REKLAMA

EA szuka kupca i patrzy na Apple'a. Po co Elektronikom nabywca?

Apple, Amazon albo Disney - tych gigantów wymienia się najczęściej jako podmioty zainteresowane kupnem Electronic Arts - wydawcy takich serii gier jak FIFA, Battlefield, The Sims, Dead Space czy Dragon Age. Właściwe pytanie brzmi: po co przynoszące dochody EA chciałoby się komukolwiek sprzedać?

EA szuka kupca, patrzy na Apple. Po co Elektronikom nabywca?
REKLAMA

W sieci dzwoni głuchy telefon z najwyższych pięter gamebizu. Electronic Arts rzekomo jest na sprzedaż. Wydawca miał prowadzić rozmowy z globalnymi molochami, których stać na takie przejęcie. Wśród nazw spółek pada m.in. Disney i Amazon. Teraz do grona potencjalnych nabywców dołącza Apple. Producent iPhone'ów oraz MacBooków mógłby przejąć EA, zyskując w ten sposób coś, czego firmie zdecydowanie brakuje: know how na temat produkcji rozbudowanych gier wideo.

REKLAMA

Zastanawiając się nad atrakcyjnością sojuszu Apple + EA, umyka najważniejsze pytanie: po co EA miałoby chcieć się sprzedać?

Electronic Arts to amerykańska spółka, która od 2012 roku zawsze znajduje się nad kreską, notując wysokie zyski. W 2021 roku firma pod kierownictwem Andrewa Wilsona zarobiła 839 milionów dolarów, m.in. przy pomocy serii FIFA, The Sims czy Apex Legends. W kilku poprzednich latach zyski spółki wynosiły powyżej miliarda dolarów rocznie. Do tego jej akcje są na stabilnym poziomie, bez wyraźnych spadków ani kryzysów.

Jednocześnie EA dokonało kilku spektakularnych przejęć. W 2017 roku wydawca kupił Respawn Entertainment, twórców Titanfalla oraz Apex Legends. Rok później Elektronicy nabyli GameFly oraz Industrial Toys. W 2021 roku doszło do spektakularnego przejęcia Codemasters, wydawcy takich serii jak Grid, F1 czy Dirt. To nie są działania spółki, która szuka nabywcy. Raczej takiej, która sama chce pożerać kolejne podmioty.

Najnowsze doniesienia o Elektronikach poszukujących kupca wydają się sprzeczne z dotychczasową strategią firmy. EA to jeden z największych wydawców na świecie, z jednymi z najbardziej dochodowych serii w historii branży. Dlaczego Andrew Wilson miałby szukać nabywcy dla dochodowego biznesu zdolnego do dalszego rozwoju i wzrostu? To kluczowe pytanie, które skłania do powątpiewania w prawdziwość internetowych plotek. Gdyby tylko nie najnowsze wydarzenia w branży…

Jesteśmy świadkami największej konsolidacji branży gier od dekad. Szykuje się nam prawdziwa zimna wojna.

PS Plus kontra Game Pass class="wp-image-2013263"

Przejęcie Codemasters przez EA przeszło niemal bez echa, jeśli zestawimy je z kupnem ZeniMax Media/Bethesda Softworks przez Microsoft, za zawrotne 7,5 miliarda dolarów. Potem ten sam Microsoft nabył giganta Activision Blizzard, wydając rekordowe 69 miliardów dolarów. Odpowiedzią Sony było kupno weteranów FPS z Bungie, za 3,6 miliarda. Take-Two kupuje mobilnego giganta Zynga, za 12,7 miliarda dolarów. W tym samym czasie chińskie molochy takie jak Tencent oraz NetEase nabywają kolejne udziały w zachodnich spółkach.

Podmioty z branży gier są kupowane albo same kupują. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy doszło do większej koncentracji kapitału niż w przeciągu kilku poprzednich lat. Mamy do czynienia z gigantycznym prężeniem muskułów. Rywalizacja producentów konsol przeszła w formę agresywnego drenażu umysłów. W tle mamy natomiast do czynienia z jeszcze większym starciem Chin i szeroko rozumianego Zachodu. Póki co uśpionym, bo chiński gamedev nie może liczyć za wsparcie komunistycznej partii, ale to kiedyś na pewno się zmieni.

W ramach wielkiej konsolidacji zaczynają się rysować nowe bloki oraz nowi liderzy. Wśród nich Microsoft, który w ciągu zaledwie dwóch lat radykalnie rozszerzył siłę rażenia. Sony musi na to odpowiadać, mimo znacznie mniejszego kapitału do dyspozycji. To z kolei wywiera presję na Nintendo, które także dokonało kilku przejęć, z czego najnowsze zaledwie w lutym 2022 roku. Microsoft, Sony czy Take-Two to planety przyciągające do siebie mniejsze ciała niebieskie. Tutaj pojawia się EA. Zbyt małe by przyciągać jak Microsoft. Zbyt wielkie by dać się przyciągnąć.

Wielkość EA może być problemem spółki. Zbyt wielcy by ich kupić, zbyt mali by zrobić trzęsienie ziemi.

 class="wp-image-2109318"

Wielkość Elektroników, liczba posiadanych przez nich serii oraz wartość spółki sprawia, że tylko wąskie grono podmiotów posiada realną zdolność nabycia EA. Jednocześnie EA nie ma takiego zaplecza finansowego jak Amazon czy Microsoft, by przejmować podmioty wielkości Activision Blizzarda. Ta sytuacja stawia Elektroników w środku stawki, co w dobie wielkiej konsolidacji wcale nie jest optymalnym rozwiązaniem. Jeśli Andrew Wilson chce odegrać znaczącą rolę w najnowszym, powstającym właśnie układzie sił, musi zatrząść stolikiem.

REKLAMA

Dlatego nie dziwią mnie plotki o rozmowach kierownictwa EA z gigantami świata tech. Jeśli Elektronicy chcą siedzieć w branżowym pierwszym szeregu, jednym z rozwiązań jest partner o zdolnościach Microsoftu, Google'a czy Amazonu. Dlatego nie dziwią mnie plotki o potencjalnym przejęciu przez Apple. Firma Tima Cooka posiada zasoby umożliwiające nabycie EA. Pozostaje pytanie, czy posiada również taką wolę. Dotychczasowe działania Apple sugerują, iż amerykański gigant jest w pełni zadowolony z zysków, jakie gry firm trzecich generują dla spółki poprzez haracz w App Store.

Ambicje Andrewa Wilsona mogły doprowadzić do poszukiwania partnera, z którym EA zawiązałoby sojusz odpowiadający skalą duetowi Microsoft - Activision Blizzard. Plotki wskazują jednak, że cena, jaką CEO Elektroników chce za takie partnerstwo, jest zbyt wysoka. Niewykluczone, że z czasem będzie mniejsza, biorąc pod uwagę wydłużające się prace nad kolejnymi odsłonami Mass Effect oraz Dragon Age, utratę licencji na gry FIFA, utratę licencji na wyłączność na gry Star Wars oraz porażkę Battlefielda 2042.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA