Przybył król. Sony A1 - pierwsze wrażenia
W moje ręce na chwilę trafił Sony A1, czyli gorąca nowość sprzed tygodnia. Wiele na temat specyfikacji aparatu przeczytacie w poprzednim artykule o Sony A1. Tu skupiłem się bardziej na praktyce, czyli pierwszych wrażeniach i zdjęciach testowych.
Dużo lepiej leży w dłoniach, ale wciąż jest gorzej niż w wielu aparatach konkurencji
Sony A1 jest wierny stylistyce serii Sony Alpha. Korpus jest tylko minimalnie większy od A9 II (A1: 128,9 × 96,9 × 80,8 mm vs. A9 II: 129 × 96 × 76 mm) i ma nieco większą wagę (737 g vs. 678 g). Aparat wykonano ze stopu magnezu i solidnie uszczelniono w stopniu nawet wyższym niż dotychczas - przynajmniej w teorii – w praktyce nie miałem okazji tego sprawdzić.
To, co mogłem sprawdzić, to praktyczne wrażenia z pracy nowym korpusem. Sony A1 ma wyraźnie głębszy i lepiej wyprofilowany grip z przodu. Jeśli ktoś pracuje na Sony A7 III to poczuje wielką zmianę. Użytkownik nowego Sony A7S III aż takiej różnicy nie zobaczy, ale mam wrażenie, że i tak uchwyt w A1 jest nieco lepiej wyprofilowany.
Ogólnie zatem Sony A1 dobrze leży w dłoniach, lepiej niż jakikolwiek aparat tej marki. Mimo wszystko moim zdaniem wciąż komfort pracy jest gorszy niż w większości pełnoklatkowych bezlusterkowców Canona czy Nikona. Miałem przez chwilkę Nikona Z6 II i to jest inna bajka. Bez wątpienia lepiej leży w dłoniach, sprawia wręcz wrażenie jakby był ich częścią. Podobnie Canon EOS R6, choć trzeba przyznać, że ten model jest jednak nieco większy, co powoduje, że ma też większy grip.
Ergonomia jak w A9 II
Pod względem ergonomii Sony A1 jest niemal identyczny do Sony A9 II. Jedyne różnice, jakie zauważyłem to:
- Dodanie trybu H+ na lewej tarczy. Wybierając ten tryb, włączamy prędkość 30 kl./s z migawką elektroniczną. Prędkość zdjęć w trybach H, M, L można dowolnie edytować.
- Przycisk blokady tarczy AF (lewa, pod tarczą trybów) został inaczej ulokowany. Blokadę można zwolnić kciukiem, a nie palcem wskazującym jak w A9 II. Mówiąc inaczej: przycisk jest z tyłu aparatu, a nie z przodu, co w praktyce ma dużo większej sensu.
- Zmieniono układ trybów pracy na prawej tarczy u góry. W A9 II tryb wideo jest ulokowany po przeciwnej stronie tarczy. W A1 tryb wideo oraz M są obok siebie, dokładnie tak jak w A7S III. Dzięki temu możliwe jest szybsze przełączanie się pomiędzy trybem foto i wideo.
Sony A1 to zdecydowanie najlepszy bezlusterkowiec tej marki pod względem ergonomii. Sprawdzona konstrukcja z wieloma tarczami i przyciskami ulokowanymi w odpowiednich miejscach to wielki atut tego aparatu. Testując Sony A1, dostrzegłem nawet, że większość przycisków ma inne rozmiary. Jeśli mamy dwa identyczne przyciski obok siebie (np. pogląd i kasowanie), to jeden jest płaski i wyraźnie bardziej wypukły, a drugi wklęsły i mocniej zagłębiony. To sprawia, że trudno jest je pomylić, obsługując aparat bez patrzenia.
Na dużą pochwałę zasługuje także duży, wyraźnie fakturowany, idealnie ułożony joystick do zmiany punktów AF. Wszystkie tarcze i przyciski pracują z dużą kulturą, są precyzyjne, a ogólna obsługa aparat przyjemna i prosta.
Minusy? Większość droższych bezlusterkowców na rynku ma dedykowany przełącznik do szybkiego przechodzenia z trybu foto na wideo i odwrotnie. W Sony A1 i w innych modelach tego producenta takiego przełącznika bardzo brakuje. Przełączanie tarczy trybów z koniecznością wciskania blokady to rozwiązanie w porządku, jeśli robimy to sporadycznie i bez rękawiczek. Jeśli potrzebujemy szybko i często przechodzić z jednego trybu na drugi albo robić to w rękawiczkach, jak ja w czasie testu, to zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest osobna, dobrze wyprofilowana dźwignia.
Poza tym mi brakuje w Sony A1 dodatkowego ekranu LCD u góry, jak w Canonie EOS R5 czy Nikonach Z. To jednak kwestia indywidualna, bo nie każdy takiego ekranu potrzebuje.
Ekran pozostał po staremu, ale jest nowe menu i świetny wizjer
W Sony A1 zastosowano ten sam ekran LCD, co w większości współczesnych modeli tego producenta. To 3-calowy, dotykowy ekran LCD o rozdzielczości 1,44 mln punktów. Jakość obrazu jest w porządku, do momentu jak nie porównamy go z wyświetlaczami w innych zaawansowanych bezlusterkowcach, nawet tych kosztujących 1/3 ceny A1. W sprzęcie tej klasy oczekiwałbym czegoś więcej niż odgrzewany kotlet sprzęt kilku lat. Solidny, ale jednak tracący nieświeżością.
Kontrowersyjną decyzją okazało się zastosowanie klasycznego mechanizmu odchylania (około 107° w górę, około 41° w dół), a nie monitora odchylanego o 180 stopni np. do nagrywania vlogów. Gdy zapytałem przedstawicieli Sony Europe o to, dlaczego podjęli taką decyzję, nikt nie podał szczególnego jej uzasadnienia.
Moim zdaniem to nie jest zła decyzja. Wielu fotografów mimo to preferuje ekran ułożony w linii matrycy, który można odchylić dużo szybciej niż wyświetlacz na bocznym przegubie. Sony A1 to nie jest sprzęt typowo projektowany pod vlogi, a przy nagrywaniu materiałów wideo taki ekran dobrze się sprawdza, a jeśli nie jest wystarczający, podłączamy ekran zewnętrzny.
Mimo wszystko szkoda, że producent nie zdecydował się na zastosowanie nowego mechanizmu i od razu także nowego, lepszego ekranu. Ekranu z mechanizmem uniwersalnym, łączącym oba rozwiązania. Takim jak w Panasoniku Lumix S1R czy chociażby podobnym jak w Fujifilm X-T3 z możliwością odchylania ekranu przy zdjęciach pionowych. Wyświetlacz to niestety jeden z najsłabszych punktów tego aparatu.
Dla odmiany ogromne wyrażenie robi wizjer elektroniczny OLED Quad-XGA o rozdzielczości aż 9.44 mln punktów z odświeżaniem na poziomie 240 Hz i powiększeniem 0.90x. Dla porównania Sony A7S III ma identyczna rozdzielczość, ale dwa razy niższe odświeżanie 120 Hz.
Praca przy wykorzystaniu wizjera to czysta przyjemność - nie tylko dlatego, że jakość obrazu jest wyśmienita, a powiększenie duże, ale dlatego, że aparat nie ma efektu blackout, czyli zaciemnienia pomiędzy klatkami w serii.
Sony A1 ma także nowe menu, które w pełni wspiera tryb dotykowy. No, może nie takie zupełnie nowe, bo widzieliśmy je już w Sony A7S III. Mamy tu podział na główne kategorie, zakładki i funkcje umieszczone głębiej, a całość jest ułożona w logiczny sposób. W menu działa też dotyk. Jest zdecydowanie lepiej w porównaniu do starego menu, na które większość twórca narzekała, ale nadal potrzeba trochę czasu, aby się do niego przyzwyczaić i dobrze zrozumieć.
Mnóstwo gniazd, podwójne sloty na karty pamięci i solidny akumulator
Sony A1 ma być flagowcem wśród flagowców, więc zadbano także o dostępność w nim wielu różnych gniazd i portów. Z boku znajdziemy port Ethernet, port synchronizacji dla lamp błyskowych, micro-B USB, 2x minijack do podłączenia mikrofonu oraz słuchawek i pełnoprawne HDMI. Do tego nie zabrakło USB-C 3.2 10 Gbps z funkcją Power Delivery, co oznacza, że aparat można ładować z power banka.
Z drugiej strony ulokowano dwa wielofunkcyjne sloty na karty pamięci. W każdym slocie można skorzystać z karty SDHC UHS-I/II lub CFexpress typu A. Jeśli chcemy korzystać ze wszystkich możliwości aparatu, jak ze zdjęć z prędkością 30 kl./s, trzeba się wyposażyć w kartę CFexpress typu A. Na szczęście, wiele trybów wideo zadziała na kartach SDHC o wysokiej prędkości, więc nie trzeba od razu inwestować w drogie karty.
Aparat jest napędzany akumulatorem NP-FZ100, który według standardów CIPA ma pozwolić na wykonanie do 530 (monitor LCD) lub 430 (wizjer) zdjęć bez ładowania na jednym akumulatorze. W praktyce udało mi się spokojnie przebić te wartości, ale fotografowałem dużo serii. To z resztą bardzo indywidualna sprawa. Przy prędkości 30 kl./s wystarczy fotografować 20 s., aby uzyskać 600 zdjęć. Mogę zapewnić, że Sony A1 nie wykorzysta w tym czasie całego akumulatora! Robiąc pojedyncze zdjęcia i często podglądając je na ekranie, powinniśmy spokojnie osiągnąć 500-700 zdjęć bez ładowania.
Imponujące 50 Mpix i nowa migawka o dźwięku jak w karabinku z tłumikiem
Sony A1 otrzymał nową, pełnoklatkową matrycę Stacked CMOS o imponującej rozdzielczości 50 megapikseli, która współpracuje z ulepszonym procesorem BIONZ XR. Aparat umożliwia wykonywanie zdjęć z czułością w zakresie ISO 50 - 102400, prędkością zdjęć seryjnych do 30 kl./s przy migawce elektronicznej i do 10 kl./s przy migawce mechanicznej.
Minimalny czas naświetlania to 1/32 000 s przy migawce elektronicznej i 1/8000 s. przy migawce mechanicznej. Co istotne nawet przy maksymalnej prędkości nie doświadczymy efektu blackout, czyli ciemnych klatek pomiędzy zdjęciami w serii. Nie zabrakło systemu stabilizacji matrycy, który oferuje skuteczność na poziomie 5,5 EV.
Jakość obrazów z Sony A1 jest bardzo dobra, ale trzeba się liczyć, że na wyższych czułościach będzie trochę szumów. Tu cudów nie ma - mamy matrycę o rozmiarze 35.8 x 23.8 mm, na której upakowano dużo pikseli. Pierwsze szumy pojawiają się przy ISO 800, a maksymalna użyteczna wartość to ISO 6400, chociaż fotografie wykonane z taką czułością mają widocznie dużo cyfrowego ziarna. Wyższe wartości mają zła jakość.
Jeśli zdjęcia nie są dobrze naświetlone to widać całkiem sporo szumu nawet przy ISO 400. Pod tym względem to nie jest poziom czołowych matryc o niższej rozdzielczości, ale znów pamiętajmy, że to 50 Mpix. Kilka lat temu powiedzielibyśmy, że to dobra jakość jak ma matryce o rozdzielczości 24 Mpix. Dziś ten poziom jest osiągalny przy 50 Mpix.
Mimo to fotografie mają mnóstwo detali, są niezwykle dokładne i mają przyjemne kolory, chociaż to akurat dosyć subiektywna sprawa, bo niektórzy nie przepadają za barwami z aparatów Sony.
Rozdzielczość 50 Mpix sprawia, że możemy swobodnie kadrować obrazy i nadal mieć zdjęcia o użytecznej rozdzielczości.
Możemy także korzystać z trybu Super35 (APS-C), w którym zdjęcia są cropowane x1,5 i wciąż uzyskujemy rozdzielczość 21 Mpix.
Na koniec smaczek, czyli nowa migawka. Firma Sony opracowała migawkę, która pozwala na synchronizację błysku z prędkością do 1/200 s. przy użyciu migawki elektronicznej, 1/400 s. przy użyciu migawki mechanicznej lub nawet 1/500 s. korzystając z migawki mechanicznej w trybie crop APS-C.
Nieco więcej o nowej migawce napiszę w pełnym teście. Tu wrzucam nagranie pracy migawki mechanicznej, która ma niezwykły dźwięk, niespotykany w innych aparatach. W trybie seryjnym przy 10 kl./s brzmi trochę jak dźwięki ptaka. W trybie zdjęć pojedynczych przypomina mi strzał z karabinka snajperskiego z tłumkiem. To lubię!
Autofokus działa wzorowo
Sony A1 ma system bazujący na detekcji fazy z 759 punktami pokrywającymi 92 proc. kadru oraz 425 punktów detekcji kontrastu.
W praktyce autofokus w Sony A1 działa wyśmienicie. Nawet w przeciętnych czy słabych warunkach ustawia ostrość w mgnieniu oka, jest do tego precyzyjny.
Największe wrażenie robi system Real-time Eye AF, który już w Sony A9 II dawał świetne rezultaty. W Sony A1 poprawiono go jeszcze o 30 proc. W dodatku aparatu potrafi śledzić zwierzęta oraz ptaki, ustawiając punkt ostrości na oko. W każdym przypadku system działa imponująco, wykrywając oko nawet na bardzo małym i dosyć odległym obiekcie. Nowe algorytmy zapewniają utrzymanie śledzenia nawet wtedy, gdy siedzący ptak nagle podejmie lot lub gdy nagle zmieni się kadr - to zdanie to cytat z informacji prasowej, ale mogę je przepisać, bo jest w pełni prawdzie.
Sony A1 daje niezwykły komfort i poczucie zaufania do systemu AF, którego nie czułem do tej pory - przynajmniej w trybach wykrywania twarzy i oczu. W większości innych aparatów ten system działa, ale nie zawsze. Czasami się gubi, kiedy indziej nie rozpoznaje twarzy albo ustawia nagle kwadrat na drzewie czy lampie samochodu. W czasie krótkich testów nie zaważyłem, aby takie sytuacja miały miejsce w Sony A1. Nawet jeśli aparat nie wykrywa poprawnie oka czy twarzy, to i tak ustawia ostrość na tym obiekcie.
Wideo po królewsku
O funkcjach filmowych aparatu Sony A1 można by napisać osoby, obszerny materiał. I pewnie to zrobimy za jakiś czas, jak dostaniemy aparat na dłuższe testy.
Sony A1 oferuje wideo 8K 30 kl./s 4:2:0 10 bit wewnętrznie przy użyciu kodeka XAVC HS. Nawet w 8K obraz jest skalowany z 8,6K. W praktyce jest równie dobrze, jak mogliśmy się spodziewać. Sony A1 daje świetną, wręcz imponującą szczegółowość materiału 8K. Filmy mają przyjemną plastykę. Na przykładowych nagraniach widać dobrą reprodukcję kolorów w nocnej sesji wśród neonów. Te obrazy nadal mają kolory charakterystyczne dla aparatów marki Sony, ale dużo przyjemniejsze i wyraźnie lepsze niż w starszych modelach, jak Sony A7 III.
Unikalną cechą jest także możliwość nagrywania w 4K 120 kl./s. Aparat umożliwia wybór zapisu w pełnym klatkażu lub automatyczne spowolnienie tuż po zapisie, dzięki czemu nie musimy tego robić w postprodukcji. Jakość obrazu jest kapitalna. W dodatku, mamy możliwość nagrywania dźwięku, co może być całkiem przydatne w niektórych projektach.
Jak Sony A1 wypada pod względem efektu rolling shutter? Producent obiecuje, że dzięki nowej matrycy o szybkim sczytywaniu, udało się ograniczyć rolling shutter o 1,5x w porównaniu do Sony A9 II. Takiego porównania nie robiłem, ale widać, że przypadku wideo 4K jest całkiem dobrze. Nie wyeliminowano tego problemu z zupełności, ale jest to do zaakceptowania. Gorzej w rozdzielczości 8K, gdzie rolling shutter jest wyraźnie zauważalny. Zapewne dopiero w następnej generacji aparatów uda się nad tym bardziej zapanować.
Sony A1 zachwyca działaniem systemu AF ze śledzeniem i Eye AF. W menu mamy możliwość ustawienia zarówno szybkości AF w wideo, jak i czułości. W zależności od potrzeb aparat potrafi ustawić ostrość błyskawicznie lub spokojniej, z większą płynnością. Różnice pomiędzy ustawieniami są wyraźnie widoczne i dają duże możliwości w zależności od potrzeb.
Tryb Eye AF działa rewelacyjnie. Aparat wykrywa oko nawet w kadrach, kiedy postać jest dosyć daleko. Jak już wykryje oko, to trzyma na nim ostrość z niezwykłą precyzją i determinacją, nawet kiedy w kadrze pojawiają się inne obiekty.
Po krótkich testach w zasadzie trudno się tu do czegoś przyczepić. No, może do jednej rzeczy. Miałem nadzieję, że Sony A1 będzie pierwszym aparatem tej marki z możliwością wykrywania zwierząt w wideo. Najwidoczniej algorytmy tego typu są wciąż zbyt obciążające dla procesora Sony A1.
Sony A1 wygląda jak aparat niemal kompletny
Przez tak krótki czas, jaki miałem Sony A1 w rękach, trudno znaleźć jakiekolwiek istotne minusy i słabe punkty tego aparatu. Sony A1 to przykład nowoczesnego, niezwykle uniwersalnego aparatu stworzonego w równej mierze dla fotografów jak i filmowców. I aparatu bardzo drogiego, bo kosztującego ok. 35 tys. zł. Drogiego, ale też oferującego bardzo dużo.
Czy to mityczny święty Graal? Potrzebuję więcej czasu, aby to potwierdzić w praktyce, ale wiem jedno: to najbardziej zaawansowany technologicznie aparat na świecie.
Przykładowe zdjęcia
Przykładowe fotografie bez obróbki można pobrać TUTAJ. Zdjęcia zostały wykonane w większości w formacie RAW i wywołane bez korekty w programie Sony Edit, czyli jedynym, który czyta pliki RAW z Sony A1.
Współpraca: Marcin Połowianiuk (część wideo)