Nie pomoże zaklinanie rzeczywistości. Ani Polacy nie chcą ESIM, ani telekomy się do niego nie garną
Orange, w odpowiedzi na wprowadzenie wsparcia dla ESIM przez T-Mobile, pochwalił się liczbą abonentów, którzy już teraz korzystają z pomarańczowych wirtualnych kart SIM. Nie powinno już nas dziwić, że pozostałe sieci się nie kwapią, by wspierać ten standard.
ESIM to wirtualny SIM, który pozwala na skorzystanie z usług operatora telefonii komórkowej bez odbierania od niego fizycznej karty. Jako pierwszy na szeroką skalę ten standard spopularyzował Apple, który wdrożył go we wszystkich swoich liniach produktowych — od topowych smartfonów i tabletów, po te z niższej półki cenowej wydane w ostatnim czasie.
W naszym kraju jako pierwszy wsparcie dla ESIM przygotował Orange i to niedługo po premierze telefonów iPhone XS oraz iPhone XS Max, które jako pierwsze w ofercie Apple’a zaoferowały możliwość skorzystania z wirtualnego SIM-a. Minęło ponad półtora roku, aż któryś z konkurentów pomarańczowych się na to zdecydował — i to w dodatku tylko połowicznie.
Telekom pozycjonuję tę usługę jako rozwiązanie dla klientów korporacyjnych, które ułatwi zdalne konfigurowanie firmowych terminali. T-Mobile zapowiedział przy tym, że docelowo wsparcie wirtualnych SIM-ów i duplikatów numeru telefonu dostaną również mniejsze firmy oraz klienci indywidualni, ale poczekamy na to kilka miesięcy.
To, że T-Mobile nie spieszy się z wdrożeniem standardu ESIM dla klientów indywidualnych, wcale jednak nie dziwi. Orange reagując na to, że konkurencji zajęło ponad półtora roku wystosowanie odpowiedzi na ich działania, a ta i tak zrobiła to jedynie połowicznie, pochwalił się, że z pomarańczowego ESIM-a korzysta jak na razie… 50 tys. osób. Jak widać dla pozostałych sieci to gra niewarta świeczki.
50 tys. abonentów korzystających z ESIM-a w Orange pokazuje, że Polaków ta technologia jednak mało interesuje.
Okazuje się, że możliwość skorzystania z funkcji Dual SIM w iPhone’ach, opcja przenoszenia usługi pomiędzy urządzeniami oraz funkcja klonowania numeru na kilka telefonów, w tym na Apple Watcha, to za mało, by przyciągnąć abonentów do jedynej sieci, która na to pozwala. Orange w dodatku podaje, że w tych 50 tys. znajdują się zarówno klienci korporacyjni, jak i indywidualni (w tym klienci abonamentowi, użytkownicy taryf prepaid oraz abonenci usługi Flex).
Nawet biorąc pod uwagę fakt, że liczba ESIM-ów zwiększyła się na przestrzeni półtora roku aż 50-krotnie i blisko dwukrotnie w porównaniu do końca 2019 r., na tle kilkunastu milionów kart SIM będących w użyciu w Orange, te 50 tys. ESIM-ów nie prezentuje się imponująco. Do tego warto dodać, że aby z nich skorzystać, trzeba mieć jedno z nowszych urządzeń od np. Apple’a lub Samsunga.
Jeśli w przyszłości nie pojawią się z kolei telefony ze wsparciem modułu ESIM na niższych półkach cenowych, to trudno się spodziewać, by Plus i Play, które na razie ignorują ten temat, rzuciły się na wsparcie ESIM-a. Jeśli to zrobią, to raczej ze względów wizerunkowych, a nie dlatego, że masowy odbiorca tego oczekuje. W przekazach marketingowych z pewnością znacznie ważniejsze będzie teraz 5G.