Wielka fala gorąca na Jowiszu. Wszystko przez zorze polarne
Jeżeli wydaje ci się, że problem globalnego ocieplenia dotyczy tylko naszej planety (bo są na niej ludzie, którzy psują planetę), to jesteś w ogromnym błędzie. Na Jowiszu nie ma ludzi, ani w ogóle żadnego życia, a to, co się dzieje z tamtejszą atmosferą sprawia, że nasze zmiany klimatu wydają się jedynie niewinną igraszką.
Naukowcy z Japońskiej Agencji Kosmicznej JAXA odkryli potężną falę gorąca w atmosferze największej planety Układu Słonecznego. Jak to w przypadku tak ekstremalnej planety bywa, także i skala temperatur jest zupełnie inna niż na Ziemi: temperatura w owej fali gorąca sięgała bowiem 700 stopni Celsjusza, a obszar zmian rozciągał się w pewnym momencie na 130 000 km. Jeżeli sama liczba nic nie mówi wystarczy dodać, że to dziesięć razy więcej niż średnica całej Ziemi.
Owe kolosalne zmiany najpierw pojawiły się na biegunach Jowisza, a następnie rozlewały się po całej jego powierzchni ku równikowi planety z prędkością sięgającą 1000 km/h.
Skąd takie temperatury na Jowiszu? To przecież tak daleko od Słońca
Nie trzeba chyba przekonywać, że astronomów tak potężne zmiany musiały bardzo zaskoczyć. Nawet bez owej fali ciepła, Jowisz zawsze był dla astronomów za ciepły. Gazowy olbrzym znajduje się średnio w odległości 778 mln km od Słońca, czyli ponad pięć razy dalej niż Ziemia. Oznacza to zatem, że na każdy metr kwadratowy powierzchni planety dociera dwadzieścia pięć razy mniej światła słonecznego niż w przypadku Ziemi. Planeta zatem powinna być znacznie zimniejsza niż jest.
Modele wskazują bowiem, że gdyby tylko promieniowanie słoneczne odpowiadało za temperaturę górnych warstw Jowisza, to powinny tam być maksymalnie -73 stopnie Celsjusza. Tymczasem górne warstwy chmur cieszą się aż 426 stopniami Celsjusza. Od ponad pięćdziesięciu lat tej rozwiązanie tej zagadki zwanej swoistym kryzysem energetycznym gazowego olbrzyma nie udało się rozwiązać. Więcej, zamiast rozwiązania pojawiła się jeszcze niespodziewana fala gorąca.
Teraz jednak pojawił się płomyk (!) nadziei
Naukowcy próbujący rozwiązać zagadkę bilansu energetycznego Jowisza postanowili zwrócić uwagę na zorze polarne, które w atmosferze tej planety nie pojawiają się tylko od czasu do czasu, a są stałym jej elementem.
Okazuje się bowiem, że wraz ze zwiększoną aktywnością słoneczną, ilość wiatru słonecznego docierającego nie tylko do Jowisza, ale także i do wszystkich pozostałych gazowych olbrzymów także rośnie. To z kolei prowadzi do zintensyfikowania zorzy polarnej, która z kolei intensywniej ogrzewa okolice biegunów planety. Wiatry wiejące wewnątrz atmosfery stopniowo rozprowadzają nadmiar ciepła po całej planecie od biegunów do równika.
Naukowcy zwracają uwagę, że zjawisko to może dotyczyć także innych gazowych olbrzymów. Problem nadmiaru ciepła we wnętrzu planety dotyczy z pewnością jeszcze Saturna. Można zatem spekulować, że zarówno Uran, jak i Neptun - choć nie ma na to dowodów - także ogrzewane są w ten sam sposób, choć ze względu na odległość dzielącą je od Słońca, w znacznie mniejszym stopniu.