iOS 14 zalewa użytkownika powiadomieniami o śledzeniu. Google protestuje, Apple nie widzi problemu
Osoby testujące iOS-a 14 skarżą się, że prosząc co rusz o zezwolenia na działanie, momentami przypomina on Windowsa Vistę. System gnębi użytkownika pytaniami nawet w wypadku ciasteczek śledzących… na każdej z witryn.
Jeżeli jesteśmy mieszkańcami kraju członkowskiego Unii Europejskiej lub korzystamy z witryny bądź aplikacji webowej hostowanej w UE, przy pierwszych odwiedzinach witryny wykorzystującej ciasteczka śledzące jesteśmy witani stosownym ostrzeżeniem przed nimi i informacją, która tłumaczy, co to właściwie oznacza.
Ten obowiązek został nałożony na administratorów witryn i aplikacji webowych przez Komisję Europejską w ramach Ogólnego rozporządzenia o ochronie danych (GDPR). Jego zasadność jest jednak nadal dyskutowana. Z jednej strony wszyscy zgadzają się co do tego, że internauci powinni być informowani o tym, że ich prywatność jest w pewien sposób naruszana. Z drugiej niektórzy jednak uważają, że zalew ostrzeżeń sprawia, że przestajemy je czytać i zwracać na nie uwagi – jest ich za dużo, więc szybko zamykamy je, ledwo omiatając tekst wzrokiem.
Tych ostrzeżeń o śledzeniu może być więcej, dużo więcej. Przynajmniej jeżeli będziemy korzystać z systemu iOS 14.
Po zaakceptowaniu ciasteczek śledzących w ramach wyskakującego powiadomienia z samej witryny iOS 14 ponownie zapyta o tę samą zgodę. Innymi słowy, kiedy wejdziemy na dowolną witrynę najpierw ona zapyta, czy może nas śledzić, a następnie system w naszym telefonie zapyta o dokładnie to samo. Co prawda wystarczy jeden raz odpowiedzieć na to pytanie i od tej pory rzeczona witryna nie powinna nam zadawać więcej pytań – czy to własnym pop-upem, czy przez komunikat systemowy. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że witryn odwiedzamy wiele, korzystanie z Safari na terenie Europy może stać się czynnością frustrującą i uciążliwą.
Przed tą zmianą w systemie iPhone’a protestują między innymi stowarzyszenia europejskich reklamodawców, a na ich czele te wspierane przez Google'a i Facebooka. Ich członkowie obawiają się, że przestraszeni użytkownicy będą blokować dostęp ciasteczkom i rezygnować z odwiedzania wielu witryn. Ja obawiam się czegoś przeciwnego: użytkownicy będą zirytowani klikaniem tych wszystkich zgód i będą robić to bez czytania, byle tylko w końcu móc przeczytać treść witryny.
Apple na razie nie wydaje się rozważać zmiany zachowania Safari w iOS 14. Tłumaczy, że twórcy witryn i aplikacji mogą stworzyć plansze informujące o tym, czemu iPhone zaraz się spyta użytkownika o pozwolenie oraz mogą nie śledzić poczynań internautów. Uroczo przekorne, ale i bez wątpienia wymierzone w Google’a, którego 90 proc. wpływów pochodzi właśnie z reklam targetowanych.