Ten powrót na rynek projektorów to wielki triumf. Samsung The Premiere LSP9T – recenzja
Samsung przez bardzo długi czas nie był obecny na rynku konsumenckich projektorów. Teraz wrócił, z modelem The Premiere w dwóch odmianach. Miałem okazję używać tej droższej, oznaczonej jako LSP9T. Z żalem się ze sobą żegnaliśmy.
The Premiere trudno nazwać skromnym wejściem na rynek projektorów. Przyglądając się specyfikacji tego urządzenia, zastosowanym w nim technologiom, dostępnym funkcjom można śmiało od razu ogłosić, że to najlepszy projektor krótkiego rzutu dostępny na rynku konsumenckim. Ot, koniec recenzji. Tyle że sama specyfikacja jeszcze o niczym nie świadczy.
Udało mi się wypożyczyć The Premiere LSP9T, bo trudno nie być zainteresowanym tym produktem. Oto bowiem projektor krótkiego rzutu (czyli taki, który ustawia się bezpośrednio przy ścianie bądź ekranie), który zapewnia wszystkie funkcje smart tv Samsunga, który wyposażony jest w ponadprzeciętny system audio, który ma być banalnie prosty w obsłudze i wreszcie który ma zapewniać najwyższą jakość obrazu i… być na tyle jasnym, że zaciemnienie pomieszczenia jest opcjonalne. Jak wyszło?
Samsung The Premiere jest kompaktowy i zgrabny… jak na projektor.
Stan rozwoju technologii na dziś nieco ogranicza to, co specjaliści od wzornictwa przemysłowego mogą zrobić z projektorem krótkiego rzutu. Mając jednak te ograniczenia na uwadze, The Premiere prezentuje się całkiem ładnie. Nie rodzi skojarzenia z biurową drukarką laserową czy innym elektronicznym szpejem. Jest biały i błyszczący (ale też nie zbiera łatwo odcisków palców), materiały wykończeniowe sprawiają wrażenie wysokiej jakości, a wszechobecne zaokrąglenia cieszą wzrok. Elegancko prezentuje się też materiałowa osłona systemu audio, a całe urządzenie jest – jak na tego rodzaju sprzęt – dość małe.
Panel ze złączami schowany jest z tyłu projektora. I tych złączy jest całkiem sporo. Użytkownik ma do swojej dyspozycji trzy złącza HDMI (w tym jedno z eARC), złącze koncentryczne podłączone do tunera TV, Ethernet (jest też Wi-Fi) i USB. Niestety, żadne ze złącza HDMI nie pracuje w wersji 2.1, nie obsługuje też VRR, więc The Premiere nie da nowym konsolom rozwinąć pełni swoich możliwości. Na (marne) pocieszenie: HDMI 2.1 nie ma też żaden inny projektor na rynku. Jest za to Bluetooth i moduł NFC – ten ostatni służy to parowania z telefonami Samsung Galaxy, celem łatwego wysyłania z nich treści.
Uruchamiam projektor Samsung The Premiere, a tu telewizor.
Zaletą projektorów krótkiego rzutu jest to, że ich instalacja jest dziecinnie prosta. Wystarczy postawić urządzenie na blacie tuż przy ścianie, uważnie je ustawić, by jego krawędź była idealnie równoległa do ściany i już. W eliminacji pozostałych niedoskonałości (niedokładne wyrównanie projektora, minimalnie krzywe blat lub ściana) powinien pomóc wbudowany mechanizm. I tak, zdecydowanie pomaga.
Urządzenie wyświetla siatkę, której każdy węzeł użytkownik ma skorygować tak, by wszystkie linie na ekranie były liniami prostymi. To precyzyjny a zarazem łatwy sposób na stworzenie idealnego ekranu. The Premiere LSP9T wyświetla obraz o przekątnej od 100 do 130 cali (w zależności od ustawienia projektora), więc niedoskonałości geometryczne byłyby łatwe do wychwycenia. Na szczęście narzędzie Samsunga jest znakomicie zaprojektowane.
To, co sprawia miłą niespodziankę, to sposób obsługi projektora. Otóż niczym się ona nie różni od obsługi telewizora Samsung QLED. The Premiere pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Tizen, a więc tego samego, co w odbiornikach Samsunga. To oznacza, że wszystkie możliwe aplikacje VOD są tam dostępne, a sam interfejs jest wygodny i prosty w użyciu. The Premiere może też integrować się z systemami smart home, na przykład przez Samsung SmartThings czy Amazon Alexa. Nawet pilot jest identyczny, co w telewizorach premium Samsunga. Wszystko powyższe to komplementy: Samsung robi jedne z najwygodniejszych telewizyjnych pilotów i interfejsów. The Premiere jest przy tym bardzo szybki i responsywny.
Samsung The Premiere LSP9T w starciu z Blu-ray, Apple TV i grami na Xbox. Poszło mu lepiej niż znakomicie.
The Premiere to projektor laserowy, co samo w sobie jest ogromną zaletą. Samsung wykorzystał w nim innowacyjny moduł potrójnego lasera (czerwony, zielony, niebieski), a więc nie korzysta z koła kolorów obecnego w większości konkurencyjnych urządzeń. To w efekcie umożliwiło inżynierom Samsunga na osiągnięcie jasności ekranu w ciemnym pomieszczeniu na poziomie 2800 lumenów. Prawdę powiedziawszy, według moich pomiarów nawet przekracza tę wartość – nie dokonywałem ich jednak w laboratoryjnych warunkach, więc uznaję to za margines błędu pomiaru. Jest to i tak bez znaczenia, bo liczy się efekt.
A efekt jest taki, że to prawdopodobnie pierwszy projektor na rynku, który poprawnie i wydatnie realizuje efekt HDR (HDR10 i HDR10+). I to nie tylko w warunkach kinowych, a więc w ciemnym pokoju. The Premiere pozwala oglądać treści w HDR nawet w pochmurny dzień przy wyłączonym świetle. Nie trzeba zaciemniać salonu, choć oczywiście jest to nadal rekomendowane dla pełni wrażeń. Można spokojnie oglądać filmy, telewizję czy grać na konsoli przy bocznym oświetleniu pokoju bez utraty postrzeganej jakości obrazu.
Laserowe RGB zapewnia też perfekcyjną reprodukcję kolorów. Według pomiarów, LSP9T pokrywa 106 proc. przestrzeni barwnej BT2020 HDR i 147 proc. przestrzeni DCI-P3 przy 16-bitowym mapowaniu kolorów. Nie istnieje więc nagranie z Hollywood czy sprzęt gamingowy, który wykracza poza możliwości The Premiere. Zwykłe projektory wykorzystują filtr kolorów, by móc pokryć WCG (poszerzoną paletę barwną). LSP9T za sprawą swojej konstrukcji nie musi tego robić. Tak realistyczna reprodukcja barw przy tak wysokiej jasności i kontraście to uczta dla oczu.
The Premiere wykorzystuje też elektronikę telewizorów QLED, w tym układy i algorytmy do rekonstrukcji obrazu. Sztuczna inteligencja analizuje sygnał pochodzący ze stratnych źródeł (na przykład poddanych kompresji, jak Netflix czy YouTube, czy Blu-ray bez Ultra HD) i dorysowuje brakujące piksele. Robi to przy tym bardzo skutecznie, artefakty nie występują, a efekt końcowy robi wrażenie.
Nie wszystko jest jednak idealne. The Premiere, tak jak większość innych projektorów 4K na rynku, tak na serio nie wyświetla rozdzielczości 4K. Samsung wybrał technikę double flashing, zatwierdzoną przez amerykańską CTA jako 4K. Projektory oferujące pełne 4K jednak istnieją, jak na przykład projektory SXRD od Sony. Obraz dla mojego oka jest jednak równie ostry, co na panelu telewizyjnym 4K i trudno wychwycić jakąkolwiek różnicę.
Nieco większym problemem jest kontrast. Co prawda The Premiere ma kilka mechanizmów pozwalających na uzyskanie barw bliskich czerni gdy obok ma być wyświetlane coś jasnego i działają znośnie – ale te nie są dostępne w trybach pracy Filmmaker Mode i Film (gwarantującym największą wierność zamierzeniom twórców treści). To jednak problem większości projektorów. Kosmos w Gwiezdnych wojnach nie będzie smolistoczarny, a bardzo ciemnoszary. Tak jak w kinie, choć to akurat trudno nazwać wizją reżysera, a bardziej ograniczeniem technicznym.
Jak kino, to i dźwięk. W przypadku Samsung The Premiere zakup soundbara może okazać się niepotrzebny.
Niemal przy każdej recenzji telewizora wspominam, że nawet najlepsze modele mają bardzo przeciętny system dźwięku, bo nie da się zmieścić niczego porządnego do ultrasmukłej obudowy takiego urządzenia. W The Premiere jest jednak całkiem sporo miejsca, które na szczęście zostało spożytkowane. The Premiere to najlepiej brzmiący projektor, jaki miałem przyjemność testować.
Wbudowany system audio o mocy 40 W w układzie 4.2 bez najmniejszego problemu wypełnia pokój dzienny mocnym, głośnym dźwiękiem. Samsung wykorzystuje przy tym technikę beamingu, którą stosuje również w swoich soundbarach. Zapewnia ona bardzo przekonującą iluzję dźwięku przestrzennego przy bardzo nieznacznym zniekształceniu. Dźwięk jest nie tylko głośny i klarowny, ale ma też dużo przestrzeni.
Nawet wbudowane głośniki niskotonowe dają radę. Absolutnie nie jest to poziom porządnego soundbara z subwooferem, a tym bardziej kina domowego. Kupno soundbara ze średniej i niskiej półki cenowej prawdopodobnie jednak nie będzie miał sensu. The Premiere zapewni lepszy dźwięk za pomocą wbudowanego systemu.
Czas popsuć humor co poniektórym. Samsung The Premiere LSP9T to przyjemność nie na każdą kieszeń. Choć, paradoksalnie, się opłaca.
Ile kosztuje projektor LSP9T The Premiere? Na dziś to wydatek 28 tys. zł. Jest to więc sprzęt zdecydowanie nie dla każdego odbiorcy. To bardzo duże pieniądze. Ale z drugiej strony… The Premiere LSP9T nie jest drogi. Przynajmniej patrząc na niego z perspektywy konkurencji.
Projektor Samsunga zapewnia 130-calowy obraz, zajmując przy tym niewiele miejsca i będąc prostym w użytkowaniu. Działa rewelacyjnie w ciemnym pokoju i zaskakująco przyzwoicie w częściowo oświetlonym, na dodatek oferuje pełną funkcjonalność smart TV. Ma bardzo dobry system audio i zapewnia obraz na absurdalnie wysokim poziomie pod względem jakości, choć kontrast mógłby być lepszy.
Jego bezpośredni konkurenci to LG HU85LS (22 tys. zł) i Optoma CinemaX P2 (11 tys. zł). Żaden z nich nie ma jednak innowacyjnego potrójnego lasera, żaden nie oferuje kolorów i jasności na nawet porównywalnym poziomie. Żaden też nie zawiera tak dobrego systemu audio. W teorii (nie testowałem), porównywalne lub lepsze wrażenia powinien zapewnić Sony VPL-VZ1000ES, ale ten kosztuje okrągłe 50 tys. zł.
The Premiere jest przeznaczony więc dla zamożnego konsumenta lub entuzjasty, który jest gotów odłożyć na taki sprzęt. Te osoby nie powinny jednak szukać alternatyw, jeżeli szukają czegoś z najwyższej półki. The Premiere LSP9T od Samsunga to wspaniały debiut, bo od razu mogę go nazwać najlepszym projektorem krótkiego rzutu na rynku. Takie rzeczy często się nie zdarzają.