Nie wyobrażasz sobie przetrwania pandemii bez internetu? Oni musieli
Według raportu opublikowanego przez Access Now, państwa rządzone twardą ręką kontynuowały blokowanie i cenzurowanie internetu mimo jego ogromnej roli podczas społecznej izolacji. Władze Indii pacyfikowały niepokoje w ten sposób aż 109 razy.
Zdalna praca i nauka, ułatwiony kontakt z rodziną, źródło informacji o ważnych sprawach dla lokalnej ludności, jak i informacje ze świata – to część z kluczowych zasług Internetu, które istotnie pomogły milionom na całym świecie przetrwać pandemię COVID-19 we względnej normalności. Aż trudno sobie wyobrazić, by w tak trudnych czasach którykolwiek rząd represjonował swoich obywateli przez odcięcie im dostępu do sieci.
Tymczasem, jak się okazuje, dla niektórych władz pandemia zmieniła niewiele, a łączność internetowa to w wielu miejscach na świecie przywilej – nie standard. Jak wykazuje raport od Access Now, w minionym roku 29 krajów intencjonalnie odłączyło bądź ograniczało przepustowość w sieci swoim obywatelom.
Rekordzistą w tego rodzaju działaniach są Indie, które w ubiegłym roku 109 razy odłączały wszelki dostęp do Sieci poza łącznością 2G, głównie na terenie Kaszmiru. Najdłuższa przerwa w łączności trwała od sierpnia 2019 r. do stycznia 2020 r.. Po tym czasie uruchomiono 2G, a po 18 miesiącach LTE. W tym czasie nauka zdalna była w zasadzie niemożliwa, a celem blackoutu było tłumienie niezadowolenia społecznego.
Poważne problemy z łącznością internetową trapią też Mjanmę. Trwają już od ponad roku z uwagi na tamtejsze polityczne niepokoje. Na 415 dni odcięto też stałą łączność internetową prowadzącą do obozów uchodźców w Bangladeszu.
Nie tylko odległa Azja. Apetyt na polityczną kontrolę internetu miał też w trakcie pandemii jeden kraj europejski.
Podczas wyborów na Białorusi władze zdecydowały się wyłączyć obywatelom dostęp do usług społecznościowych, komunikatorów internetowych i usług VPN. Nie powstrzymało to jednak Białorusinów przed wyjściem na ulicę, co wywołało reakcję w formie całkowitego wyłączenia łączności internetowej w dniach 9-12 sierpnia 2020 r. Na szczęście to jedyny przykład z Europy.
Dużo więcej można ich czerpać z krajów arabskich. Od stycznia 2020 r. 80 proc. infrastruktury internetowej w Jemenie zostało zniszczonej – rzekomo przez bojowników Ruchu Huti. Dostęp do informacji na temat COVID-19 dla statystycznego Jemeńczyka w zasadzie nie istnieje. Na dodatek brak realnego dostępu do internetu czyni pracę placówek działających w ogarniętym kryzysie Jemenie nie lada wyzwaniem.
Internet był wyłączany ze względów politycznych również w Jordanii – protest tamtejszych nauczycieli zorganizowany na łamach mediów społecznościowych skutkował całkowitym odłączeniem dostępu do nich pomiędzy lipcem a sierpniem ubiegłego roku.
Szkody wywołane tymi działaniami są trudne do oszacowania. Największą wydaje się ta związana z pozyskiwaniem wiedzy i edukacji. Brak dostępu do sieci oznacza brak dostępu do zamkniętej szkoły i brak możliwości korzystania z wykładów i zajęć online. Że o bieżących informacjach w związku z pandemią COVID-19 nawet nie wspomnę – bo to przytłaczająco oczywiste.