Bill Gates ratuje świat milionami. Inwestuje w oszczędną klimatyzację, a ja znowu mu nie wierzę
Wpadamy w błędne koło. Wraz z rosnącymi temperaturami zwiększa się zapotrzebowanie na klimatyzację. Tyle, że urządzenia pobierają mnóstwo prądu, który często pochodzi z paliw kopalnych. Zużycie wyczerpuje więc zasoby i przyczynia się do podgrzewania planety. A gdyby tak klimatyzacja była oszczędniejsza? Bill Gates: bierzcie moje miliony i do dzieła.
Fundusz inwestycyjny Billa Gatesa wspomógł firmę Blue Frontier skromnymi 20 mln dolarów. Spółka pracuje nad energooszczędnymi klimatyzatorami, które na rynek miałyby trafić w 2026-2027 roku.
Problem jest poważny, bo według szacunków klimatyzacja odpowiada dziś za 4 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych
Udział w najbliższych latach może być większy, bo nawet w Polsce będzie coraz więcej dni, kiedy trudno będzie wytrzymać poza klimatyzowanymi pomieszczeniami.
Nowatorskie rozwiązanie Blue Frontier polega na tym, że urządzenie będzie osuszać powietrze, wykorzystując parowanie wody. Cały proces ma doprowadzić do zmniejszenia zużycia energii o 60 proc.
Haczyk? Wydaje się, że potrzebujemy rozwiązań na tu i teraz, tymczasem to kolejna inwestycja Gatesa rozłożona na lata. W końcu, jeśli dobrze pójdzie, sprzęt ogólnodostępny będzie dopiero w 2026 i 2027.
Poza tym 60 proc. mniej to niby dużo, ale wciąż jakieś zużycie energii zostaje. A przecież szacuje się, że zapotrzebowanie na klimatyzację będzie rośnie.
Teoretycznie to dobrze, że Gates pomaga wizjonerom
Od lat zauważa, że katastrofa klimatyczna zagraża ludzkości i słusznie postuluje, aby postawić na energię jądrową czy zrezygnować z jedzenia mięsa.
Chwaląc pro-ekologiczne inicjatywy Gatesa, nie mogę jednak zapomnieć o tym, że to przede wszystkim biznesmen. Znany z działalności filantropijnej, ale wciąż wiedzący o tym, że pieniądz rodzi pieniądz.
Na przykład miliarderzy tacy jak Jeff Bezos, Michael Bloomberg czy właśnie Bill Gates finansują projekt poszukiwania w Grenlandii rzadkich metali, które miałyby posłużyć do produkcji akumulatorów do samochodów elektrycznych.
Wszystko się zgadza - w końcu teoretycznie potrzebujemy samochodów elektrycznych, które mogłyby zastąpić te napędzane tradycyjnymi paliwami. I chociaż Grenlandia postanowiła bezzwłocznie wstrzymać wszystkie trwające obecnie projekty poszukiwania ropy naftowej oraz gazu ziemnego, stawiając na odnawialne źródła energii, to dopuszcza wydobywanie rzadkich metali.
Nie sposób nie zgodzić się z Radkiem, który pisał:
Gra wygląda więc tak: albo miliarderom się uda, planeta choć trochę odetchnie dzięki elektrycznym autom, a oni znowu zarobią, albo... no cóż, będziemy martwić się potem.
Bill Gates z chęcią mówi o zaletach alternatywnego mięsa, ale jednocześnie jest największym posiadaczem gruntów rolnych w Stanach Zjednoczonych. Rosną na nich ziemniaki, które sprzedawane są np. do sieci McDonald's.
Przyciśnięty podczas AMA na Reddicie bronił się, że to nie ma nic wspólnego z klimatem. Czyżby? Czy z tych ziemniaków nie robi się frytek dodawanych jednak do mięsnych, a nie wege burgerów? Gates odbił piłeczkę, że jego bardziej wydajne techniki wykorzystywane na jego farmach mogą sprawić, że ograniczy się wycinkę w innych rejonach świata.
Być może. Póki co jednak spożycie mięsa rośnie. Polacy może wybierają wege zamienniki, ale nie zmienia to faktu, że produkcja u nas i tak wzrasta, bo mięso importujemy. Jak wynikało z danych opublikowanych w raporcie "Atlas Mięsa 2022" w ostatnich dwóch dekadach produkcja mięsa drobiowego, wieprzowego oraz wołowego wzrosłą o 75 proc.
W tym samym raporcie czytamy:
Przede wszystkim jednak autorzy raportu piszą, że "szybkie przejście od mięsa konwencjonalnego do mięsa komórkowego wydaje się w najbliższej przyszłości mało prawdopodobne". Co zaś na to Bill Gates?
Wróćmy jeszcze do raportu "Atlas Mięsa 2022":
Mięso z probówki będzie więc przynosić zyski nielicznym, za to wywoła nowe problemy. Tymczasem według Gatesa uratuje świat.
Na pewno miliarder mówieniem o katastrofie klimatycznej robi dużo więcej niż choćby Bezos czy Musk, którzy - choć zdarza im się coś napomknąć - raczej nie zachęcają do walki w celu obrony planety, mówiąc delikatniej. Nie mogę jednak przymknąć oko na to, że jego działania zbyt często roztaczają piękne wizje, które mogą wydarzyć się za kilka lat. Mogą, ale nie muszą. Tymczasem do tego czasu Gates ma kolejne źródło zarobku, a przy okazji opinię wizjonera.
Gdyby Gatesowi faktycznie zależało na zmianach, mówiłby, że zamiast klimatyzacji potrzebujemy zielonych miast i dachów. Alternatywa dla samochodu to nie nowy elektryk, a świetnie rozwinięty transport publiczny. Jak zmniejszyć udział przemysłu mięsnego? Przestańmy go dotować czy tworzyć dogodne ulgi, przez co kurczaki i inne produkty są skandalicznie tanie. Niech będzie jak w Holandii, gdzie mięsożerni płacą więcej.
Tylko czy na tym Gates i reszta miliarderów skorzysta? Może być trochę trudniej. A będę się upierał, że przede wszystkim na własnych korzyściach im zależy.