REKLAMA

W drodze do gwiazd nie przeszkodziła im nawet pandemia. Tak wyglądał rok 2020 w SpaceX

Rozlewająca się po świecie pandemia zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 uziemiła, a przynajmniej spowolniła działania także całego sektora kosmicznego.

28.12.2020 08.42
W drodze do gwiazd nie przeszkodziła im nawet pandemia. Rok 2020 w SpaceX
REKLAMA

Prace rozwojowe rakiety Space Launch System zostały wstrzymane na kilka miesięcy, Europejska Agencja Kosmiczna ze względu na lockdown nie zdołała na czas przetestować spadochronów, które miały dostarczyć na powierzchnię Marsa łazik Rosalind Franklin, przez co cała misja musiała zostać odłożona o całe dwa lata. SpaceX to jednak zupełnie inna bajka.

REKLAMA

Paradoksalnie SpaceX w czasach zarazy rozwinął skrzydła. Firma Elona Muska osiągnęła wszystkie swoje ambitne cele na 2020 r., a kolejny rok zapowiada się równie ciekawie.

Konstelacja Starlink staje się rzeczywistością

 class="wp-image-1542317"
60 satelitów Starlink przygotowanych do startu na szczycie rakiety Falcon 9

Coś, co jeszcze niedawno wydawało się jedynie kolejną utopijną wizją Elona Muska, stało się rzeczywistością. Wysyłane na orbitę satelity konstelacji Starlink zaczęły udostępniać pierwszym klientom dostęp do internetu satelitarnego. To znaczące osiągnięcie, bowiem na orbicie okołoziemskiej znajduje się dopiero około 900 satelitów z docelowych 12 000. Jeżeli przy tak względnie małej liczbie satelitów klienci donoszą o rewelacyjnych prędkościach Internetu, w niektórych rejonach niedostępnych nawet drogą kablową, to Elon Musk może mówić o sukcesie.

 class="wp-image-1542314"
Starlinki w danych z teleskopów astronomicznych

W międzyczasie reagując na zaniepokojenie astronomów, którym jasne Starlinki zaczęły pojawiać się w danych z teleskopów, SpaceX opracował specjalną osłonę nazwaną VisorSat, która znacząco zmniejszyła ilość odbijanego przez satelity światła, przez co nie są one już tak jasne jak wcześniej.

Internet na Marsie

 class="wp-image-1542320"

Jeżeli komuś wydaje się, że stworzenie megakonstelacji Starlink jest zadaniem niezwykle trudnym, to należy pamiętać, że realizując jeden projekt, Elon Musk ma już w głowie kolejny, dużo trudniejszy. W październiku firma zaczęła wspominać o konieczności stworzenia podobnej konstelacji satelitów na Marsie. Jakby nie patrzeć, taki pomysł ma swoje racjonalne uzasadnienie. Kiedy już pierwsze załogi dotrą na Marsa i zaczną go eksplorować, to w tak niesprzyjającym terenie możliwość utrzymywania kontaktu z bazą czy też możliwość nawigacji satelitarnej, mogą okazać się dużo bardziej potrzebne niż na Ziemi.

Crew Dragon - pierwszy lot załogowy

Po niemal dekadzie od ostatniego lotu wahadłowca kosmicznego, w maju tego roku na pokładzie statku Crew Dragon (prod. SpaceX) wyniesionego na orbitę przez rakietę Falcon 9 (prod. SpaceX) w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej udała się dwuosobowa załoga astronautów. Był to pierwszy załogowy lot kosmiczny realizowany z terytorium Stanów Zjednoczonych od 2011 r.

W ramach misji Demo-2 Bob Behnken oraz Doug Hurley jako pierwsi astronauci w historii polecieli w przestrzeń kosmiczną na pokładzie statku kosmicznego stworzonego przez prywatną firmę. Choć ich misja była tylko lotem testowym, stanowiącym element procesu certyfikacji statku, to był to niezwykle doniosły moment dla całego amerykańskiego przemysłu kosmicznego. Po raz pierwszy od 9 lat Amerykanie ponownie posiadali własny środek transportu na orbitę i uniezależniali się od Rosjan.

Misja Demo-2 przebiegła pomyślnie, astronauci dotarli na stację kosmiczną, a następnie wrócili bezpiecznie na Ziemię. Szczegółowa analiza parametrów lotu oraz sprzętu umożliwiła certyfikację statku i już w listopadzie zrealizowano misję Crew-1, czyli pierwszy komercyjny lot załogowy na stację kosmiczną. Tym razem SpaceX wyniósł na orbitę czwórkę astronautów.

Starship poleciał

Mogłoby się wydawać, że załogowe loty realizowane za pomocą własnej rakiety i własnego statku kosmicznego to jakiś punkt docelowy, w którym można osiąść na laurach, dopracować technologię i zbierać profity. Zapewne tak też by było, gdyby nie była to firma Elona Muska. Równocześnie między kolejnymi etapami przygotowywania lotów załogowych za pomocą Crew Dragona, od początku roku trwały pierwsze testy zbiorników paliwowych dla rakiety Starship, która według Muska mogłaby nas zabrać już nie tylko na orbitę, a na Księżyc czy nawet na Marsa. Początki projektu nie były obiecujące. Kolejne prototypy zbiorników nie były w stanie wytrzymać samego procesu tankowania i ulegały albo eksplozji, albo implozji.

Zastosowana przez SpaceX  metoda wykonywania częstych testów i wprowadzania modyfikacji sprawiła, że 5 sierpnia udało się zrealizować pierwszy podskok prototypu statku na wysokość 150 metrów. Jakby tego było mało, statek wzbił się w powietrze, po czym miękko wylądował obok, potwierdzając, że prace rozwojowe osiągnęły punkt zwrotny.

REKLAMA

10 grudnia, czyli zaledwie cztery miesiące po pierwszym podskoku, prototyp statku Starship zrealizował lot na wysokość 12 km. W drodze powrotnej na Ziemię statek zaprezentował także nowy sposób lądowania, w którym statek leci przez atmosferę w pozycji poziomej, a dopiero przed samym przyziemieniem ustawia się do pionu. Ostatecznie lot zakończył się eksplozją, ale patrząc na historię firmy, to już w pierwszych tygodniach nowego 2021 r. zapewne uda się zrealizować kolejny lot, który będzie pozbawiony tego elementu.

Firma Elona Muska kończy zatem 2020 r. z naręczem nowych, kluczowych osiągnięć. Jakby nie patrzeć w ciągu tych 12 miesięcy SpaceX wykonał kilka istotnych kroków na drodze do realizacji w przyszłości pierwszych załogowych lotów na Księżyc i na Marsa. I choć te drugie wciąż wydają mi się mało prawdopodobne, to jeżeli ktoś faktycznie ma szansę na ich realizację, to będzie to właśnie Elon Musk i SpaceX.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA