REKLAMA

Wokół Księżyca zrobiło się tłoczno. Ludzi jeszcze tam nie ma, a już naśmiecili

Śmieci kosmiczne na orbicie okołoziemskiej to coraz poważniejszy problem dla całego sektora kosmicznego. Z każdym miesiącem na orbicie jest więcej satelitów, więcej śmieci, a nieodpowiedzialne testy rakiet przyprawiają astronomów o ból głowy. Kto by się jednak spodziewał, że podobne problemy mogą być nie tylko na Ziemi?

chandrayaan-2
REKLAMA

Nad naszymi głowami aktualnie krąży ponad 5500 satelitów. Ich ruch po orbicie okołoziemskiej jest na bieżąco monitorowany przez stacje naziemne. Od czasu do czasu okazuje się, że satelity znajdują się na kursie kolizyjnym i istnieje ryzyko zderzenia. Zderzenie dwóch obiektów poruszających się z prędkościami orbitalnymi oznacza zamianę dwóch obiektów w tysiące odłamków, którymi już nie da się sterować, a które mogą stwarzać zagrożenie dla innych satelitów przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Z tego też powodu w momencie wykrycia zagrożenia zderzeniem, satelity otrzymują z Ziemi polecenie uruchomienia silników i wykonania manewru zmiany orbity, tak aby do zderzenia nie doszło.

REKLAMA

Przy tysiącach satelitów krążących wokół Ziemi konieczność wykonywania takich manewrów nie powinna zatem dziwić. Zaskakujące jest jednak to, że do takich sytuacji dochodzi już nie tylko na orbicie Ziemi.

A tymczasem 300 000 km od Ziemi...

W połowie października sygnał o zagrożeniu zderzeniem odebrały centra kontroli lotów w Indiach oraz w Stanach Zjednoczonych. Nie chodziło jednak o żadnego satelitę krążącego wokół Ziemi.

Przesłane na Ziemię dane wskazywały, że 20 października bardzo blisko, a nawet za blisko siebie przelecą dwie sondy: indyjska Chandrayaan-2 oraz amerykańska Lunar Reconnaissance Orbiter. Obie sondy krążą… wokół Księżyca.

Dane orbitalne wskazywały, że istnieje ryzyko, iż obie sondy zbliżą się do siebie na odległość mniejszą niż 100 metrów. Konieczne było zatem wykonanie manewru zwiększającego odległość między sondami w tym krytycznym momencie. Obie agencje ustaliły, że to indyjska sonda wykona manewr zmiany orbity na dwa dni przed prognozowanym zbliżeniem. Dzięki temu żadna z sond ani przez chwilę nie była zagrożona.

 class="wp-image-1940813"
Źródło: ISRO
REKLAMA

Zarówno Lunar Reconnaissance Orbiter, jak i Chandrayaan-2 krążą wokół Księżyca na orbicie biegunowej, co oznacza, że siłą rzeczy ich orbity przecinają się właśnie w okolicy biegunów naszego naturalnego satelity i jeżeli akurat oba satelity znajdą się w tym miejscu w tym samym czasie, może dojść do niebezpiecznej sytuacji.

Swoją drogą to zdumiewające, że choć człowiek spędził na Księżycu łącznie zaledwie kilka dni, a na Marsie jeszcze nie był nigdy, to już wokół tych planet powstała znacząca infrastruktura składająca się z sond badawczych, które fotografują, monitorują i badają te globy na każdy możliwy sposób.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA