REKLAMA

Microsoft chce za pomocą Teamsów naprawić błąd sprzed lat. Tylko Kowalski się raczej na to nie nabierze

Microsoft z dość dużą pompą ogłosił angaż byłego eksperta Ubera. Ten ma pomóc firmie odzyskać rynek stracony na rzecz Messengera, WhatsAppa i iMessage. Biorąc pod uwagę sytuację na rynku, nie wróżę sukcesu.

18.08.2021 09.31
skype microsoft teams groupme
REKLAMA

Manik Gupta – były dyrektor produktu Ubera, obecnie wiceprezes działu rozwiązań komunikacyjnych Microsoftu – będzie miał przed sobą trudne zadanie. Ma za cel odzyskanie rynku, na którym wiele lat temu Microsoft miał bardzo mocną pozycję. I na którym, przez swoją niemoc i niedbalstwo, został zepchnięty na margines.

REKLAMA

Chodzi o rynek konsumenckich usług komunikacyjnych, takich jak WhatsApp czy iMessage. Zadanie będzie wiązało się z dodatkowym wyzwaniem, jakim jest ogromna popularność Microsoft Teams. I perwersyjna strategia Microsoftu, zakładająca, że użytkownik indywidualny wręcz marzy o używaniu po godzinach pracy tych samych aplikacji, z których musi korzystać w firmie.

Microsoft Teams, Skype i GroupMe. Ich historia jest bardzo smutna.

Microsoft swego czasu był liczącą się siłą na rynku komunikatorów internetowych. Jego MSN Messenger co prawda nigdy nie zdobył popularności w Polsce, ale był bardzo popularny na innych rynkach. Microsoft zdecydował się jednak zastąpić go Skype’em. Przejął ówczesnego lidera rozwiązań telekomunikacyjnych za miliardy w… najgorszym możliwym momencie.

W trakcie przejmowania Skype’a ogromną popularność na masowym rynku zaczęły zdobywać smartfony. Energooszczędne urządzenia komunikujące się z Internetem w zupełnie inny sposób, co tradycyjne PC. Protokół Skype’a był do tego zupełnie nieprzystosowany. A Microsoft wykazał się absurdalną wręcz niemocą do naprawy tego stanu rzeczy. Przenosiny infrastruktury Skype’a do chmury Azure były opóźnione o całe miesiące, usługa kompletnie nie radziła sobie w nowej technicznej rzeczywistości. Gdy w końcu uporano się z problemami, było już zbyt późno.

 class="wp-image-1825777"
Microsoft Skype

Facebook zagarnął ten rynek dla siebie produktami typu WhatsApp czy Facebook Messenger, a użytkownicy iPhone’ów przyzwyczaili się do wygody iMessage. Skype nadal ma niemałą bazę użytkowników, ale z kwartału na kwartał, z roku na rok nieustannie ich traci. Na większości rynków udziały Skype’a to jakieś 10-20 proc. Anomaliami są Rosja, Hiszpania, Niemcy i Australia, gdzie Skype kontroluje połowę całego rynku komunikatorów. Globalnie Microsoft ma jednak kompromitująca pozycję. I mimo wielu prób, coś nie umie wyrwać Facebookowi choćby części straconych użytkowników.

Jest jeszcze GroupMe. Że co? Jakie GroupMe? Ależ to bardzo dobre pytanie. GroupMe to eksperyment przeprowadzony wiele lat temu przez Skype’a, jak ten był jeszcze niezależnym bytem. To dużo prostszy komunikator, bazujący na numerach telefonu, nie jest w żaden sposób zgodny z siecią Skype. Microsoft odziedziczył GroupMe po przejęciu Skype’a i… chyba o nim zapomniał. Produkt nie jest w żaden sposób promowany. Nigdzie. Niemal nikt go nie używa. A zarazem jest nieustannie rozwijany na wszystkich popularnych systemach, często otrzymując aktualizacje. GroupMe jest już 10 lat pod skrzydłami Microsoftu, a ten go uparcie ignoruje. Trudno to zrozumieć.

 class="wp-image-1825789"
Microsoft GroupMe

A co w grupie smutnych historii robi Microsoft Teams? Przecież usługa ta to historia absurdalnego wręcz sukcesu. Teams to pierwszy od wielu lat zupełnie nowy produkt Microsoftu, który chwycił. Firmy i przedsiębiorstwa zdają się ubóstwiać Teams, usługa cieszy się imponującym i nieustannym napływem nowych użytkowników. Tyle że Microsoft chce wykorzystać sukces Teams w firmach do walki na rynku konsumenckim.

Nie jestem pewien, czy Kowalski na pewno marzy o służbowych aplikacjach podczas odpoczynku.

Usługi Teams nie znam. W pracy używamy konkurencyjnej platformy, zaś wersji Microsoft Teams dla użytkowników indywidualnych nie używa nikt, kogo znam. Zakładam jednak, że skoro Teams cieszy się takim powodzeniem, to jest to udana usługa. Na pewno doskonale sprawdza się w firmach i przedsiębiorstwach.

Microsoft nieustannie zakłada, że Kowalscy chcą korzystać z takich samych narzędzi w domu i w pracy. Patrząc na gołe liczby, wniosek ten wydaje się właściwy. Microsoft 365 dla użytkowników indywidualnych to duży sukces komercyjny, liczba abonentów z kwartału na kwartał wyłącznie rośnie. Tyle że… nie jestem pewien, czy to akurat właśnie dlatego, że stereotypowy Kowalski bardzo chce prowadzić księgowość domową w Excelu, którego zna z pracy.

 class="wp-image-1825786"
Microsoft Teams dla użytkowników indywidualnych

Microsoft 365 jest pakietem usług wycenionym bardzo atrakcyjnie. Nie ma na to publicznie dostępnych badań, ale jestem szczerze przekonany, że spora część milionów użytkowników Microsoft 365 Home płaci te 30 zł miesięcznie chociażby za terabajt przestrzeni w chmurze OneDrive, co samo w sobie jest atrakcyjną ofertą. A Worda, Outlooka, darmowe minuty Skype czy Accessa ma przy okazji, w gratisie. Być może nawet nigdy ich nie używając na rzecz usług innych firm.

Nie jestem więc pewien, czy sukces Microsoft Teams da się jakkolwiek przełożyć na stawienie czoła takiemu WhatsAppowi. Nawet jeśli Teams to świetne narzędzie – wierzę – to naturalnym odruchem po pracy jest zamknięcie tych wszystkich świetnych narzędzi w diabły i odpalenie czegoś kojarzącego się z rozrywką i odpoczynkiem. Zresztą widać to po zawrotnej popularności Teams dla użytkowników indywidualnych. Jestem przekonany, że duża część z was o takiej wersji dowiaduje się dopiero teraz, z tego tekstu. I nie jest nią przesadnie zaintrygowana.

Tym niemniej Microsoft zdaje się szykować do porzucenia Skype’a na rzecz Teams. Przesiadka nie będzie aż tak dramatyczna, jak kiedyś z MSN Messenger na Skype’a – Teams korzysta z technologii Skype’a i pozwoli na łatwą przeprowadzkę. W systemie Windows 11 próżno szukać aplikacji Skype (choć można ją sobie doinstalować). System jest za to już na poziomie powłoki zintegrowany z Microsoft Teams.

Na takie pobojowisko wkracza Manik Gupta. Cóż, powodzenia.

REKLAMA

Gupta swoją karierę zrobił w Google’u, przez siedem lat był menedżerem produktu Mapy Google. W 2015 r. przeszedł do Ubera, pełniąc podobną rolę. Opiekował się więc usługami będącymi absolutnymi liderami w swoich kategoriach. Teraz musi wykombinować, jak zachęcić młodzież i normalsów do Teamsów, a także co począć ze Skype’em i GroupMe. Mając na uwadze, że są to produkty firmy kojarzącej się głównie z pracą biurową i chmurą obliczeniową, zamiast z czymś fajnym. No dobrze, jest jeszcze Xbox, ale ten tu nie pomoże.

Będę pod wielkim wrażeniem, jeżeli nowy Product Officer cokolwiek zmieni. Powiem więcej, nie mogę się doczekać by poznać jego strategię. Na dziś bowiem sytuacja Microsoftu na rynku konsumenckich komunikatorów internetowych wygląda jak płonące pobojowisko, po którym mogą już zostać tylko popioły.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA