Pustki na koncie, więc nie ma powodów by obawiać się oszustów? Nic bardziej mylnego
Historią spłukanej użytkowniczki wyśmiał niemal cały polski Twitter. Oszuści rzekomo włamali się na jej konto i zaraz potem szybko się z niego wylogowali, bo nie było czego kraść. Okazuje się jednak, że brak środków nie chroni przez złodziejami i nawet puste konto może być źródłem dużych problemów.
Teoretycznie to historia z cyklu nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać:
Pół żartem, pół serio, ale niektórzy nieśmierdzący groszem właśnie tak podchodzą do tematu cyberzagrożeń - mam niewiele, więc niewiele mogą mi zabrać. Tylko czy to skuteczna forma ochrony? Okazuje się, że właśnie nie bardzo.
Być może w przypadku użytkowniczki Twittera przestępcy pokazali ludzkie oblicze. Albo nie byli aż tak pomysłowi. Mniej szczęścia miał mieszkaniec Sądecczyzny, który jak się wydaje wyznawał podobną zasadę: biedny, więc bezpieczny.
Mężczyzna na jednym z serwisów z ogłoszeniami próbował sprzedać silnik - opisuje jego historię portal cashless.pl. Skontaktowała się z nim osoba zainteresowana kupnem. Po rozmowie przesłała mu link, który prowadził do podstawionej strony banku. Już można się domyślać, że cała historia brzydko pachnie i mamy do czynienia z klasycznym oszustwem.
Klikasz w podstawiony link. Otwiera się strona podobna do twojego banku. Wygląda identycznie, więc wpisujesz login, a potem hasło. Cyk - wszystko trafiło w ręce oszustów, bo mają kontrolę nad fałszywym portalem. Jeszcze tylko chwila nieuwagi, by potwierdzić transakcję kodem SMS i gotowe: oszuści dodali swój rachunek do zaufanych odbiorców, więc mogą wypłacać kasę bez kolejnych potwierdzeń.
Tu jednak nic nie prowadziło do właśnie takiego finału. Sprzedawca nie bał się podawać danych do konta, bo doskonale wiedział, że to jest puste.
Przestępcy wcale się tym nie przejęli
Wprawdzie złodzieje nic na koncie nie znaleźli, więc ich akcja teoretycznie spaliła na panewce. Otóż nie tym razem. Zyskali bowiem idealną pralnię brudnej forsy.
Środki z innych kradzieży trafiały na rachunek niedoszłego sprzedawcy, a później były wypłacane - m.in. w bankomatach, za pomocą funkcji Blika. Mężczyzna mógł nawet nie wiedzieć, że coś podejrzanego dzieje się na jego koncie, skoro na niego nie wchodził i nie monitorował sytuacji. Bo i po co, skoro wiedział, że nic na nim nie ma, jeśli sam nic nie wpłacał?
Twitterowa opowieść, którą polubiło już przeszło 9 tys. użytkowników, jest więc strony niezłym dowcipem, ale też przestrogą, że nawet puste konto może być dla złodzieja przydatne. Lepiej więc nie dopuszczać do tego, aby wpadło w ręce oszustów. Jak się chronić? Przede wszystkim uważać, w jakie linki klikamy, gdzie się znajdujemy i w jakich miejscach wpisujemy poufne dane.