REKLAMA

Konferencja Apple'a - wszystko, co zobaczymy (i czego nie zobaczymy)

Apple zaprasza nas na konferencję 18 października. Jakie nowości zobaczymy, a czego na pewno nie zobaczymy?

13.10.2021 04.32
Apple zaprasza na konferencję 18 października. Co zobaczymy?
REKLAMA

Gwoli przypomnienia: Apple właśnie zaprosił nas na konferencję o nazwie „Unleashed”, która odbędzie się 18 października o godzinie 19:00 polskiego czasu.

REKLAMA

Późnojesienne konferencje Apple’a to zwykle czas premier sprzętów, które Gigant z Cupertino określa mianem „profesjonalnych”. Zwyczajowo to wtedy debiutują MacBooki Pro, Maki Pro, a nawet iPady Pro, lecz od zeszłego roku, ze względu na globalne problemy z dostępnością podzespołów, wszystkie utarte schematy premier można wyrzucić do kosza (tegoroczny iPad Pro zadebiutował na przykład wiosną). Co zatem zobaczymy w przyszły poniedziałek?

Nowy MacBook Pro to pewnik.

Pogłoski o nowych MacBookach Pro krążą od tak dawna, że ich premierę możemy raczej uznać za pewną. Wskazuje też na to nazwa wydarzenia, „Unleashed”, które można interpretować zarówno jako uwolnienie mocy nowych układów Apple M1X, które będą stanowić serce nowych laptopów, jak i dosłowne „zerwanie się ze smyczy”. Taką interpretację podsuwa np. Dieter Bohn z The Verge – skoro przewód to „smycz”, to powrót do złącza MagSafe można nazwać „zerwaniem ze smyczy”.

No właśnie – powrót złącza MagSafe. Obok nowego Apple Silicon to potencjalnie największa zmiana w nowych MacBookach Pro. Magnetyczne złącze było uwielbiane przez użytkowników, lecz wraz z debiutem MacBooka Pro 13 i 15 w 2016 r. zniknęło ze sprzętów Apple’a na dobre. W Cupertino mieli jednak mnóstwo czasu i jeszcze więcej uwag użytkowników do przełknięcia, by się przekonać, że laptopy z samymi złączami USB-C nie są właściwą drogą.

Z tego względu – rzekomo – w nowych MacBookach Pro ma powrócić magnetyczny port ładowania, a także pełnowymiarowy port HDMI oraz, jeśli wierzyć pogłoskom, slot na karty SD. W to ostatnie ani odrobinę nie wierzę, ale niewykluczone, że Apple zdecyduje się zastosować slot na karty microSD.

MacBook Pro 14 WWDC 2021 class="wp-image-1717839"
Tak ma wyglądać nowy MacBook Pro. Źródło: Renders by Ian

Oprócz zmiany portów nowe laptopy Apple’a mają mieć też nowy wygląd i trafić na rynek pozbawione TouchBara. Mniejszy MacBook Pro doczeka się również większego wyświetlacza. Jeśli wierzyć wcześniejszym doniesieniom, MacBook Pro 14 i MacBook Pro 16 mają się różnić tylko tym – rozmiarem wyświetlacza. Poza tym obydwa mają mieć dokładnie te same możliwości, choć niewykluczone, że do 16-calowej wersji trafi mocniejsza odmiana układu M1X.

Skoro zaś o M1X mowa, to mają rację ci, którzy żartują, że na zaproszeniu od Apple’a widać małe MacBooki prześcigające pecety z prędkością światła, bo jeśli pogłoski się potwierdzą, nowe laptopy nie będą miały sobie równych pod względem wydajności i czasu pracy.

Nowy czip Apple’a ma oferować 10-rdzeniowy procesor i 16- lub 32-rdzeniowy układ graficzny, a to wszystko połączone z 16 lub 32 GB zunifikowanej pamięci operacyjnej. Patrząc na to, co już dziś potrafi czip M1, na miejscu konkurencji zwoływałbym sztab kryzysowy. Apple M1 już dziś wyprzedza wydajnością większość procesorów Intela i AMD, także tych stosowanych w potężnych laptopach dla graczy. Ustępuje za to pecetom z dedykowanymi układami Nvidii i AMD pod względem wydajności graficznej, co właśnie ma zmienić czip M1X. M1 jest za to bezkonkurencyjny, jeśli chodzi o czas pracy, niezależnie od obciążenia komputera. Jeśli M1X będzie równie energooszczędny, będziemy mieli do czynienia z prawdziwą rewolucją; dzisiejsze stacje robocze z Windowsem 10 potrafią pracować pod pełnym obciążeniem przez góra 2-3 godziny bez ładowania. Nowe MacBooki Pro prawdopodobnie będą mogły pracować znacznie dłużej.

Nowy iMac to wciąż wielka niewiadoma.

Apple na początku tego roku pokazał iMaca z czipem M1 i zaskoczył wszystkich, pokazując go tylko w jednym rozmiarze – 24”. Zwyczajowo iMaki debiutowały w dwóch rozmiarach, mniejszym i większym (27”). Jest jednak wysoce prawdopodobne, że to celowa zagrywka; Apple zaprojektował małego iMaca z myślą o klientach indywidualnych, zaś w laboratoriach skrywa większy, 30- lub 32-calowy wariant, dedykowany prosumentom.

Późnojesienna konferencja byłaby idealnym momentem na zaprezentowanie tego większego iMaca, który równie dobrze mógłby nosić nazwę iMaca Pro. Takie rozgraniczenie miałoby mnóstwo sensu i wpisywałoby się w obecny układ portfolio Apple’a.

Jeśli zobaczymy nowego iMaca (Pro), to będzie on wyposażony w ten sam czip co nowe MacBooki Pro 14 i 16. Niewykluczone jednak, że dzięki lepszemu designowi termicznemu będzie on działał od nich nieco szybciej, lub że Apple trzyma wersję z 32-rdzeniowym GPU właśnie dla swojego komputera stacjonarnego, podczas gdy laptopy otrzymają wariant z 16-rdzeniowym GPU.

Niestety wszelkie pogłoski na temat większego komputera stacjonarnego od Apple’a ostatnio ucichły i nie mamy na jego temat żadnych potwierdzonych informacji. Jeśli faktycznie taki komputer zadebiutuje w poniedziałek, jego istnienie jest póki co skutecznie strzeżoną tajemnicą.

Na nowego Maca Pro nie ma co liczyć.

Na początku tego roku pojawiły się informacje, jakoby Apple pracował nad nowym Makiem Pro i Makiem Pro mini. Te informacje są z całą pewnością prawdziwe, bowiem Apple na pewno szykuje następcę swojego komputera dla profesjonalistów, ale szanse na to, byśmy go ujrzeli w tym roku, są bliskie zeru.

Wskazują na to inne doniesienia, które mówią, iż Apple ma w głębinach swoich laboratoriów gotowy czip ARM z 32-rdzeniowym CPU, z czego wszystkie byłyby rdzeniami o wysokiej wydajności (M1X ma mieć 8 rdzeni o wysokiej wydajności i 2 rdzenie energooszczędne). Taki czip miałby trafić do topowego Maca Pro, zaś jego słabsza wersja, z 16 rdzeniami o wysokiej wydajności, do mniejszego Maca Pro mini.

Co ciekawe, niektóre raporty sugerują, że ów potężny układ ARM ma zadebiutować jeszcze w tym roku w nowym iMacu Pro. Osobiście nie wierzę w te doniesienia, ale o ich prawdziwości (czy też nieprawdziwości) przekonamy się już za tydzień.

Apple AirPods 3? To byłaby przedziwna kombinacja, ale kto wie.

O Apple AirPods 3 wiemy bardzo wiele od bardzo dawna, a jednak z jakiegoś powodu nadal nie ujrzały one światła dziennego. Wynika to prawdopodobnie z braku jakichś komponentów, które są niezbędne do masowej produkcji urządzenia. Nie zobaczyliśmy AirPodsów 3 ani podczas wiosennej premiery iPadów, ani podczas WWDC, ani podczas jesiennej premiery iPhone’ów. Być może zatem zobaczymy je podczas premiery nowych MacBooków Pro, choć byłaby to przedziwna kombinacja ogłoszeń – najtańsze w ofercie słuchawki tuż obok najdroższych w ofercie komputerów.

Tak mają wyglądać Apple AirPods 3 class="wp-image-1731441"
Tak mają wyglądać Apple AirPods 3

Bardziej spodziewałbym się prezentacji nowej generacji Apple AirPods Pro lub nawet odświeżonych Apple AirPods Max, być może z obsługą standardu AirPlay, który pozwoliłby w pełni cieszyć się możliwościami odblokowanymi przez formaty Apple Music HiFi – lossless i Hi-Res Lossless. W obecnym krajobrazie Apple Music dostarcza wyższej jakości muzykę na smartfonach z Androidem i słuchawkach konkurencji, niż na kombinacji iPhone’a i AirPodsów. To niedopuszczalna sytuacja, której Apple z pewnością prędzej czy później zaradzi, choć szanse na to, że stanie się to w poniedziałek, są raczej niewielkie.

Apple wytacza ciężkie działa na rynku komputerów osobistych.

Po latach pozostawania MacBooków w kompletnej niszy, laptopy z czipami M1 po raz pierwszy od lat spowodowały raptowny wzrost popularności komputerów Apple’a. MacBooki Pro mogą dokonać tego samego, zwłaszcza że mają zaoferować połączenie niedostępne nigdzie indziej – potężną wydajność połączoną z bardzo długim czasem na jednym ładowaniu, nawet podczas pracy z pełnym obciążeniem. Tego nie potrafi żaden laptop z Windowsem 10, tak jak żaden laptop z Windowsem nie potrafi zaoferować tej samej wydajności z zasilaczem i bez zasilacza, ze względu na większe zapotrzebowanie energetyczne podzespołów.

REKLAMA

MacBook Pro 14 i 16 będzie tych ograniczeń pozbawiony, a warto też zauważyć, że po raz pierwszy od lat w zasadzie zniknął argument ceny – komputery dla profesjonalistów są porównywalnie wycenione, niezależnie od tego, czy mówimy o maszynach Apple’a, Della, Asusa czy Razera. A skoro cena nie gra już roli, to zostaje wybór między suchą mocą obliczeniową i możliwościami maszyny. Tutaj Apple ma wiele do wygrania.

Jeszcze więcej Apple może wygrać, jeśli faktycznie zaprezentuje iMaca z potężnym czipem. Na rynku pecetów wciąż panuje paraliż, a podzespoły albo są niedostępne, albo horrendalnie drogie. Dla przeciętnego konsumenta to co najwyżej drobna niedogodność, ale dla profesjonalistów potrzebujących nowej maszyny na tu i teraz, to ogromny problem. Jeśli nowy iMac (czy nawet nowy MacBook Pro) istotnie będzie tak potężny, jak zapowiadają, a do tego będzie go można kupić od ręki, to przez sam fakt dostępności może on skusić tych użytkowników, którzy wcześniej nie brali komputerów Apple’a pod uwagę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA