Zapłacisz za Netfliksa 71 zł miesięcznie? Tyle kosztuje po podwyżce w Stanach Zjednoczonych
Netflix w Stanach Zjednoczonych właśnie podrożał, pierwszy raz od dwóch lat. Cena planu 4K, w przeliczeniu na złotówki, to 71 zł miesięcznie. Czy zapłaciłbyś podobną kwotę w Polsce?
Pierwszy raz od dwóch lat cena za dostęp do Netflixa wzrosła na terenie Stanów Zjednoczonych. Standardowy plan kosztuje teraz 14 dol. (drożej o 1 dol.), a plan premium podrożał do 18 dol. (wzrost o 2 dol.) Na razie nie oznacza to, że polski cennik też ulegnie zmianie, ale pamiętajmy, że Netflix testował już u nas nowe cenniki.
Netflix w planie premium kosztuje obecnie w stanach - w przeliczeniu - 71 zł miesięcznie. Zapłaciłbyś tyle w Polsce?
Rzecznik prasowy Netfliksa w rozmowie z The Verge stwierdził, że ceny w poszczególnych krajach są ustalane na bazie specyfiki danego rynku, a podwyżka cen w Stanach nie musi oznaczać podwyżek w innych krajach. Nie musi, ale może.
Obecnie w Polsce ceny za dostęp do Netflixa wyglądają następująco:
- 34 zł - pakiet podstawowy - 720p na jednym ekranie,
- 43 zł - pakiet standard - 1080p na dwóch urządzeniach jednocześnie,
- 52 zł - pakiet premium - 4K na 4 urządzeniach jednocześnie.
Osobiście korzystam z najwyższego pakietu, jako że mam telewizor 4K. Jestem raczej zadowolony, choć mam poczucie, że w skali miesiąca oglądam za mało Netfliksa, by usprawiedliwić roczny wydatek na poziomie ponad 620 zł. Przymykam jednak na to oko, bo jeżeli trafię na świetny serial na Netfliksie, to jego wartość oceniam znacznie wyżej niż na 52 zł. Tym bardziej, że mówimy o kilkunastu godzinach dobrej rozrywki, do tego na moich warunkach jeśli chodzi o godziny korzystania z niej.
Zadałem sobie pytanie, ile musiałby kosztować Netflix, bym uznał, że to już za dużo. Plan premium po podwyżce kosztuje w Stanach (w przeliczeniu na złotówki) 71 zł. Myślę, że przy takiej cenie po prostu zrezygnowałbym z usługi. Obecnie przymykam oko na to, że bywają całe miesiące, kiedy „nie mam niczego do oglądania”, ale przy poziomie powyżej 70 zł anulowałbym usługę i wykupowałbym miesięczny dostęp do Netflixa, kiedy pojawiałby się nowy ciekawy serial.
Netflix nie jest alternatywą dla telewizji, lecz dla PlayStation i Xboksa.
Wiele osób twierdzi, że woli wydać kilkadziesiąt złotych na Netfliksa, bo może dzięki temu zrezygnować z planów telewizyjnych kosztujących nierzadko powyżej 100 zł. Tylko czy naprawdę Netflix stanowi alternatywę dla telewizji? Moim zdaniem absolutnie nie.
Dla mnie telewizja to przede wszystkim informacje i opinie na temat bieżących wydarzeń. To streszczenie sytuacji gospodarczej, politycznej, a także zdrowotnej w kraju. Widać to szczególnie dobrze właśnie teraz, w dobie pandemii i potężnego kryzysu światopoglądowego w Polsce. Chcę śledzić te tematy na bieżąco i oczywiście robię to w internecie, ale nie mogę sobie odmówić obejrzenia wieczornego pasma programów informacyjnych. Oczywiście online, na telewizorze smart, w aplikacji. Nie o godzinie 19, ale wtedy, kiedy mam chwilę by usiąść przed TV.
Telewizja to także sport i inne wydarzenia odbywające się na żywo. Netflix nie jest w stanie rywalizować z takimi materiałami.
Dla mnie Netflix to po prostu rozrywka, a to sprawia, że nie konkuruje z telewizją, lecz z konsolami. Jeśli mam dwie godzinki wolnego czasu wieczorem i mam ochotę spędzić je na kanapie, to do wyboru mam de facto grę lub serial. W tym kontekście podwyżka cen Netfliksa na chwilę przed debiutem nowych konsol wygląda jak strzał w kolano.
Ceny wzrosły, bo Netflix „chce nadal poszerzać ofertę”. I to jest jego problem.
Rzecznik Netfliksa twierdzi, że wzrost cen wynika z chęci „kontynuacji rozszerzania różnorodności oferty serialowej i filmowej”. Netflix chce zatem pozyskać budżet na produkcję jeszcze większej liczby seriali i filmów.
Takie podejście dla mnie, jako widza, staje się coraz większym problemem. Nowych materiałów przybywa w takim tempie, że trudno nawet nadgonić same ich trailery, a co dopiero mówić o oglądaniu pełnych seriali czy filmów. Jest to fizycznie niemożliwe.
Co z tego, że w serwisie będzie co miesiąc 20 nowych seriali, jeśli mam czas obejrzeć tylko jeden z nich? Dlaczego mam płacić za pozostałe 19, jeśli zupełnie mnie nie interesują? Takie podejście sprawdza się dobrze, jeśli cena za miesięczny dostęp do usługi jest ustalona na racjonalnym poziomie. Jeśli jednak wzrost cen jest podyktowany rozszerzającą się ofertą, to przy obecnej - już i tak zbyt szerokiej - bazie produkcji Netfliksa nie jest to argumentem za przedłużeniem dostępu do serwisu. Wręcz przeciwnie.
Nie chcę być złośliwy, bo nie sposób przemilczeć faktu, że ogólny poziom produkcji Netfliksa mocno rośnie, i to nie tylko w warstwie czysto technicznej, ale też artystycznej. Netflix potrafi już robić nie tylko dobre seriale, ale też świetne filmy. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w 2020 r. Netflix zgarnął dwa Oscary za „Amerykańską fabrykę” i za kapitalną „Historię małżeńską”. Rok wcześniej statuetkę za najlepszy film nieanglojęzyczny zdobyła „Roma”, którą wyprodukował Netflix. Choć w mojej opinii polska rywalka, „Zimna wojna”, była dalece lepszym filmem.
Mam nieodparte wrażenie, że oferta stale się poszerza, ale liczba prawdziwych perełek wcale nie rośnie. Dlatego też wyższa cena za dostęp do Netfliksa nie jest uzasadniona. Od zawsze byłem zdania, że wolę dwa seriale klasy 10/10 niż jeden klasy 10/10 i dziewięć innych klasy 7/10.