Miało być fatalnie, a tymczasem jak na złość jest świetnie. Huawei mógł z dumą zamknąć 2020 rok
Sankcje nałożone przez rząd Stanów Zjednoczonych w teorii powinny na tyle osłabić Huaweia, że ten powinien planować odwrót do rodzimego rynku i za bardzo się z niego nie wychylać. Rzeczywistość przerosła oczekiwania nawet największych optymistów.
Taka sytuacja. Jesteś jednym z największych i najważniejszych podmiotów na światowym rynku telekomunikacyjnym. Wtem na skutek zimnej wojny Stanów Zjednoczonych z Chinami za sprawą jednego dekretu tracisz możliwość robienia interesów z najważniejszymi firmami w branży. Co robisz? Wycofujesz się? Redukujesz działalność? Kapitulujesz? Cóż, wyraźnie nie masz duszy zarządu Huaweia.
Chiński producent rozwiązań telekomunikacyjnych i elektroniki użytkowej, z paroma wyjątkami, ma zakaz współpracy z amerykańskimi firmami. Nie może więc oferować klientom amerykańskich usług na swoich telefonach i tabletach – w tym tych od Google’a. Nie może nic sprzedawać na amerykańskim rynku. Nie może korzystać z amerykańskich podzespołów i oprogramowania w swoich rozwiązaniach telekomunikacyjnych dla operatorów. Nawet układy scalone muszą zostać przeprojektowane. Sytuacja bez wyjścia? Okazuje się, że Stany Zjednoczone nie są wszechpotężne.
Unia Europejska nie przyszła na pomoc Amerykanom. Nie zamierza wykluczać Huaweia z budowy infrastruktury telekomunikacyjnej.
Mimo licznych próśb i gróźb nie wszyscy sojusznicy Amerykanów zdecydowali się na solidarne tępienie podejrzanego o szpiegostwo Huaweia. Władze Unii Europejskiej po przeprowadzonym dochodzeniu oświadczyły, że nie widzą powodów do wprowadzania sankcji przeciwko chińskiej firmie. Ostateczne decyzje UE pozostawia krajom członkowskim.
- Zapewniamy państwom członkowskim, operatorom komórkowym i użytkownikom narzędzia, by budować i chronić europejską infrastrukturę stosując najwyższe standardy bezpieczeństwa, co pozwoli nam w pełni wykorzystać potencjał sieci 5G. Europa ma wszystko czego potrzebuje by być liderem świata technologii – czytamy w oświadczeniu, pod którym podpisał się Thierry Breton, komisarz ds. rynku wewnętrznego. Również i inne regiony gospodarcze ze sceptycyzmem traktują zarzuty władz amerykańskich.
A jak to wygląda u nas? Według rozporządzenia resortu cyfryzacji nie będzie żadnych blokad dla żadnego dostawcy, choć rekomendowane jest stosowanie strategii skutkującej brakiem uzależnienia się od jednego producenta poszczególnych elementów sieci telekomunikacyjnej przy jednoczesnym zapewnieniu interoperacyjności usług. Dywersyfikacja dostawców jest akurat wskazana niezależnie od sytuacji – nawet i bez amerykańskich zarzutów o szpiegostwo.
Dla Huaweia najważniejsze są maszty telekomunikacyjne. Dla nas istotniejsze są urządzenia i usługi. Chińczycy zadbali, byśmy nie odczuli straty Google’a.
Budowa sieci 5G na całym świecie to bez wątpienia najbardziej istotny komercyjnie dla Huaweia cel. My jednak i tak raczej nie mamy pojęcia, czy sygnał sieci komórkowej jaki odbieramy pochodzi z masztu Nokii, Ericssona, Huaweia czy kogoś jeszcze innego. Obchodzą nas za to możliwości urządzeń elektronicznych, które kupujemy – często za niemałe pieniądze. A przecież nieraz się już przekonaliśmy, że telefon bez oprogramowania, choćby nie wiem jak dobry sprzętowo, jest mało użyteczny.
Huawei wykorzystał jednak swój ogromny kapitał i sieć partnerów by zbudować ekosystem usług mających zrównoważyć nam brak amerykańskiego Google’a. I, trzeba przyznać, wychodzi to firmie całkiem nieźle. Raczej nie jest to poziom Usług Play, jednak rdzeń oferty jest na tyle przyzwoity, że pozwala zwrócić uwagę na inne zalety sprzętów Huaweia. Najważniejsza jest oczywiście dostępność oprogramowania.
Tu zamiast Sklepy Play mamy AppGallery, z którego już teraz korzysta ponad 400 mln użytkowników. Sklep z aplikacjami od Huaweia jest już trzecim co do wielkości repozytorium aplikacji na świecie. Nie brakuje też zainteresowania polskich twórców aplikacji, o co zadbał Huawei. Popularnością wśród użytkowników z naszego kraju cieszą się Aliexpress, Tiktok, Allegro, Yanosik, Ipla, OLX, Blix, Zdrowe zakupy i Joom. Są też aplikacje polskich banków i przewoźników. Na tym jednak nie koniec.
W Polsce działa już Huawei Filmy, czyli usługa VOD od Huaweia przeznaczona dla klientów tej firmy – szerzej ją testowaliśmy w tym miejscu. Niedawno też premierę miały usługi online Huawei: wyszukiwarka, mapy i pakiet biurowy, rozwijane pod marka Petal.
Na jakich urządzeniach działają Huawei Mobile Services? Jedne z najciekawszych cudeniek zeszłego roku to Mate Xs, P40 Pro, Watch GT2 Pro i Mate 40 Pro.
Wszystkie te urządzenia pracują pod kontrolą systemu EMUI. Bazuje on na Androidzie, Huawei Mobile Services i AppGallery. Oprogramowanie więc już jest – no, mniej więcej. A jak ze sprzętem? Tu już żadnego mniej więcej nie ma. Bo telefony Huaweia to jedne z najlepszych urządzeń na rynku w swoich kategoriach, przynajmniej jeśli chodzi o hardware.
W lutym pojawił się u nas Huawei Mate Xs z elastycznym wyświetlaczem. To urządzenie niemalże z przyszłości, imponuje swoim wzornictwem i użytecznością. Głównym wyróżnikiem tego modelu jest wspomniany ekran OLED, dzięki któremu można telefon łatwo zamienić w tablet. Oprócz tego mamy tu najnowszy procesor Kirin 990, 8 GB RAM, 512 GB miejsca na pliki, dwa akumulatory o pojemności 2200 mAh każdy, cztery aparaty i modem 5G. Cena? Jedyne 11 tys. zł.
Dużo sensowniejszą – głównie z uwagi na cenę – propozycją jest Huawei P40 Pro. Telefon ten w momencie swojej premiery trafił na najwyższą pozycję rankingu DxO, a więc został uznany za wykonujący najlepsze zdjęcia ze wszystkich na rynku. Jest też bardzo dobrze wyposażony w kwestii pozostałych podzespołów i dostępny w dużo bardziej przystępnej kwocie.
Dla najbardziej wymagających fanów klasycznych telefonów przenaznaczony jest telefon Mate 40 Pro (lub Mate 40 Pro+). Pojawił się u nas w październiku z najwydajniejszymi podzespołami, pięknym bezramkowym zakrzywionym wyświetlaczem i jednym z najlepszych aparatów mobilnych na rynku. Warto też zwrócić uwagę na bardzo udany zegarek Watch GT2 Pro, który zadebiutował wraz z najnowszym Mate’em.
Efekty porządnej oferty widać w wynikach finansowych. W połowie mijającego roku ogłosiliśmy, że Huawei sprzedał na całym świecie więcej telefonów niż Samsung. Brak Usług Play wyraźnie w tym nie przeszkodził.
Na osobne wyróżnienie zasługuje linia Huawei MateBook. Według mnie najbardziej niedoceniana linia produktowa na rynku.
Nie to by MateBooki nie były znane czy pozytywnie oceniane. Na szczęście Huawei nadal może współpracować z Microsoftem, a więc może nadal tworzyć porządne laptopy. A MateBooki to zdecydowanie najwyższy poziom. I właśnie to miałem na myśli myśląc o niedocenianiu tej marki. To produkty śmiesznie wręcz wysokiej jakości, bez najmniejszego wstydu mogące rywalizować z produktami uznanych marek. Czyli z Lenovo, HP, Dellem czy Apple’em. Nie rozumiem, dlaczego jeszcze nie są z nimi zestawiane jak równy z równym.
MateBooki X to linia premium, a więc świetnie wykonane Ultrabooki z rewelacyjnymi wyświetlaczami i klawiaturami. Trwałe, z porządnym oprogramowaniem i świetną kulturą pracy. Tańsze linie MateBooków stanowią za to idealny kompromis pomiędzy możliwościami a ceną. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że MateBook X Pro powinien być rozważany jako jedna z propozycji na najlepszy komputer roku 2020. Sam zresztą prywatnie korzystam ze starszego modelu, będąc nim niezmiennie zachwyconym.
Nie wszystko się jednak udało. W tym roku z żalem żegnamy markę Honor. W praktyce również procesory Kirin.
Honor to była jedna z najlepszych rzeczy, jaka wyszła Huaweiowi. Pod tą marką oferowane były telefony o wyjątkowo korzystnej relacji możliwości do ceny. A także inne akcesoria elektroniczne. Często wręcz trudno było znaleźć różnice dzielące markowe produkty Huawei od dyskontowych produktów Honora. Niestety, sankcje amerykańskie sprawiły, że Honor stał się marka nie do utrzymania. Huawei nie jest już jej właścicielem – nabyło ją chińskie przedsiębiorstwo Shenzhen Zhixin New Information Technology.
Subiektywnie jednak najbardziej bolą mnie kłopoty HiSilicon, czyli należącej do Huaweia firmy od układów scalonych. Na skutek sankcji nałożonych przez administrację Donalda Trumpa producent układów Kirin i Kunpeng nie jest już w stanie rywalizować skutecznie z innymi licencjobiorcami architektury ARM. Kirin 9000 to ostatni relatywnie innowacyjny procesor Huaweia. Brak możliwości tworzenia autorskich układów scalonych oznacza trudności w budowaniu przyszłych innowacyjnych rozwiązań elektronicznych. Jak to rozwiąże Huawei? Ten rok powinien przynieść odpowiedź na to pytanie.