Pierwszy satelita konstelacji Starlink spłonął w atmosferze Ziemi. To zamierzone działanie
Od połowy maja 2019 r. na niskiej orbicie okołoziemskiej znalazło się już ponad 200 satelitów konstelacji Starlink budowanej przez firmę SpaceX. W najbliższych latach Elon Musk planuje wysyłać po 60 kolejnych satelitów średnio co dwa tygodnie.
Co jednak zrobić jak któryś z satelitów będzie nadawał się już do wymiany? 20 lutego br. SpaceX ściągnął jednego z satelitów z powrotem w ziemską atmosferę.
Spośród pierwszych sześćdziesięciu satelitów wyniesionych na orbitę w ub. r. część była od początku przeznaczona do testów. Jeden z nich, satelita Starlink 1-46 początkowo wzniósł się na orbitę docelową na wysokości 550 km nad powierzchnią Ziemi. W lipcu 2019 r. orbita satelity została obniżona do 370 km, gdzie spędził on kolejnych kilka miesięcy.
W grudniu satelita Starlink rozpoczął serię krótkich manewrów naprzemiennego zwiększanie i obniżania wysokości.
Ostatecznie 20 lutego br. satelita wszedł w górne warstwy atmosfery Ziemi gdzie spłonął na długo przed dotarciem do powierzchni Ziemi. Ostatni raz satelita został zarejestrowany na wysokości 180 km nad powierzchnią Ziemi.
Testy deorbitacyjne są szczególnie ważne w przypadku takich projektów jak Starlink, w których na orbitę wysłanych zostanie nie pięć czy dziesięć satelitów, a całe tysiące (aktualnie plany zakładają, że SpaceX wyśle na orbitę nawet ponad 40 000 satelitów). Zdolność do wykonywania manewrów pozwalających uniknąć kolizji z innymi satelitami oraz zdolność do skierowania satelity w atmosferę ziemską w celu utylizacji stanowią kluczowy element bezpieczeństwa dla całego systemu.