Rolnicy w ukropie, a jedzenia coraz mniej. Globalne ocieplenie pozdrawia
Tak wynika z badania, które ukazało się właśnie w czasopiśmie Nature Climate Change. W porównaniu do danych z 1961 r. faktyczna wydajność, jeśli chodzi o hodowlę zwierząt i uprawę roślin spadła o 21 proc. Wszystko przez to, że na Ziemi robi się coraz cieplej.
Póki co ten spadek jest bardzo dobrze maskowany przez postęp technologiczny, wykorzystanie nowych, wydajniejszych nawozów i globalizację handlu. Dzięki temu wydajność rolnictwa nadal nadąża za naszym rosnącym zapotrzebowaniem na żywność.
ONZ prognozuje, że do 2050 r. liczba ludzi zamieszkujących Ziemię wzrośnie do ponad 9 miliardów, a więc produkcja żywności będzie musiała wzrosnąć o ok. 70 proc., żeby nas wykarmić. Czyli: ma rosnąć, a spada. Super. Oznacza to, że produkcja roślinna będzie musiała zwiększać się co roku o prawie 1 mld ton, a produkcja mięsa mniej więcej o 200 ton rocznie. Sporo.
Wpływ globalnego ocieplenia na produkcję żywności
W badaniach oceniających wpływ globalnego ocieplenia na wydajność rolnictwa zastosowano następującą metodykę: zmierzono wszystkie czynniki składające się na wydajność, czyli siłę roboczą, wykorzystanie nawozów i sprzętu (w tym technologii). Udział tych czynników został przeanalizowany w przedziale czasowym od 1961 r. do 2019 r.
Wniosek ten nie jest taki oczywisty. W ostatnich dziesięcioleciach wydajność rolnictwa bowiem wzrosła. Naukowcy zaznaczają jednak, że wzrost ten był niewspółmierny do wzrostu czynników omawianych wyżej. Jednym słowem: rolnikom idzie coraz lepiej, ale w coraz gorszych warunkach spowodowanych falami upałów, długotrwałymi suszami, ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi niszczącymi uprawy.
Kolejnym problemem jest fakt, iż intensyfikacja rolnictwa w celu zwiększenia produkcji sama w sobie spowodowała poważne szkody środowiskowe. Wylesianie coraz większych obszarów pod pastwiska, postępująca erozja gleby w wyniku procesów rolniczych, zanieczyszczenie środowiska wykorzystywanymi w rolnictwie pestycydami, rosnące zużycie zasobów wody pitnej i emisja ogromnej ilości gazów cieplarnianych. To elementy dodatkowo napędzające globalne ocieplenie i przyczyniające się do naturalnego spadku wydajności naszej planety, jeśli chodzi o produkcję rolniczą.
Zmiany klimatyczne najbardziej zagrażają mniej rozwiniętym krajom
Regiony, w których rolnicy najszybciej odczują pogarszające się warunki to Ameryka Środkowa i Afryka, gdzie większość gospodarstw rolnych prowadzonych jest metodami tradycyjnymi. Często bez udziału jakichkolwiek maszyn, czy też zaawansowanych nawozów. Naukowcy ostrzegają, że dalszy spadek wydajności w tych regionach może doprowadzić do coraz częściej występujących klęsk głodowych i zmusić tamtejszą ludność do masowych migracji. Na które nikt oczywiście nie jest przygotowany.
Autorzy badania nie wskazali żadnego punktu zwrotnego, po przekroczeniu którego nasza wydajność, jeśli chodzi o produkcję żywności, przestanie rosnąć. Na razie dowiedzieliśmy się tylko, że przez ostatnie 50-kilka lat możliwości naszej planety pod tym względem spadły o ponad 20 proc. Na razie udaje nam się równoważyć ten fakt rozwojem technologii. Wątpię jednak, aby udało nam się maskować ten spadek naturalnej wydajności w nieskończoność, szczególnie przy wciąż rosnącej liczbie ziemskiej populacji. Osiągnięcie punktu krytycznego wydaje się być więc tylko kwestią czasu. A tego mamy coraz mniej.