Apple wie, że iPhone kiedyś się skończy. Firma szuka kolejnego hitu i możliwe, że go znalazła
Apple szuka sposobu na to, by zarabiać na czymś innym niż iPhonie, ale prędzej mi kaktus wyrośnie niż zastąpię iPhone'a goglami AR/VR. To szaleństwo związane z metaverse zaczyna być męczące.
Świat nowych technologii znalazł sobie nowe słowo-wytrych zaraz po Bitcoinach oraz NFT: metaverse. Nikt tak naprawdę jeszcze nie wie, jak ta rzeczywistość 2.0 ma dokładnie działać i wyglądać (a wśród konsumentów chyba nikt na nią nie czeka), no ale skoro Facebook zmienił nawet nazwę na Meta, to wszyscy się teraz na tę ideę rzucili i próbują się pod ten sztucznie rozdmuchany trend podczepić.
Pojawiły się nawet plotki, jakoby Apple już teraz planował porzucenie iPhone'a na rzecz gogli wirtualnej czy też poszerzonej rzeczywistości - jak przekonuje analityk Ming-Chi Kuo, miałoby się to stać w ciągu 10 najbliższych lat. Szczerze? Prędzej mi wyrośnie, o tutaj, śpiewający "Koksu 5 gram" kaktus, niż zastąpię swojego iPhone'a headsetem pozwalającym wejść do mitycznego metaverse.
Apple desperacko szuka drugiej nogi
Bardzo możliwe, że iPhone jako produkt jest już u schyłku swojego życia. Rynek jest smartfonami Apple'a już nasycony, a firma jakiś czas temu przestała nawet raportować sprzedaż ilościową. Oczywiście telefony nadal jednak stanowią gros przychodów producenta z Cupertino i sprzedają się w milionach sztuk co kwartał, przynosząc krocie zysków, ale na tym etapie może to być już tylko siła inercji.
Firma poszukuje od lat drugiej stabilnej nogi, na której mogłaby oprzeć swój biznes na wypadek nagłej śmierci iPhone'a, bo Mac i iPad stoją w miejscu, a na taką wyrastają… usługi - od iCloud aż po Apple TV+. Są one jednak nadal w dużej mierze zależne od sprzętu z logo nadgryzionego jabłka, a tym sprzętem są dzisiaj przede wszystkim iPhone'y (iPad i Mac od lat stoją w miejscu).
Z zegarkami też się nie udało, bo chociaż Apple Watch od niedawna może funkcjonować samodzielnie, to jest postrzegany jako akcesorium do iPhone'a.
Oczywiście co do tego, że "iPhone kiedyś się skończy", nie mam wątpliwości - a jeśli ktoś myśli inaczej, to warto przypomnieć casus iPoda, który drzewiej był symbolem branży muzycznej, by później zostać skanibalizowanym przez podobny do siebie wielofunkcyjny gadżet o nieco szerszym przeznaczeniu. Nie wierzę jednak, że w przypadku telefonów ich następcą są akurat gogle z wyświetlaczami.
Zgodzę się przy tym, że innej grupy produktów, która mogłaby przejąć pałeczkę, cały czas nie widać, więc nic dziwnego, że obserwatorzy rynku próbują sadzać na białym koniu gogle VR/AR, bo… to jedyne, co mają pod ręką (oprócz samochodu). Mam jednak wrażenie, że przyszłość internetu w metaverse widzą zachłyśnięci modą marketingowcy, którzy z niewygodnych headsetów sami nigdy nie korzystali.
O goglach AR/VR jako następcy telefonów i metaverse jako nowym internecie przekonują nas dzisiaj przede wszystkim samozwańczy sieciowi guru, którzy zwietrzyli w tym interes. Nikt się chyba jednak nie zatrzymał na chwilę, aby sprawdzić, czy typowy Homer Simpson faktycznie tego potrzebuje…
Stawiam jednak dolary przeciwko orzechom, że taki statystyczny Kowalski za 10 lat, trzecią (jeśli symulacja da i partia pozwoli) linią warszawskiego metra, będzie wolał przeglądać Insta lub Tik-Toka (albo ich następców) na kolejnej wersji szklanego prostokąta w łapie. A nie na ekranie zaraz przed oczami.
A co, jeśli nie gogle?
To pytanie za przysłowiowy milion dolarów, dlatego nie mam zamiaru się wygłupiać i zmyślać na nie odpowiedzi. Przez skórę czuję, że ten produkt, który zastąpi telefony w znanej nam dziś formie, dopiero czeka na wynalezienie - i wcale nie jestem taki przekonany, że to właśnie Apple będzie tutaj w awangardzie.