REKLAMA

Nekropolie większe od metropolii. Tradycyjne formy pogrzebu muszą odejść do lamusa

Każdego dnia na świecie umiera ponad 150 tys. osób. W samej Polsce - ponad 1100. Jeśli zostaniemy przy tradycyjnych pochówkach, w przyszłości zmarli będą zajmować więcej miejsca na Ziemi od żywych.

24.11.2020 08.50
Ekologiczne pogrzeby muszą zastąpić tradycyjny pochówek
REKLAMA

Na świecie istnieją dwie najpopularniejsze metody „radzenia sobie” z doczesnymi szczątkami - pogrzeb lub kremacja. Zależnie od kraju obydwie formy albo idą łeb w łeb, jeśli chodzi o popularność (w USA jest to blisko 50/50), albo jedna ma znaczną przewagę nad drugą (w Wielkiej Brytanii kremację wybiera się w 75 proc.).

REKLAMA

W Polsce, wg danych za 2016 r., spopiela się 30-40 proc. ciał. Kremacja cieszy się szczególną popularnością na obszarach wielkomiejskich, zaś znacznie mniejszą na obszarach wiejskich, gdzie dostęp do krematorium może być utrudniony lub występują cmentarze wyznaniowe (parafialne), gdzie dominuje katolicka forma pogrzebu.

Co jest nie tak z tradycyjnym pogrzebem?

Jeśli chodzi o tradycyjne metody grzebania zmarłych, dwa największe problemy to rosnące zapotrzebowanie na miejsce do pochówku i ogromny wpływ na środowisko naturalne.

W samej Polsce każdego roku umiera blisko 400 tys. osób. Przy metropoliach wyrastają nekropolie, które z roku na rok muszą się rozrastać, by pomieścić groby tych, którzy odeszli. Największy cmentarz w Polsce - Cmentarz Centralny w Szczecinie - ma aż 173 hektary powierzchni i jest trzecim co do wielkości cmentarzem w Europie. Drugi największy cmentarz w Polsce to Cmentarz Komunalny Północny w Warszawie, zajmujący 143 hektary powierzchni. Powstał w 1973 roku, gdyż na innych warszawskich nekropoliach zabrakło miejsca.

 class="wp-image-1506839"

W Polsce nie prowadzi się oficjalnej statystyki cmentarzy, ale wg ustaleń NIK za 2016 r. miejsc pochówku w Polsce jest ponad 15,5 tys., z czego 1880 to cmentarze komunalne. Ta liczba będzie tylko rosła.

Nie maleje też wpływ pochówku na środowisko.

Jeśli 60-70 proc. pogrzebów w Polsce to tradycyjny pochówek, oznacza to, że rocznie tylko w naszym kraju wykorzystuje się co najmniej 280 tys. trumien. Trumien, których wykonanie wymaga użycia drewna, metali, materiałów do wyściółki, etc. Pomijając wpływ ekologiczny rozkładu takiej kombinacji materiałów w ziemi, trzeba dodać też wpływ ekologiczny całego łańcucha logistycznego - a tego przeliczyć się nie da. Przy okazji ciekawostka: europejskim liderem w produkcji trumien jest polska firma Lindner, w której zakładach powstaje ok. 17 tys. trumien miesięcznie.

Nie posiadamy twardych danych dla Polski, ale np. w Stanach Zjednoczonych wg danych organizacji Centre for Natural Burial, na raptem 10 akrów cmentarza przypada 1000 ton stali, 20 tys. ton cementu (na krypty, które u nas są coraz rzadziej spotykane) i dość drewna, by wybudować 40 domów. Wraz z rozkładem zwłok do gleby przenikają też silnie karcynogenne płyny do kremacji, oparte na formaldehydach. Co więcej, ta sama organizacja zwraca uwagę na fakt, iż przez zanieczyszczenie gleby na cmentarzach maleje ilość naturalnej flory i fauny, co m.in. niweluje możliwość wykorzystania ziem cmentarnych w innych celach w przyszłości.

 class="wp-image-1506833"

Przez lata za bardziej „ekologiczną” alternatywę dla tradycyjnego pochówku była uznawana kremacja, ale rozliczne badania dowiodły, iż spopielenie zwłok wcale nie jest tak dobre dla środowiska, jak mogłoby się wydawać. Podczas gdy kremacja generuje mniejsze koszty logistyczne i ma zdecydowanie mniejszy wpływ na środowisko po pochówku, tak sam proces spalania emituje do atmosfery szkodliwe gazy cieplarniane, metale ciężkie, dioksyny i furany. Tak naprawdę to, czy kremacja będzie miała bardziej pozytywny wpływ na środowisko niż tradycyjny pochówek, zależy od tego, w jaki sposób zostaną zadysponowane prochy. Jeśli zostaną one zakopane na cmentarzu w towarzystwie takiej samej ceremonii i później okopane marmurowym nagrobkiem, ich relatywny wpływ na środowisko pozostanie niewiele mniejszy od ciała zakopanego w trumnie.

 class="wp-image-1506842"

Ogromny wpływ na środowisko ma bowiem nie tyle sam pochówek, co towarzyszący mu obrząd i tradycja. Pomijając pośmiertny konkurs na to, kto ma droższy i ładniejszy nagrobek, tradycyjne pogrzeby (i późniejsze wizyty na grobach) generują astronomiczne ilości odpadów. W naszym kraju, tylko podczas obchodów dnia Wszystkich Świętych generujemy ok. 3 mln ton śmieci. W Polsce rocznie sprzedaje się ponad 300 mln zniczy. Do tego dochodzą też wiązanki i sztuczne kwiaty, które cieszą się rosnącą popularnością, gdyż „trzymają dłużej” niż naturalne cięte kwiaty. Nie mamy niestety twardej statystyki pokazującej, ile konkretnie kwiatów ląduje każdego dnia na grobach, a w konsekwencji - także na śmietnisku.

Ekologiczny pogrzeb - jaki mamy wybór?

W ostatnich latach pojawia się coraz więcej alternatywnych metod „pozbycia się ciała”, aby odbywało się to z jak najmniejszym wpływem na środowisko.

Pomysłów na ekologiczny pochówek jest wiele, ale wszystkie kręcą się tak naprawdę dookoła dwóch idei - redukcji wpływu na środowisko i zajmowane miejsce bądź… wykorzystania ciała jako naturalnego nawozu.

Wśród tych pierwszych sposobów dominują biodegradowalne trumny i urny. Tomasz Domański opisywał niedawno na łamach Spider’s Web biodegradowalną trumnę Loop Cocoon, wykonaną z grzybni. Takiej trumny nie konstruuje się z lakierowanego drewna czy metalu, lecz… hoduje się ją, umieszczając grzybnię w specjalnych pojemnikach, by nabrała pożądanego kształtu. Tak pochowane zwłoki rozkładają się w zaledwie kilka tygodni, razem z trumną, w której zostały pochowane. W przypadku tradycyjnych trumien drewnianych ten proces może potrwać nawet dekadę, a i tak niektóre elementy konstrukcyjne trumny pozostaną nienaruszone.

 class="wp-image-1423769"

Ciekawy pomysł ma też polska firma NURN, produkująca biodegradowalne urny przeznaczone do pochówku w wodzie. Do ich produkcji wykorzystuje się celulozę na bawełnianym stelażu. Konstrukcja projektowana jest tak, by po zatrzaśnięciu nie dało się jej otworzyć, zaś po umieszczeniu w wodzie rozkłada się ona w ciągu 15 minut, uwalniając schowane w niej prochy.

 class="wp-image-1506767"

Umieszczenie prochów w biodegradowalnej urnie nie rozwiązuje jednak problemu emisji gazów cieplarnianych podczas spalania. Ten problem rozwiązuje tzw. aquamacja, czyli rozpuszczenie ciała w wodzie. Ciało umieszczane jest w zbiorniku ze stali nierdzewnej, a następnie zalewane roztworem składającym się w 95 proc. z wody i z 5 proc. wodorotlenku sodu (znanego także i spopularyzowanego w serialach jako ług).

Woda podgrzewana jest do temperatury około 180 stopni Celsjusza, a po zakończeniu procesu z ciała pozostaje wyłącznie zmiękczony szkielet, który jest następnie mielony na mączkę i umieszczany w urnie. Minusem tego rozwiązania jest oczywiście wykorzystanie dużych ilości wody. Plusem jest cena. Brytyjska firma Resomator ocenia, iż skremowanie ciała to koszt około 63 GBP, podczas gdy aquamacja ma kosztować ledwie 3 GBP. W procesie aquamacji nie używa się też substancji szkodliwych (poza ługiem) i nie emituje gazów cieplarnianych.

Po śmierci stań się drzewem.

Bodajże najciekawszą i najbardziej przyjazną środowisku koncepcją alternatywnego pochówku jest pomysł na „zamianę człowieka w drzewo”, czyli wykorzystanie ciała jako nawozu dla rosnącego drzewa.

Różne firmy proponują różne metody osiągnięcia tego samego celu. Wspomniana trumna z grzybni może zostać zastosowana w ten sposób, jeśli tylko wraz z pochówkiem zasadzimy sadzonkę drzewa. Inne firmy proponują „rozwiązania zintegrowane” - dla przykładu firma Spiritree zaprojektowała specjalny dysk, który kładziemy na przygotowanej do tego ziemi, a następnie rozsypujemy w nim prochy zmarłego, zaś do otworu wewnątrz dysku wsadzamy nasiono lub gotową sadzonkę.

 class="wp-image-1506782"

Jeszcze inne podejście prezentuje włoski projekt Capsula Mundi, który oferuje biodegradowalne pojemniki o kształcie jaja w dwóch rozmiarach - małym dla prochów oraz dużym dla zwłok, które są umieszczane we wnętrzu w pozycji embrionalnej.

 class="wp-image-1506764"

Propagatorzy tego rodzaju pochówków wskazują, iż rozwiązuje on dwa problemy za jednym zamachem - niweluje szkodliwy wpływ tradycyjnych pogrzebów na środowisko i przyspiesza proces zalesiania nowych obszarów. Jednocześnie jest to też dobry sposób, by zamiast nekropolii wokół miast mogły wyrastać lasy.

Czy eko-pochówek ma szansę się przyjąć?

Wchodzimy tutaj w sferę dywagacji, gdyż w chwili pisania tego tekstu bio-kapsuły, rozkładające się urny i trumny z grzybni są na razie ciekawostką, a nie realną alternatywą. Pochówków tego typu jest póki co tak mało, że nie figurują one w statystykach.

Bez wątpienia alternatywne metody grzebania zmarłych są nam potrzebne. Na świecie żyje już ponad 7,5 mld ludzi, a wraz ze zwiększającą się liczbą ludności na świecie przybywać będzie też zmarłych, a co za tym idzie rosnąć będą cmentarze i ich wpływ na środowisko (które i bez tego jest w opłakanym stanie). Mam jednak wrażenie, że nawet elektryfikacja samochodów napotka mniejszy opór niż masowa zmiana podejścia do tematyki grzebania zmarłych. Wszak silniki benzynowe są z nami od nieco ponad 100 lat, zaś rytuały pogrzebowe sięgają zarania cywilizacji.

Obrzędy grzebania zmarłych i związane z nimi tradycje są silnie zakorzenione w większości kultur, i nawet postępująca zmiana nastawienia do środowiska i koncepcji życia po życiu nie wyprze tych tradycji w przewidywalnej przyszłości. Dobrze jednak, że pojawia się wybór i - kto wie - być może za kilka lat obok pochówku lub kremacji pojawi się także opcja „zostań drzewem”. Jeśli tak, definitywnie chcę z niej skorzystać.

Prawo nie jest gotowe.

Pozostaje tylko jedna kwestia, która w Polsce - jak dotąd - nie jest rozwiązana. Dopuszczalne rodzaje chowania zwłok w naszym kraju określa ustawa z 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Jak stanowi art. 12 rzeczonej ustawy, zwłoki mogą być pochowane na 5 sposobów:

  • w grobach ziemnych (dół w ziemi, do którego składa się trumnę ze zwłokami lub urnę i zasypuje ziemią),
  • w grobach murowanych (dół, w którym boki są murowane do poziomu gruntu, do którego składa się trumnę ze zwłokami lub urnę),
  • w katakumbach (pomieszczenie z niszami w ścianie, przeznaczone do pochówku zwłok),
  • przez zatopienie w morzu,
  • w kolumbarium (budowla z niszami przeznaczonymi do składania urn z ludzkimi prochami).

Ponadto art. 12 ust. 3 determinuje, iż wyłącznie groby ziemne, groby murowane i kolumbaria muszą znajdować się na cmentarzu.

W praktyce oznacza to, iż - czysto teoretycznie - w świetle prawa już dziś możliwy jest pochówek w biodegradowalnej urnie czy trumnie, a nawet zamiana w drzewo, ale… tylko na terenie cmentarza. Jeśli marzy się nam pochówek i zamiana w drzewo na własnej działce lub w środku lasu, nie jest to zgodne z obecnie obowiązującym prawem. Doczesne szczątki poza terenem cmentarza możemy pochować wyłącznie składając je do katakumby.

Podobał się tekst? Polub go lub udostępnij na Facebooku.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA