Nie tylko iPhone będzie sprzedawany bez ładowarki. Samsung ma podobne plany
Brak ładowarki w zestawie ze smartfonem? To może być nowy trend. Najpierw gruchnęły wieści, że Apple ogołoci pudełka iPhone'ów, a teraz mówi się, że do klubu dołączy również Samsung.
Optymalizacja kosztów, proszę państwa. Dynamika na rynku smartfonów jest coraz słabsza, a pandemia dała producentom w kość. Czas poszukać oszczędności.
Od kilku tygodniu coraz głośniej mówi się, że iPhone'y będą sprzedawane nie tylko bez słuchawek, ale i bez ładowarki. I choć nie jest to na rynku elektroniki użytkowej wielka nowość, bo np. ładowarki nie uświadczymy w przypadku czytników Kindle, a i prawie dekadę temu podobnego zabiegu próbowało HTC, to temat budzi duże emocje.
No bo jak to tak? Bez ładowarki?
Koreańska prasa donosi, że Samsung zamierza pozbyć się ładowarek w niektórych przyszłorocznych modelach. Powody zasadniczo są dwa: redukcja kosztów i troska o środowisko.
Jeżeli te doniesienia okażą się prawdziwe najważniejsi rynkowi gracze (Samsung jest numerem jeden, a Apple numerem trzy pod względem udziału w światowym rynku), wyznaczą nowy trend, za którym pójdą również inni producenci.
Zanim zaczniecie oburzać się na możliwy brak ładowarek w zestawie ze smartfonem, policzcie, ile macie ich w domu.
Ja już to zrobiłem. W szufladzie znalazłem 4 ładowarki Apple'a, które były dodawane do iPhone'ów. Mam też 4 ładowarki 12 W do iPada. Razem czyni osiem - parafrazując klasyka. Tymczasem smartfonów i tabletów w domu mam 4. Nawet gdybym chciał ładować wszystko na raz, połowa ładowarek będzie leżeć w szufladzie i cierpieć z powodu bezrobocia.
Dodam, że policzyłem wyłącznie urządzenia ładujące do smartfonów i tabletów. Mam jeszcze uniwersalną ładowarkę Blitzwolf z dwoma wyjściami USB. Nie uwzględniam też ładowarki do MacBooka, którą mógłbym ładować wszystkie posiadane przez mnie urządzenia Apple'a.
Wniosek z tego krótkiego śledztwa jest prosty: producenci raczej nie zrobią krzywdy klientom, którzy kupią ich sprzęty bez ładowarek. Choć na pierwszy rzut oka taka polityka wydaje się oburzająca, w gruncie rzeczy nie jest pozbawiona sensu.
A jeśli chcecie kontrargumentu dla tej apologii pazerności producentów, dam wam jeden: ładowarka USB-C o mocy 18W kosztuje w sklepie Apple'a 149 zł.