Oto Leica M11. Kosztuje 41 tys. zł, niewiele potrafi, ale rozpala wyobraźnię każdego fotografa
Nie nagrywa wideo, nie robi zdjęć w 30 kl./s i kosztuje więcej niż samochody większości Polaków. A jednak Leica M11 rozpala wyobraźnię fotografów, po raz kolejny przesuwając granicę tego, co w fotografii jest rzemiosłem, a co sztuką.
Leica M11 to nowa odsłona legendy. Jeśli spojrzeć na niego przez pryzmat rozumu – aparat kompletnie bez sensu, regresywny, niemający absolutnie nic do zaoferowania na tle topowych bezlusterkowców „wielkiej trójki”, jak Nikon Z9, Canon EOS R3 czy Sony A1. Jeśli jednak spojrzeć na niego sercem, to unikatowy kawałek technologii, stojący na rozdrożu analogowego feelu i nowoczesnej fotografii cyfrowej.
Leica M11 – aparat, który poznasz na pierwszy rzut oka.
Wizualnie Leica M11 jest w zasadzie nie do odróżnienia od poprzedniej generacji – i nie jest to wada. Design Leiki serii M stał się ikoniczny właśnie dlatego, że mimo upływu czasu, rozwoju technologii i zmieniających się trendów, on pozostaje niemal niezmienny, od lat oferując fotografom retro-analogowe doznania, do których przywykli jeszcze za czasów aparatów na kliszę. Korpus ma wymiary 139 x 38,5 x 80 mm i waży 640 g w wersji srebrnej lub zaledwie 530 g w wersji czarnej.
Oczywiście w M11 drzemią nowoczesne podzespoły. Jej sercem jej zupełnie nowa, pełnoklatkowa matryca BSI CMOS o rozdzielczości 60 Mpix. Pliki w formacie DNG lub JPEG można jednak rejestrować także w rozdzielczości 36 Mpix lub 18 Mpix, zależnie od potrzeb i pożądanej szybkości działania aparatu. Zakres czułości matrycy wynosi od 64 do 50 000 ISO, zaś obraz jest rejestrowany w 14-bitowej głębi przy 15 stopniach zakresu dynamicznego. Jeśli chodzi o migawkę, mamy tu mechaniczny moduł z czasem otwarcia do 1/4000s, a także opcjonalną migawkę elektroniczną, która skraca czas otwarcia nawet do 1/16000s. Aparat może zrobić zdjęcia z maksymalną szybkością 4,5 kl./s, a według producenta bufor pomieści ok. 15 plików DNG.
Co ciekawe z perspektywy aparatów profesjonalnych, Leica M11 nie ma dwóch slotów na karty pamięci, a mimo to oferuje opcję podwójnego zapisu plików – a to za sprawą wbudowanej pamięci 64 GB. Nawet jeśli zdarzy się nam zapomnieć karty pamięci, można robić zdjęcia bez żadnych dodatkowych nośników, ale do środka możemy też włożyć jedną kartę SD UHS-II. Całość zasilana jest akumulatorem o pojemności 1800 mAh, który możemy ładować portem USB-C; ten sam port służy również do tranferu zdjęć z wbudowanej pamięci aparatu.
Jak na klasyczną, dalmierzową Leikę przystało, nie znajdziemy tu wizjera cyfrowego, lecz optyczny wizjer (możliwe jest dokupienie opcjonalnego wizjera cyfrowego Visioflex 2) oraz cyfrowy wyświetlacz o relatywnie niskiej rozdzielczości 2,3 mln pikseli. Ekran jest dotykowy, a oprócz niego interfejs obsłużymy przy użyciu klasycznego zestawu krzyżaka po prawej stronie, trzech przycisków po lewej i dodatkowego przycisku funkcyjnego po prawej stronie spustu migawki.
Nie ma tu również trybu wideo czy autofocusu – jeśli szukamy automatycznego ustawiania ostrości w aparatach legendarnej marki, musimy sięgnąć po inne modele, np. SL2 czy Leica Q2. Leica M11 to aparat, który nie robi zdjęć za fotografa - wymaga umiejętności, które we współczesnej fotografii są już nieco zapomniane, ale za to odwdzięcza się unikatową jakością obrazu i feelingiem, który sprawia, że nawet zwolennicy nowoczesnych aparatów wzdychają tęsknie za serią M.
Leica M11 niewiele potrafi, kosztuje fortunę, a i tak powoduje błysk oka fotografów.
Muszę przyznać, że osobiście nie rozumiem nieszczególnie poważam kult Leiki, ale to nieważne, bo dla wielu fotografów z całego świata te aparaty są synonimem fotografii jako sztuki, nie wyrobnictwa czy też rzemiosła, jakim stała się w ostatnich dekadach. Zestawiając Leicę M11 obok sztandarowych bezlusterkowców Sony, Canona czy Nikona, wygląda ona skrajnie wręcz archaicznie i nieopłacalnie, ale rok rocznie fotograficy udowadniają, że w odpowiednich rękach te „nic niepotrafiące aparaty” w parze z malutkimi, lecz wyjątkowymi optycznie obiektywami potrafią tworzyć dzieła sztuki.
Leica M11 trafia do sprzedaży już dziś, czyli 13 stycznia 2022 r. Sugerowana polska cena detaliczna wyniesie 41 tys. zł.