Zalecana jest poligamia. Można w Polsce robić 5G z Huaweiem, ale trzeba też mieć innych partnerów
Na to rozporządzenie czekała cała branża telekomunikacyjna. Po tym jak w nagłym nocnym trybie została anulowana aukcja 5G i nagle skrócono kadencję prezesa UKE dalsze losy budowy sieci nowej generacji stanęły pod znakiem zapytania.
Jednym z powodów – oczywiście oprócz pandemii – anulowania aukcji była, jak tłumaczyło Ministerstwo Cyfryzacji, konieczność dopracowania zasad bezpieczeństwa budowy sieci 5G. Konkretnie chodzi o powracający jak bumerang temat Huaweia i tego, czy ten chiński gigant powinien być dopuszczony do budowy sieci nowej generacji.
Mieć Huaweia i zbanować Huaweia
Resort Cyfryzacji właśnie opublikował wyczekiwany dokument, czyli rozporządzenie w sprawie minimalnych środków technicznych i organizacyjnych oraz metod, jakie przedsiębiorcy telekomunikacyjni są obowiązani stosować w celu zapewnienia bezpieczeństwa lub integralności sieci lub usług, kolokwialnie zwany „rozporządzeniem o sieci 5G”.
W nim wciąż próbujemy zjeść ciastko i mieć ciastko. Żadnych blokad dla żadnego dostawcy rząd nie przewiduje, za to uwzględnił zapis, że operatorzy mają „stosować strategię skutkującą brakiem uzależnienia się od jednego producenta poszczególnych elementów sieci telekomunikacyjnej przy jednoczesnym zapewnieniu interoperacyjności usług”. Czyli manie być powtórki sytuacji z siecią LTE. Jej ogromna część w Polsce postawiona jest właśnie tylko i wyłącznie na Huaweiu.
Jest to jakaś metoda na ograniczenie zasięgów Huawei. Ale Stany Zjednoczone, które od miesięcy dyplomatycznie i PRowo usilnie zabiegają o to by ta największa chińska firma telekomunikacyjna oskarżana o związki z Partią Komunistyczną została wykluczona z budowy sieci 5G, raczej nie będą usatysfakcjonowane.
Szczególnie że podczas niedawnej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy u Donalda Trumpa podpisano oświadczenie o zobowiązaniu do współpracy w rozwijaniu rozwiązań technologicznych następnej generacji oraz „korzystaniu wyłącznie z usług bezpiecznych i zaufanych dostawców, sprzętu oraz łańcuchów dostaw w ramach naszych sieci 5G”. W nim także nie padła sugestia wykluczenia konkretnie Huaweia, ale i tak oczywiste jest, że dla Amerykanów to właśnie oznacza ten enigmatyczny zwrot „zaufani dostawcy”.
Mniej dostawców, większe koszty
Dla polskich telekomów nawet nie zbanowanie, tylko właśnie „brak uzależnienia od jednego operatora” może być wciąż trudnym orzechem do zgryzienia. Wykluczanie jakiejkolwiek firmy technologicznej jest im nie na rękę, bo w przypadku 5G mogą wybierać zaledwie spośród kilku dostawców. W Polsce realnie liczą się tylko trzy firmy. Oprócz Huaweia to jeszcze szwedzki Ericsson i fińska Nokia. Nie tylko ograniczenie tego grona, ale i nacisk na dywersyfikację rynku w ocenie telekomów mogą spowodować podwyżkę cen sprzętu.
Powód jest bardzo pragmatyczny: sieć piątej generacji w większości przypadków stawiana jest bazie już działającej infrastruktury telekomunikacyjnej i najlepiej sprawdza się zakup rozwiązań od tych dotychczasowych dostawców. W Polsce to przede wszystkim Huawei.
Właściwie tylko jeden operator – Plus – nie będzie miał tego problemu, bo w największym stopniu działa na Ericssonie.