DxO Pure RAW to fenomen. Rzadko się zdarza, by program tak bardzo podnosił jakość zdjęć
DxO Pure RAW odkryłem dopiero wczoraj, ale od tego czasu pluję sobie w brodę, że skusiłem się na niego tak późno. To małe narzędzie poprawia jakość zdjęć RAW w bezprecedensowy sposób.
Jeśli pracujesz zawodowo przy zdjęciach i od lat masz wypracowany cały swój workflow, naprawdę rzadko się zdarza, by nowy program wprowadził rewolucję w jakości zdjęć. Co jakiś czas pojawiają się nowe funkcje przyspieszające pracę w Lightroomie czy innym Capture One, ale drastyczna poprawa jakości zdjęcia RAW? Cóż, zazwyczaj wymaga to wymiany sprzętu na nowszy.
DxO Pure RAW to moje odkrycie.
Program miał swoją premierę w kwietniu 2021, więc nie jest zupełną nowością. Jednocześnie wiem, że wielu fotografów - podobnie jak ja - przeszło obok niego obojętnie, a to błąd.
DxO Pure RAW jest programem, do którego wrzucamy surowe pliki RAW z aparatu (zadziała tu wszystko poza plikami z matryc X-Trans stosowanych w Fujifilm), a otrzymujemy… lepszego RAW-a w formacie DNG.
Pure RAW traktuje zdjęcie RAW kilkoma algorytmami. Najważniejsze z nich to odszumianie w ramach słynnego systemu Prime lub jego udoskonalonej wersji DeepPrime wykorzystującego algorytmy uczenia maszynowego. Jest to jedna ze sztandarowych technologii firmy DxO, dająca rezultaty, które absolutnie zawstydzają Adobe i jego system ACR do przetwarzania RAW-ów. Do tego dochodzi zaawansowana korekta wad obiektywu, ale program nie ogranicza się tylko do usunięcia winiety czy zniekształceń beczkowych. Program potrafi też poprawić szczegółowość zdjęć dzięki temu, że demozaikuje plik RAW.
To wszystko dzieje się na poziomie RAW-a, jeszcze przed właściwą obróbką materiału. DxO Pure RAW ma dostęp do najbardziej pierwotnej wersji zdjęcia i można powiedzieć, że tworzy je na nowo. Co ważne, wszystkie algorytmy działają dla konkretnej kombinacji aparatu i obiektywu. Algorytmy demozaikowania i odszumiania działają na najniższym możliwym poziomie, a więc teoretycznie zapewniają najlepszą jakość. A w praktyce?
Im gorsze zdjęcie, tym więcej dobrego robi Pure RAW
Jeśli wrzucisz do programu pięknie oświetlone ujęcia wykonane na czułości ISO 100, algorytmy nie wyczarują żadnej nowej jakości. Wystarczy jednak przetworzyć w programie zdjęcie wykonane na wyższych czułościach ISO, a dzieje się prawdziwa magia. Przykładowo, podczas wieczornych zdjęć we wnętrzach z mojego Sony A7 III często wchodzę na rejestry w okolicy ISO 4000. Wynika to z faktu, że najczęściej fotografuję swoje dzieci, więc czas migawki muszę mieć dość krótki, maksymalnie na poziomie ok. 1/250 s. W takich warunkach poprawa jakości jest ogromna.
Jeśli do DxO Pure RAW wrzucimy zdjęcie zrobione na czułości ISO 10.000 lub większej, efekty będą spektakularne. Algorytm DeepPrime usuwa cały - naprawdę cały - kolorowy szum i praktycznie cały szum jednolity. Do tego program zachowuje detale, które sam spisałbym na straty, bazując na możliwościach programów Adobe.
DxO Pure RAW obsługuje się banalnie prosto.
Jest to program, do którego wrzucamy pliki, a otrzymujemy lepsze pliki. Nie ma tu żadnych suwaków czy dostrajania możliwości. Możemy wybrać tylko jeden z trzech wariantów odszumiania i ewentualnie wyłączyć korekcję wad obiektywu. Do tego DxO Pure RAW pozwala wybrać miejsce zapisu nowych plików DNG. Domyślnie jest tworzony nowy folder wewnątrz folderu ze zdjęciami.
Największą zaletą jest fakt, że obsługa DxO Pure RAW jest banalnie prosta i nie wpływa na wyrobiony workflow pracy.
Prawda jest taka, że wszystkie funkcje dostępne w Pure RAW znajdziemy w kombajnie DxO do obróbki, czyli programie PhotoLab 5. Sęk jednak w tym, że mało który fotograf chce porzucać swój ulubiony program do obróbki (np. Lightroom) na rzecz nowego narzędzia, które może i w pewnych aspektach jest lepsze, ale w innych pozostaje bardziej toporne, a obróbka zajmie w nim więcej czasu.
DxO Pure RAW jest remedium. Po zgraniu zdjęć RAW z aparatu wrzucamy je do programu, a następnie otrzymujemy przetworzone pliki DNG, które możemy załadować do dowolnego programu, z jakiego korzystamy. Nie trzeba wyrabiać nowych nawyków. Dochodzi nam jeden dodatkowy krok przed obróbką, ale dla tak dobrych efektów, naprawdę warto.
Gotowe pliki DNG możemy wrzucić do Lightrooma i pracować na nim tak samo, jakbyśmy pracowali bez użycia Pure RAW.
Wady?
DxO Pure RAW jest w założeniach programem bardzo prostym. Część osób może narzekać na zbytnie uproszczenie interfejsu i brak jakiejkolwiek kontroli nad efektami prac. Można też ponarzekać na czas przetwarzania zdjęć. W moim przypadku (MacBook Pro z procesorem Apple M1) jedno zdjęcie z Sony A7 III jest przetwarzane ok. 15 s. Przy małej paczce kilka dodatkowych minut nie jest problemem, ale jeśli chcesz przetworzyć ponad 300 zdjęć, czas pracy zajmie sporo ponad godzinę.
Według mnie ważniejszą wadą jest brak możliwości selekcji zdjęć przed zastosowaniem algorytmów. Muszę wymyślić efektywny sposób włączenia DxO Pure View do mojego workflow, bo dotychczas po zgraniu zdjęć z karty robiłem ich selekcję w Lightroomie, a później obrabiałem wybrane fotki w tym samym programie. Wrzucanie całego zrzutu z karty do DxO Pure RAW nie jest optymalnym rozwiązaniem, bo finalnie nie zależy mi na odszumieniu każdego zdjęcia.
Zauważyłem też, że część użytkowników narzeka na zbyt mocne wyostrzanie zdjęcia. Wygląda jednak na to, że było to problemem Pure RAW w wersji 1.0 i 1.1, a w najnowszej, czyli 1.5, nie zaobserwowałem nachalnego wyostrzania. Jeśli jednak pojawi się taki problem, zawsze można wyłączyć korekty związane z obiektywem i pozostać przy samym odszumianiu.
Na koniec najlepsze. DxO Pure RAW kosztuje 50 proc. ceny, ale tylko dziś.
To właśnie dzięki tej informacji trafiłem na ten program. Nie żałuję, a wręcz zdecydowanie polecam. DxO Pure RAW jest przeceniony w ramach Cyber Monday o 50 proc., z poziomi 129 na 64,50 euro. Promocja kończy się dziś (30.11) o godz. 12 polskiego czasu. Jeśli nie zdążysz, pamiętaj, że możesz sprawdzić program przez 30 dni w ramach wersji trial.