REKLAMA

Badania zdalnie sterowane. Łódź badawcza zakończyła misję, podczas której mapowała dno Atlantyku

Brytyjska łódź Maxlimer właśnie dowiodła, że przyszłość eksploracji mórz i oceanów może należeć do łodzi sterowanych zdalnie.

Badania zdalnie sterowane.  Łódź badawcza zakończyła misję, podczas której mapowała dno Atlantyku
REKLAMA

Bezzałogowy pojazd nawodny (USV, ang. Uncrewed Surface Vessel) Maxlimer zakończył właśnie swoją trwającą 22 dni misję, w ramach której tworzył mapę dna oceanicznego na Atlantyku.

REKLAMA

Firma SEA-KIT, która zbudowała statek, przez całą misję nawigowała nim satelitarnie ze swojej siedziby w Tollesbury we wschodniej Anglii. Przedstawiciele SEA-KIT są przekonani, że zdalnie sterowane łodzie dramatycznie zmienią sposób, w jaki pracuje się na morzu. Widać to wyraźnie po kształtującym się trendzie, w którym duże przedsiębiorstwa badawcze wykorzystujące tradycyjne łodzie załogowe zaczynają inwestować w nowe, zdalnie sterowane technologie. Podobny trend widoczny jest wśród operatorów frachtowych, którzy dostrzegają w łodziach zdalnie sterowanych potencjał do sporych oszczędności.

Zanim jednak do tego dojdzie, sterowanie statkami i łodziami z lądu musi dowieść, że jest praktyczną i bezpieczną opcją. W tym celu właśnie stworzono Maxlimera.

Statek wypłynął z Plymouth w Wielkiej Brytanii pod koniec lipca. Cel rejsu znajdował się 460 km na południowy zachód od Plymouth.

Za pomocą echosondy doczepionej do kadłuba łódź stworzyła mapę ponad 1000 km kw. szelfu kontynentalnego do głębokości ok. 1 km. Warto jednak zauważyć, że pierwotne cele były o wiele ambitniejsze. SEA-KIT miał być wysłany przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych, jednak pandemia koronawirusa uniemożliwiła realizację takiej misji.

Podstawowym celem misji była demonstracja możliwości badania niezbadanych jeszcze fragmentów oceanu za pomocą obecnych technologii. Pomimo przeszkód w planowaniu misji, spowodowanych COVID-19, w naszej opinii udało się ten cel osiągnąć. Dowiedliśmy, że posiadamy możliwość zdalnego sterowania naszą łodzią zza horyzontu

- powiedział Peter Walker, dyrektor firmy.

Projekt USV Maxlimer pierwotnie powstał w ramach konkursu Shell Ocean Discovery XPRIZE. W ramach konkursu poszukiwano technologii następnej generacji, które będą przydatne do tworzenia map globalnego dna oceanicznego. Jak na razie, ludzie stworzyli mapy zaledwie jednej piątej dna oceanicznego. Jeżeli chcemy mieć nadzieję na wypełnienie luk w naszej wiedzy, będziemy musieli skorzystać z łodzi bezzałogowych.

Maxlimer do komunikacji i sterowania wykorzystuje system Global Situational Awareness via Internet. System ten umożliwia operatorowi zdalny dostęp do zdjęć z systemu kamer, radarów oraz kamer w podczerwieni. Oprócz tego operator ma bieżący nasłuch na otoczenie USV oraz może przesyłać komunikaty głosowe do statków znajdujących się w pobliżu.

W trakcie realizacji misji Maxlimer łączy się z trzema niezależnymi systemami satelitarnymi, aby stale pozostawać w kontakcie z centrum kontroli w Tollesbury.

Sama łódź przemieszcza się powoli, z prędkością maksymalnie czterech węzłów, ale jej hybrydowy napęd jest przy tym bardzo wydajny.

REKLAMA

Nie byliśmy pewni ile paliwa pozostanie nam w zbiornikach po zakończeniu misji. Spodziewaliśmy się, że będzie to ok. 300-400 litrów. Okazało się, że na pokładzie wciąż znajduje się 1300 litrów, czyli jedna trzecia zbiornika

- mówi Ben Simpson, CEO i projektant w SEA-KIT.

Choć to dopiero pierwsze kroki, to dzięki Maxlimerowi przyszłość robotycznych, bezzałogowych statków badawczych wydaje się różowa. To bardzo dobra informacja. Głupio by było gdybyśmy polecieli badać Marsa, nie poznając wcześniej dokładnie nawet swojej własnej planety.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA