LG K50S - tani smartfon z Plusa, który cię zaskoczy
Od lat powtarzam jak mantrę, że flagowe modele smartfonów są cudowne, dopóki człowiek nie sprawdzi ile kosztują. Dlatego osobiście uważam, że te tańsze telefony są o wiele ciekawsze. Sztuką jest bowiem zrobić coś dobrego w przystępnej dla klienta cenie.
Model K50S od LG jest dobrym przykładem tej filozofii. Do takiego wniosku przynajmniej dochodzę po kilku dniach zabawy tym modelem. A teraz postaram się to uzasadnić.
LG K50S - smartfon za dziewięć stówek, który daje radę
Zacznijmy od specyfikacji, ponieważ trzeba o niej wspomnieć, a chcę mieć to z głowy. Urządzenie wyposażono w 6,5-calowy wyświetlacz o proporcjach 19:9 oraz rozdzielczości 1520 na 720 pikseli. Wewnątrz kryje się procesor Mediatek MT6762 Helio P22 (8x Cortex-A53) taktowany zegarem 2 GHz oraz 3 GB pamięci operacyjnej.
Do tego dochodzi 32 GB przestrzeni na system i dane, które można rozszerzyć za pomocą kart microSD. W urządzeniu nie zabrakło oczywiście wszystkich niezbędnych modułów łączności, w tym Wi-Fi 802.11 ac, Bluetooth 5.0 i NFC oraz GPS z GLONASS. Uff. A, do tego wszystkiego dochodzi jeszcze czytnik linii papilarnych, zamontowany na pleckach urządzenia.
Specyfikacja kontra prawdziwe życie
Gdyby wszystko sprowadzało się do taktowania zegara i do RAM-u, to na rynku smartfonów z Androidem już dawno królowałyby chińskie potworki w stylu Ulefonów. Tak jednak się nie dzieje, a specyfikację sprzętową dowolnego urządzenia można właściwie sprowadzić do jednej kwestii: albo coś działa płynnie i nie irytuje człowieka, albo...
Po kilku dniach od przesiadki dokonanej na potrzeby tego tekstu na LG K50S mogę stwierdzić, że mój poziom frustracji nie wzrósł. A jeśli wzrósł, to bynajmniej nie przez korzystanie z tego telefonu. Slack, Messenger, Mapy Google, okazjonalna wizyta na Facebooku, scrollowanie Instagrama z nudów i sporadycznie uruchamiane gierki działają bez najmniejszego zacięcia.
Rozmiar, który ma znaczenie
Duży (6,5") wyświetlacz FullVision z to jedna z największych (nomen omen) zalet tego telefonu. Bardzo gustowna łezka na środku górnej belki sprawia, że K50S wygląda na znacznie droższy telefon. Ale to piszę już na marginesie. Wracając do ekranu: 6,5 cala w połączeniu z proporcjami 19,5:9 sprawia, że smartfon idealnie nadaje się do szeroko rozumianej konsumpcji treści. Czytanie e-booków, oglądanie seriali, czy zasypianie przy YouTube doskonale pasuje do tego modelu.
Warto wspomnieć, że LG zaopatrzyło K50S w jedną, całkiem zmyślną funkcję Eco Playback, która pozwala na znaczne przyciemnienie ekranu, dzięki czemu możemy znacznie (o jakieś 20 proc.) wydłużyć czas pracy telefonu bez ładowania. Także jeśli nadal odmawiacie wykupienia abonamentu premium na YouTube, funkcja ta na pewno się wam przyda (odpalamy playlistę, ściemniamy ekran i jazda).
Aparat i akumulator, czyli kolejne nawiązania do flagowców
Pojemność akumulatora zasilającego podzespoły w K50S to aż 4000 mAh. Nie będę rozpisywał się nad zaletami tak dużej pojemności, bo wydają się być oczywiste. Ale jeśli nie są, to proszę: mało kto będzie musiał doładowywać ten telefon w ciągu dnia. Mi przynajmniej się to jeszcze nie zdarzyło i najchętniej postulowałbym, żeby każdy telefon miał przynajmniej taką samą pojemność, jak LG K50S.
Przejdźmy teraz do czegoś ciekawszego, czyli do aparatów. Tutaj znowu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie chodzi nawet o samą jakość wykonywanych zdjęć, ale o fakt, że w tym dość budżetowym smartfonie znalazło się miejsce na szerokokątny obiektyw z tyłu (115 st. 5 MP), obok obiektywu głównego (13 MP) i czujnika głębi (2 MP, pozwala na uzyskanie efektu bokeh). W dobrych warunkach oświetleniowych smartfon radzi sobie doskonale, a opcja strzelenia szerszej fotki przydaje się częściej, niż mogłoby się to wydawać. Serio, znowu jestem pod wrażeniem tego ile fajnych rzeczy udało się upchnąć w ten dość budżetowy model.
Oprogramowanie? Również nie mam zastrzeżeń
Nie jest to oczywiście czysty Android, ale LG nie popełniło żadnej gafy, jeśli chodzi o wzbogacenie systemu Google o własne rozwiązania. Wyszukiwarka aplikacji działa błyskawicznie, przycisk do włączania latarki jest pod ręką - żyć, nie umierać. Ciekawym rozwiązaniem jest dedykowany przycisk do wywoływania Asystenta Google. Na początku myślałem, że nie będę z niego korzystał, ale okazuje się, że jest to o wiele bardziej wygodny sposób, niż powtarzanie OK Google po kilka razy z nadzieją, że w końcu funkcja asystenta zorientuje się, że chciałbym z niej skorzystać.
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o funkcji Crop Shot, czyli wyświetlaniu fragmentu zrzutu ekranu nad oknem przeglądarki. Nie jest to jakiś rewolucyjny pomysł, ale pomaga w szybszym wypełnianiu formularzy, albo po prostu przepisywaniu treści, której z jakichś powodów nie da się skopiować.
Na koniec moja ulubiona kwestia: złącze jack
Ja wiem, że to relikt przeszłości, ale z mojego punktu widzenia słuchawki z kablem oferują po prostu lepszą jakość odtwarzanej muzyki. Nie wspominając już o tym, że nie trzeba ich ładować. Dlatego do tej pory każdy telefon wyposażony w jacka zyskuje u mnie kilka dodatkowych punktów. W przypadku LG K50S do złącza jack dochodzi jeszcze obsługa standardu DTS:X, co dodatkowo (i oczywiście pozytywnie) wpływa na jakość odtwarzanego dźwięku.
Podsumowując...
LG K50S to bardzo rozsądnie wyceniony smartfon, który swojemu użytkownikowi zaoferuje o wiele większe możliwości, niż mogłoby się wydawać. Sprawdzając go w tzw. codziennym użytkowaniu nie zauważyłem niczego, co by mnie irytowało. Zdążyłem się już za to przyzwyczaić do kilku ciekawych i użytecznych funkcji, o które w tym modelu zadbał producent.
Jedyną potencjalną wadą tego modelu może być jego rozmiar, który po prostu dla niektórych będzie zbyt duży. Ale to tyle. Na koniec warto wspomnieć również o tym, że obudowa telefonu otrzymała wojskowy certyfikat MIL-STD 810G, co na pewno pomoże jej przetrwać kilka nieplanowanych upadków na chodnik.
LG K50S kosztuje 899 zł. Jeśli jednak wolelibyście kupić go w ramach abonamentu z operatorem komórkowym, to odsyłam was do Plusa, który ma ten telefon na wyłączność.
*Tekst powstał we współpracy z LG.