Wideo dnia: rekordowe lądowanie samolotu? Plażowicze niepotrzebne ryzykują
Kilka dni temu w sieci pojawiło się nagranie z plaży na greckiej wyspie Skiathos. Na nagraniu widać lądowanie samolotu Airbus 321neo linii lotniczej Wizzair. Tuż przed przyziemieniem samolot przelatuje tuż nad głowami rozbawionych plażowiczów. I tyle.
W mediach natychmiast pojawiło się nagranie z tego przelotu z opisem sugerującym, że było to najniższe/historyczne/rekordowe lądowanie samolotu, co oczywiście nie ma nic wspólnego z prawdą.
Wystarczy poświęcić kilka minut, wpisać kilka haseł na YouTubie, aby dowiedzieć się, że to miejsce na Skiathos jest specjalnie wybierane przez turystów do wykonywania takich ujęć. Jeszcze bardziej popularne jest lotnisko Sint Marteen na Karaibach, gdzie od lat zbierają się miłośnicy lotnictwa i spotterzy, aby fotografować przelatujące tuż nad ich głowami samoloty.
Tak natomiast wygląda lądowanie na Skiathos z kokpitu. Na tym nagraniu wyraźnie widać dlaczego piloci chcą dotknąć pasa startowego jak najszybciej:
Tak się po prostu w obu tych wypadkach składa, że pasy startowe są tam stosunkowo krótkie i kończą się niemalże na plaży. Jeżeli pas jest krótki, to pilot samolotu podchodząc do lądowania stara się wylądować na samym początku pasa, aby mieć jak najwięcej miejsca na dobieg i wyhamowanie.
Stąd i nad progiem pasa startowego samolot musi znajdować się już bardzo nisko. Nic zatem dziwnego, że przed pasem lądowania lecąc jeszcze nad plażą, samolot znajduje się kilka metrów nad powierzchnią Ziemi.
Oczywiście, nie ma co ujmować uroku temu nagraniu, bo lądowanie - szczególnie tak urodziwej maszyny jak A321neo - wygląda po prostu imponująco. Nie zmienia to jednak faktu, że nie ma na tym nagraniu niczego sensacyjnego.
Inną kwestią jest zachowanie plażowiczów i obserwatorów tego zjawiska, które wydaje się jedynie niepotrzebnym ryzykiem. Gdyby faktycznie samolot na podejściu zszedł nieco za nisko, a bohater w kąpielówkach podskoczyłby wystarczająco wysoko, to samolot by tego z pewnością nie odczuł, ale już dla plażowicza mogłoby się to skończyć boleśnie. Ale to już kto co lubi. Najwyżej rodzina by mu napisała na nagrobku, że "zginął robiąc to, co kocha najbardziej".
Nie można wszak odmawiać ludziom robienia nawet najgłupszych rzeczy, jeżeli w ten sposób sprowadzają zagrożenie co najwyżej na siebie. Na tym polega wolność.