi się z wami – już pojawiają się parafrazy pewnego kultowego powiedzenia. Nic nowego, lęk o zyskujących świadomość maszynach to również ograny przez popkulturę temat, ale tutaj raczej się go obśmiewa. Przecież Kerfuś nie jest zdolny do takich rzeczy. Prawda? Prawda?!

Widziałem też załamywanie rąk: w pogrążonym kryzysie świecie wydaje się pewnie niemałe środki na to, żeby niektórzy mieli uciechę na widok skrzynki sprzedającej napoje.

Jeszcze dalej idzie Mistycyzm Popkulturowy, który sugeruje, że żarty z Kerfusia to śmiech przez łzy, wyraz tęsknoty "za szczerym, dogłębnie ludzkim kontaktem z inną istotą". Wartościowa, bo żywa relacja jest niemożliwa, więc to pragnienie jest wyśmiewane żartami o stosunkach z nieco bardziej rozwiniętym automatem sprzedażowym. Nawet jeżeli to tylko intelektualna prowokacja, to można zadać sobie pytanie, czy to znowu nie z samych siebie się śmiejemy.

W obśmiewaniu Kerfusia widzę przede wszystkim szyderę z rozczarowującej rzeczywistości

Otaczający nas świat, ta tzw. nowoczesność, jakże różni się od dawnych wyobrażeń. Zostawmy już klasykę science-fiction i inne pradawne utopie. Przypomnijmy sobie film "Her" z nie aż tak odległego 2013 roku czy "Ex-Machinę" sprzed siedmiu lat.

Oczywiście w międzyczasie okazało się, że ludzie faktycznie potrafili wyznawać miłość cyfrowym asystentom, ale jednak ciągle daleko nam do tej wizji przyszłości, w której wybucha rewolucja seksualna wywołana przez atrakcyjnie wyglądające roboty.

W 2022 wydaje się, że nikt w to nie wierzy, bo i czemu by miał. Echa dawnych wyobrażeń wybrzmiewają więc w żartach o Kerfusiu. Patrzcie, oto wasza przyszłość, którą nam wieszczyliście: tak, chcemy tworzyć związek z robotem! Ale ten robot to pocieszny Kerfuś sprzedający czipsy.

Prawda, że idealnie pasuje do to czasów, w których rzekomy technologiczny wizjoner co rusz ośmiesza się wpisami na Twitterze, a jego hitowym produktem wcale nie jest obiecywany system łączący mózg z komputerem, ale wymyślone przez niego perfumy?

Może żarty z Kerfusia to dowód na to, że technopesymiści wygrali. Marcin Napiórkowski, autor książki opisujący m.in. takie podejście do postępu, może załamywać ręce. Pewnie nie świadczy to o nas dobrze, ale hej – przynajmniej jesteśmy zabawni. Bo faktycznie z niektórych memów na temat Kerfusia można się uśmiać.

Wszyscy daliśmy się nabrać?

REKLAMA

Odpowiedź na pytanie o popularność Kerfusia może być jednak banalna. Jak sugeruje Magdalena Kamińska, mogliśmy wpaść w pułapkę marketingu.

- Myślę, że to fejk, i ciekawe tylko, przez kogo wypuszczony. Raczej nie sądzę, że Carrefour sobie robi taką reklamę. Może to konkurencja? Chociaż dzisiaj w zakresie marketingu wirusowego wszystko możliwe - zastanawia się naukowczyni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA