Twórcy Battlefielda się zbuntowali. Pierwszy raz od lat battle royale robi na mnie wrażenie
Twórcy Battlefielda założyli własne studio zajmujące się produkcją sieciowych strzelanin. Jedną z ich pierwszych gier będzie The Finals - tytuł battle royale wyróżniający się naturalną destrukcją otoczenia oraz umiejętnościami wpływającymi na środowisko graczy. Na pierwszym zwiastunie wygląda to świetnie.
Battle royale to wciąż jeden z najbardziej dochodowych gatunków gier wideo w modelu Free2Play. Stąd lawina podobnych do siebie, powtarzalnych, nudnych produkcji, której doświadczamy nieprzerwanie od kilku długich lat. Każdy wydawca chce uszczknąć kawałek ze stołu, przy którym siedzi Fortnite, Apex Legends, PUBG Battlegrounds oraz Call of Duty Warzone. Mało komu się to jednak skutecznie udaje. The Finals to pierwsza produkcja od wielu lat, która może zmienić zastany układ sił.
Wzięli i się zbuntowali. Twórcy Battlefielda założyli nowe studio, a The Finals to jedna z ich pierwszych gier.
Każdy miłośnik Battlefielda doskonale zdaje sobie sprawę, że w DICE źle się dzieje. Dla wielu graczy BFV był dowodem tego, jak studio zaczyna skręcać w złym kierunku, oddalając się od fanów. Najnowszy BF2042 nie pozostawiał już żadnych złudzeń: studio straciło serce do sieciowych strzelanin. To w dużej mierze efekt kadrowej migracji. Wielu weteranów opuściło DICE by dołączyć do sztokholmskiego Embark Studios, w dużej mierze składającego się z byłych producentów Battlefielda.
Embark Studios rozwija kilka projektów jednocześnie, z czego jednym z największych jest The Finals. To pierwszoosobowa strzelanina battle royale, w którą zagramy za darmo, dokładnie tak samo jak w Fortnite czy Apex Legends. Produkcja zadebiutuje wyłącznie na konsolach nowej generacji oraz komputerach osobistych. Pierwsze zamknięte testy rozpoczną się wraz z końcem września, a pełna premiera The Finals ma mieć miejsce gdzieś w 2023 roku.
The Finals to pierwsze darmowe battle royale od dłuższego czasu, które robi wrażenie. Głównie destrukcją.
Od czasu premiery Call of Duty Warzone nie miałem okazji zagrać w żaden twór battle royale na tyle ciekawy, by zapadł mi w pamięć. Dlatego z chęcią dam szansę The Finals, które wyróżnia się kilkoma ciekawymi elementami. Przede wszystkim systemem naturalnej destrukcji otoczenia, który możemy widzieć na materiale reklamowym. Tam gracze sukcesywnie demolują kamienicę, która traci kolejne ściany oraz podłogi. Aż się człowiekowi przypominają czasy rewelacyjnego Bad Company 2.
Ciekawą odmianą dla całego subgatunku będzie mniejsza skala starć. Zamiast kilkunastu drużyn złożonych z kilku graczy, w The Finals zetrą się zaledwie cztery grupy, po trzech śmiałków każda. W ten sposób produkcja twórców Battlefielda skręca nieco w kierunku takich shooterów jak Valorant, Overwatch czy Call of Duty. Będzie ciaśniej, intensywniej oraz bardziej dynamicznie niż w PUBG Battleground albo Warzone. Nie każdemu się to spodoba, ale jednego nie można grze zaprzeczyć: The Finals jest jakieś. Od razu czuć, że producenci mają ciekawy pomysł na rozgrywkę i nie zawahają się wdrożyć go w życie.