Mój iPhone obrasta kurzem. Samsung Galaxy Z Fold 3 po dwóch miesiącach używania wciąż ekscytuje
Nieco ponad dwa miesiące temu kupiłem nowego iPhone’a 13 Pro. Również nieco ponad dwa miesiące temu dostałem na długoterminowe testy składanego Samsunga Galaxy Z Fold 3. Zgadnijcie, który telefon częściej obrasta kurzem? Po dwóch miesiącach ze składanym Samsungiem wiem już, że ostatni raz kupiłem dla siebie konwencjonalny smartfon.
Zakup iPhone’a był zakupem z rozsądku. Chciałem świętego spokoju, którego tak bardzo brakowało mi podczas testów rozlicznych smartfonów z Androidem i… dostałem go. Napisałem to po sześciu tygodniach, napiszę po ponad dwóch miesiącach: iPhone 13 Pro to smartfon tak bliski ideału, jak tylko współczesny smartfon może być. Lubię w nim wszystko, prócz tego, że… biorąc go do ręki czuję się mniej więcej tak, jakbym brał do ręki młotek. Nie mam na jego temat opinii. Nic nie czuję. Młotek służy do wbijania gwoździ, iPhone do bycia smartfonem. Zero emocji.
Samsung Galaxy Z Fold 3 nie jest tak dobrym smartfonem jak iPhone 13 Pro. Ma znacznie gorszy czas pracy, gorsze aparaty, zdarza mu się błąd oprogramowania i – to główny powód, dla którego nie nabyłem ani Folda 3, ani Flipa 3 – nie działa mi Android Auto, ani w parze z własnym autem, ani w parze z innymi samochodami. Jeśli szukacie świętego spokoju, to zły adres.
Ale tak jak zazwyczaj drobne irytacje Androida szybko przekształcają się w wielki ból głowy, tak w przypadku Galaxy Z Fold 3 po ponad dwóch miesiącach nie mają one dla mnie większego znaczenia. Bo Samsung Galaxy Z Fold 3 zupełnie zmienił sposób, w jaki korzystam z telefonu. I choć fazę „początkowego zauroczenia” mam już dawno za sobą, sięgam po niego codziennie z tym samym entuzjazmem, a mój iPhone 13 Pro przez większość czasu zbiera kurz.
Samsung Galaxy Z Fold 3 po dwóch miesiącach. Pierwotna ekscytacja nie minęła ani na chwilę.
Testuję smartfony od prawie 7 lat i doskonale wiem, że po fazie pierwotnej ekscytacji zwykle przychodzi etap znudzenia. Nawet najlepszy produkt powszednieje, nawet w najlepiej dopracowanym sprzęcie zaczynają pojawiać się wady, których nie było widać w pierwszych tygodniach.
Tymczasem Samsunga Galaxy Z Fold 3 zamiast lubić coraz mniej, z czasem zacząłem lubić coraz bardziej. Być może po części dlatego, że w końcu weszło mi w nawyk korzystanie z tego dziwadła. Nie muszę już myśleć o rozkładaniu ekranu, lecz robię to bezwiednie. Nie zastanawiam się, jak wykorzystać ekran podglądu podczas robienia zdjęcia, tylko to robię. Nie szukam, w którą stronę obrócić ekran, żeby mieć głośniki stereo po odpowiednich stronach, tylko odpalam wideo na YouTubie i oglądam.
O ile jednak zwykle takie „wejście w nawyk” sprawiłoby, że smartfon by mi spowszedniał, tak tutaj etap pierwotnej ekscytacji nigdy nie minął. Wynika to być może w największej mierze z faktu, jak wykorzystuję telefon, a robię to przede wszystkim w celu oglądania wideo, czytania artykułów i książek, a także sprawdzania mediów społecznościowych i komunikowania się ze znajomymi lub współpracownikami. A w każdym z tych zastosowań Z Fold 3 spisuje się po prostu rewelacyjnie.
Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak bardzo Samsung Galaxy Z Fold 3 nadaje się dla kogoś tak beznadziejnie uzależnionego od YouTube’a jak ja. Możliwość oglądania filmów albo na dużym ekranie, albo na jego połówce i wykorzystanie telefonu jako podstawki, to gamechanger moich poranków. Zwykle po spacerze z psem wypijam pierwszą kawę przy stoliku w kuchni i zawsze wykorzystuję ten czas, żeby stopniowo „rozgrzać się” przed dniem pracy – czytam więc i oglądam dla rozrywki, nie w celu zawodowym, a tutaj wielki wyświetlacz spisuje się doskonale. Dzięki niemu po raz pierwszy pokochałem czytanie mangi, co dotąd było skrajnie niewygodne na niewielkich ekranach smartfonów lub zbyt dużych ekranach komputerów. Wielkość i proporcje wyświetlacza składanego Samsunga są wprost stworzone do tego zastosowania, podobnie jak do oglądania streamów na Twitchu.
Ktoś powie, że trzeba było sobie w takim razie kupić iPada. To prawda, sęk w tym, że iPada nie złożę na pół i nie zabiorę ze sobą. A wygoda Z Folda 3 przydaje się jednak na każdym kroku. Jako fotograf bardzo często pokazuję zdjęcia klientom – dotąd robiłem to na komputerze, który musiałem ze sobą nosić na spotkania, a teraz? Teraz rozkładam Folda 3 (co samo w sobie dodaje +100 do prestiżu, serio) i pokazuję zdjęcia na pięknym, dotykowym ekranie. I ponownie – iPad zrobiłby to samo i może zrobiłby to lepiej, ale musiałbym zawsze go ze sobą nosić i zawsze o nim pamiętać. Z Z Foldem 3 nie mam takiego problemu, bo to przecież mój telefon. O telefonie się nie zapomina.
Na przestrzeni dwóch miesięcy – nie licząc wspomnianego Android Auto – nie pojawiły się też żadne nowe irytacje. Wprost przeciwnie, jako że przywykłem np. do dzielonego układu klawiatury czy wąskiego wyświetlacza zewnętrznego, część irytacji przestała istnieć. Ok, trochę chciałbym, żeby Galaxy Z Fold 3 miał lepszy aparat, co najmniej tak dobry, jak Galaxy S21, ale też nie robię zdjęć smartfonem aż tak często, by stanowiło to problem nie do przeskoczenia.
Największe zaskoczenie po dwóch miesiącach z Galaxy Z Fold 3? Wytrzymałość.
Moją największą obawą, gdy brałem Z Folda 3 na testy, była wytrzymałość tego urządzenia, czy też jej potencjalny brak. Poprosiłem nawet Samsunga o podesłanie etui, bo obawiałem się, że w moich niezdarnych rękach ten telefon skończy marnie. Okazało się jednak, że zupełnie niesłusznie się obawiałem. Noszę telefon od dwóch miesięcy zupełnie „goły” i jedyny ślad zużycia, jaki na nim widać, to kilka rys na folii ochronnej zewnętrznego wyświetlacza. To wszystko.
Najbardziej zaimponował mi jednak zawias. Pamiętam, że gdy testowałem przez kilka miesięcy Galaxy Z Flip 5G, to dość szybko zawias się poluzował i momentami wydawał skrzypiące odgłosy. Podobnego zachowania nie doświadczyłem jednak w Galaxy Z Flip 3 i nie doświadczyłem go też w Galaxy Z Fold 3. Powiem więcej – pomimo kilkudziesięciu rozłożeń dziennie, zawias pracuje równie stabilnie, co pierwszego dnia. Nie słychać ani skrzypnięcia. A przecież niejednokrotnie wkładałem go do kieszeni „psich spodni”, z których kieszeni regularnie wytrzepuję drobinki piachu.
Z Foldowi 3 nie zaszkodziło też okazjonalne używanie w deszczu. Często zdarza mi się wyjąć telefon i albo odpisać na wiadomość, albo nagrać wiadomość głosową, a że wychodzę z psem w każdą pogodę, często robię to w czasie opadów deszczu. Dotąd jednak ani jedna kropla wody nie przedostała się do wnętrza Z Folda 3 i smartfon działa bez zarzutu.
Nieco obawiałem się ostatnich mrozów, bo korzystanie ze „składaka” przy minusowych temperaturach było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. Ponownie jednak, moje obawy były zupełnie nieuzasadnione. Galaxy Z Fold 3 działał bez żadnego problemu, nawet gdy termometr pokazywał -7 stopni Celsjusza.
Nadal nie jestem pewien, czy zabrałbym go na plażę; prawdopodobnie nie, bo jednak większe ilości piachu mogłyby zaszkodzić składanej konstrukcji o wiele bardziej, niż drobinki w kieszeni. Tym niemniej Samsung Galaxy Z Fold 3 jest w stanie wytrzymać znacznie więcej, niż początkowo sądziłem.
Patrząc wstecz – czy kupiłbym Galaxy Z Folda 3 zamiast iPhone’a 13 Pro?
Przyjmijmy przez chwilę, że cena nie gra roli, a Galaxy Z Fold 3 wcale nie kosztuje o blisko połowę więcej, niż wydałem na smartfon Apple’a. Nawet mogąc sobie pozwolić na taki zakup trudno nazwać go racjonalnym; wydanie blisko 9000 zł na telefon, nawet tak innowacyjny jak składak Samsunga, to nic więcej jak fanaberia.
A mimo to z perspektywy dwóch miesięcy widzę, że byłbym skłonny przystać na taką fanaberię. Samsung Galaxy Z Fold 3, podobnie jak wcześniej Z Flip 3, zupełnie zmieniły moją optykę patrzenia na smartfony. Do tego stopnia, że wszystkie inne smartfony są dla mnie martwe. Gdy biorę do ręki zwykły, płaski telefon z Androidem, śmiertelnie się nudzę. Gdy biorę do ręki składaka, czuję dziecięcą wręcz ekscytację z zabawy fajnym gadżetem.
Gdyby nie rozłączający się w losowych momentach system Android Auto, bez chwili wahania pozbyłbym się smartfona Apple’a i wymienił go na składanego Samsunga. Jeszcze do niedawna powiedziałbym, że Z Flip 3 byłby moim pierwszym wyborem, ale po dwóch miesiącach z Foldem 3 zaczynam zmieniać zdanie. Z Flip 3 jest bez dwóch zdań wygodniejszy i bardziej przystępny w codziennym użytkowaniu. Z Fold 3 daje jednak taki ogrom możliwości, że drobna niedogodność w postaci jego niecodziennych gabarytów przestaje mieć znaczenie. Nie wiem, ile jeszcze czasu zostało mi na zabawę ze składanym Samsungiem, ale jedno wiem już teraz – będzie mi bardzo przykro, gdy przyjdzie dzień, w którym usunę z niego moje konto i spakuję go do pudełka.