Przez zmiany klimatu wiatry cichną, a turbiny wiatrowe zwalniają. To zły znak dla zielonej energii
Na całym świecie powstają coraz to nowe farmy wiatrowe, które miały pomóc w ograniczeniu poziomu emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Problem w tym, że wiatr nie chce z nami współpracować.
Farmy wiatrowe to aktualnie jedno z najbardziej popularnych odnawialnych źródeł energii. W ostatnich latach na świecie inwestuje się w tworzenie coraz to nowych farm wiatrowych składających się z coraz to większych wiatraków, które mogą generować coraz więcej energii elektrycznej. Dopiero co rozpoczęła pracę testowa turbina o mocy 14 MW, a już w przyszłym roku przebije ją chińska turbina generująca nawet 16 MW mocy. Wszystko zatem powinno zmierzać w dobrym, kierunku.
Do tanga trzeba dwojga
Same turbiny wiatrowe nie przydadzą się do niczego, gdy zabraknie jeszcze jednego kluczowego składnika - wiatru. Okazuje się bowiem, że o ile z roku na rok mamy do dyspozycji coraz więcej turbin wiatrowych, to samego wiatru jest coraz mniej. W efekcie turbiny wiatrowe nie są w stanie wykorzystywać w całości swojego potencjału do generowania energii elektrycznej, bo nie ma co napędzać ich wirników.
Wbrew pozorom jest to poważny problem, szczególnie dla krajów, które swoją strategię dochodzenia do zeroemisyjności czy neutralności klimatycznej oparły o przejście z wysokoemisyjnych (kopalnie) na zeroemisyjne źródła energii takie jak energia wiatrowa. Słabsze wiatry wiejące na Morzu Północnym sprawiły, że firmy energetyczne muszą wracać do tradycyjnych źródeł energii, bowiem farmy wiatrowe nie generują wystarczającej ilości energii elektrycznej.
Co ma człowiek do wiatraka?
Naukowcy są przekonani, że za „słabym wiatrem” stoją zmiany klimatu spowodowane przez człowieka. Proces ten wbrew pozorom nie należy do skomplikowanych. W toku globalnego ocieplenia klimatu bieguny szybciej się ogrzewają niż rejony tropikalne. W efekcie zmniejsza się różnica temperatur między tymi dwoma obszarami a tym samym na średnich szerokościach geograficznych słabną wiatry wiejącej w osi północ-południe, które napędzane były właśnie tymi różnicami. Od 1980 roku prędkość wiatrów na Ziemi spadła już o ponad 15 procent i trend ten nadal się utrzymuje.
Do takich samych wniosków doszli eksperci z Organizacji Narodów Zjednoczonych, którzy prognozują spadek średniej prędkości wiatru o kolejne 10 proc. do 2100 roku. Każdy taki spadek odbije się na wydajności farm wiatrowych, które od lat powstają na lądzie i na morzu.
Vortex, grupa specjalistów zajmujących się modelowaniem klimatu wskazuje, że północna Europa w 2021 r. doświadczyła już spadku prędkości wiatru o aż 15 procent. Efekt był katastrofalny: między lutym a marcem, brytyjskie farmy wiatrowe były w stanie wygenerować zaledwie 11 proc. energii w stosunku do tego co nominalnie powinny być w stanie wytworzyć. To był najdłuższy okres słabego wiatru od ponad dziesięciu lat. Takie okresy jednak mogą pojawiać się coraz częściej, a w takich sytuacjach do uzupełnienia zapasów energii konieczne będzie ponowne włączanie elektrowni węglowych. To nie jest kierunek, w którym chcielibyśmy zmierzać.