REKLAMA

Jak naładować telefon na Księżycu? NASA myśli o reaktorach jądrowych

NASA poszukuje firm, które chciałyby stworzyć elektrownię jądrową na Księżycu. Jeżeli chcemy wysłać tam ludzi, to musi tam być energia elektryczna. Ja to kupuję.

Reaktory jądrowe na Księżycu i na Marsie. NASA chce wysłać pierwszy już w 2026 r.
REKLAMA

Załóżmy na chwilę, że jednak faktycznie w najbliższych latach czeka nas prawdziwa inwazja ludzi na Układ Słoneczny: w bazie na południowym biegunie Księżyca siedzą kolejni inżynierowie i naukowcy, w kierunku Marsa podąża kolejny Starship z kolejną już załogą szykującą się na kilkuletni pobyt na powierzchni Czerwonej Planety. Powstaje pytanie: do czego podłączyć ładowarkę iPhone’a na innym globie (o ile astronauci kupili odpowiednie ładowarki)? „Do czego tu się można na chwilę podpiąć?” rozbrzmiewa w głowach astronautów, widzących 3 proc. stanu naładowania akumulatora na telefonie.

REKLAMA

Powyższa apokaliptyczna wizja sprawiła, że zapobiegawcza jak zawsze NASA, wraz z Departamentem Energii Stanów Zjednoczonych (DOE), poszukuje firm zainteresowanych postawieniem na Księżycu lub na Marsie reaktorów jądrowych, które mogłyby skutecznie rozwiązać powyższy problem z telefonami, ale co do zasady zasilić całą bazę przez kilka lat.

Jak doskonale wiemy, ambicji w NASA nie brakuje. Nie zdziwi zatem nikogo fakt, że NASA chciałaby mieć reaktor, rakietę i lądownik gotowe do startu w 2026 r. Niby 6 lat, ale akurat w przygotowywaniu projektów kosmicznych to naprawdę mało czasu.

 class="wp-image-1499954"

Jak to ma wyglądać?

Inżynierowie z NASA zakładają, że cały reaktor będzie składany, budowany i testowany na Ziemi. Następnie za pomocą rakiety będzie dostarczany na orbitę okołoksiężycową, skąd za pomocą lądownika będzie opuszczany na powierzchnię Księżyca. Dzięki temu, że cały montaż będzie realizowany na Ziemi, to od momentu lądowania reaktor będzie mógł rozpocząć pracę bez zbędnej zwłoki.

W przypadku faktycznej realizacji misji, plan zakłada rok testów. W ciągu roku specjaliści na Ziemi monitorowaliby wydajność i pracę reaktora. Jeżeli wszystko poszłoby tak, jak przewidują plany, po roku można by było wydłużyć pracę reaktora oraz wysłać na Księżyc kolejne.

Każdy z reaktorów zapewniać moc na poziomie 10 kW przez dziesięć lat. Cztery takie reaktory swobodnie powinny zapewnić zapas energii elektrycznej dla całej bazy księżycowej.

Mimo tego, że cały pomysł brzmi futurystycznie, specjaliści z Departamentu Energii przekonują, że jego realizacja na czas jest wykonalna, bowiem poza elementem wynoszenia na powierzchnię innego globu, wszystkie elementy konstrukcyjne: reaktor jądrowy, silniki wykorzystujące generowane ciepło do produkcji energii elektrycznej nie różnią się od już stosowanych.

Chętnych nie brakuje

Zapytanie ze strony NASA spotkało się z zainteresowaniem firm z sektora energetycznego: jak na razie zgłosiły się 22 mniejsze i większe firmy zainteresowane realizacją tego projektu. W ciągu najbliższych kilku miesięcy NASA ogłosi kolejny przetarg na przygotowanie samego reaktora jądrowego.

 class="wp-image-1499957"

Pytanie: czy jest sens?

Powyższe plany są niezwykle ciekawe. Pojawia się jednak jedno zasadnicze pytanie: czy na Księżycu faktycznie pojawią się ludzie, którzy będą w stanie korzystać z tej energii elektrycznej. Przez ostatnie cztery lata NASA przygotowywała projekt załogowych lotów księżycowych Artemis oraz projekt stacji orbitalnej Gateway krążącej wokół Księżyca. O ile nikt nie wierzył, że faktycznie agencji uda się dostarczyć ludzi na Księżyc w 2024 r., to już wizja lotu załogowego w 2028 r. wydawała się realistyczna.

REKLAMA

Pandemia koronawirusa zmieniła jednak sytuację, hamując prace rozwojowe rakiety SLS i nadwyrężając cały harmonogram realizacji projektu. Jakby tego było mało, agencji może wkrótce zabraknąć pieniędzy na realizację poszczególnych elementów misji Artemis – finansowe propozycje budżetu dla NASA są znacząco niższe od tego, czego agencja potrzebuje do realizacji programu.

Mało? Cały projekt misji Artemis był od początku flagowym projektem administracji prezydenta Donalda Trumpa, który właśnie przegrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Jak na razie nikt nie zna konkretnych zamierzeń kosmicznych jego następcy, ale wiele informacji wskazuje, że Joe Biden zamierza skupić się na zwalczaniu zmian klimatu, a nie na wysyłaniu ludzi na Księżyc. W tym kontekście być może i projekt reaktorów jądrowych na Księżycu trzeba będzie odłożyć na jakiś czas na półkę. W najbliższych kilku tygodniach powinniśmy wiedzieć więcej o tym, jak administracja Joe Bidena widzi dalszą eksplorację przestrzeni kosmicznej.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA