Astronomowie znaleźli zimną małą kulkę w kosmosie. To planeta wyrzucona z własnego układu planetarnego
Astronomowie z zespołów OGLE oraz KMTN zajmujących się poszukiwaniem zjawisk mikrosoczewkowania grawitacyjnego donoszą o odkryciu niewielkiej planety, która samotnie przemierza przestrzeń międzygwiezdną.
Planety w Układzie Słonecznym
W Układzie Słonecznym znajduje się osiem planet. Wróć, w Układzie Słonecznym aktualnie znamy osiem planet. Kiedyś było dziewięć, ale w 2006 r. astronomowie stwierdzili, że Pluton nie jest godny tego miana. Więc planet jest osiem. Wróć. To znaczy może być więcej, ale tej dziewiątej pomimo wielu wskazówek jak na razie nie znaleziono, choć istnieje nadzieja, że taka planeta gdzieś jednak jest. Czyli podsumowując: w Układzie Słonecznym aktualnie za planety uważa się osiem obiektów. No.
Od ćwierć wieku astronomowie z dobrym skutkiem odkrywają także planety krążące wokół innych gwiazd, tzw. egzoplanety czy jak kto woli planety pozasłoneczne. Na początku poszukiwania były żmudne i trudne, ale technika z czasem się rozwinęła i teraz planet odkrywamy na pęczki. Aktualnie liczba znanych i potwierdzonych egzoplanet krążących wokół innych gwiazd przekroczyła już 4000. W najbliższych latach planet będzie tylko przybywać, a i można założyć, że tempo ich odkrywania także będzie rosło. Do odkrycia wszak dużo pozostało. Badacze szacują, że tylko w naszej galaktyce planet może być kilkaset miliardów, więc mamy jeszcze trochę do odkrycia.
Czy planety muszą krążyć wokół jakichkolwiek gwiazd?
No właśnie wcale nie. Analizując przeróżne układy planetarne astronomowie obserwowali już planety, które zmierzają ku destrukcji opadając w kierunku swoich gwiazd czy też takie, które w skutek interakcji grawitacyjnych z innymi planetami ulegały zniszczeniu w zderzeniach z innymi masywnymi obiektami. Czy zatem nie mogą istnieć planety, które wskutek takich interakcji zostały po prostu – brzydko mówiąc – wykopane ze swoich układów planetarnych i samotnie przemierzają przestrzeń międzygwiezdną? Ależ naturalnie.
Takie obiekty nazywa się zazwyczaj planetami samotnymi (trochę smutno) albo planetami swobodnymi (już lepiej). Zasadniczy problem z takimi planetami jest taki, że bardzo ciężko jest je znaleźć. Planety przecież same z siebie nie emitują żadnego światła, więc są ciemne. Planety swobodne nie przechodzą na tle tarczy swojej gwiazdy macierzystej powodując spadek jej jasności, więc na tranzyt nie możemy liczyć. Jak więc je znaleźć?
Tutaj akurat z pomocą przychodzi zjawisko mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Otóż patrząc z perspektywy obserwatora znajdującego się na Ziemi, taka zupełnie niewidoczna, ciemna, odległa, mała planeta może od czasu do czasu przejść wprost przed jakąś odległą gwiazdą. Grawitacja planety może dosłownie na chwilę zakrzywić promienie biegnące w stronę obserwatora z odległej gwiazdy i doprowadzić do krótkiego wzrostu jasności takiej gwiazdy na niebie. Inaczej mówiąc, planeta swobodna przez chwilę zachowuje się niczym soczewka szkła powiększającego.
Poszukiwaniem takich błysków zajmują się na świecie dwa zespoły: Optical Gravitational Lensing Experiment (OGLE) oraz Korean Microlensing Telescope Network (KMTN).
Planeta swobodna już nie taka ciemna
Badacze z obu zespołów ogłosili właśnie odkrycie niewielkiej planety swobodnej. Zważając na fakt, że samo zjawisko soczewkowania grawitacyjnego nie daje nam zbyt wiele informacji o odkrytym obiekcie, nie wiemy jak daleko się ona od nas znajduje.
Wyniki obserwacji zostały zaprezentowane w artykule naukowym opublikowanym na portalu preprintów naukowych arxiv.org. Głównym autorem artykułu jest Przemek Mróz, adiunkt w Kalifornijskim Instytucie Technicznym (Caltech).
Jak zauważają autorzy odkrycia, najczęściej wyrzuceniu z układu planetarnego ulegają obiekty o niskiej masie, rzędu 0,3-1 masy Ziemi. Tak małe obiekty, nawet jeżeli powodują zjawisko mikrosoczewkowania, to jest ono niezwykle małe i krótkie. Wzrost jasności może trwać zaledwie do kilku godzin.
Najnowsza planeta odkryta w ten sposób – według wszystkich znaków na niebie i ziemi – doprowadziła do najkrótszego zjawiska mikrosoczewkowania ze wszystkich zarejestrowanych dotąd na całym świecie.
Planeta OGLE-2016-BLG-1928 wywołała zjawisko mikrosoczewkowania trwające zaledwie 41,5 minuty. Jak można się zatem słusznie domyślić, naukowcy nie mieli zbyt dużo czasu, aby zebrać jakiekolwiek szczegółowe dane o tym obiekcie.
Dotychczas udało się odkryć jedynie cztery takie małe planety swobodne. Jednak próbka pięciu obiektów tego typu wskazuje, że w Drodze Mlecznej takich obiektów mogą być całe miliardy.
Samotna czy tylko zdystansowana?
Niemniej jednak, ze względu na ograniczone dane badacze nie są w stanie z pewnością stwierdzić, że owa planeta na pewno nie krąży wokół jakiejś gwiazdy. Z pewnością żadnej gwiazdy nie ma w odległości do 8 jednostek astronomicznych od niej (1 AU = 1 jednostka astronomiczna to ok. 150 mln km, średnia odległość Ziemi od Słońca). Nie można jednak stwierdzić, że na pewno nie jest to planeta, która krąży dalej od swojej gwiazdy.
A może to tylko rozbłysk na gwieździe?
Badacze słusznie zauważają, że problemem jest także gwiazda, której światło zostało wzmocnione przez planetę. To czerwony olbrzym, a na powierzchni takich gwiazd od czasu do czasu dochodzi do silnych rozbłysków. Po dłuższej analizie jednak astronomowie stwierdzili, że właściwości zdarzenia, takie jak długość czy jasność nie pasują do typowych rozbłysków.
Tak czy inaczej – jak podsumowują autorzy artykułu – to zdarzenie jest jednym z najlepszych kandydatów na odkrycie swobodnej planety o masie Ziemi. Niech to skojarzenie was jednak nie myli – na powierzchni swobodnej planety raczej nie ma po co szukać życia, więc może jednak powinniśmy na razie skupić się na planetach pozasłonecznych krążących wokół jakichś gwiazd? Na to pytanie pewnie każdy ma własną odpowiedź.