U mnie działa. Red Dead Redemption 2 na PC - pierwsze wrażenia
Mój bohater dzielnie stawia czoło zamieci, brocząc po kolana w gęstym śniegu i kurczowo ściskając łuk w zziębniętych palcach. Rozumiem jego walkę. W końcu od kilku godzin gram w Red Dead Redemption 2 na PC.
Czekaliśmy, czekaliśmy, aż się doczekaliśmy. Red Dead Redemption 2 wjechało w końcu na komputery osobiste i… zaliczyło potężny falstart. Gracze z całego świata są wściekli – gra albo nie działa, albo sypie błędami do tego stopnia, że odechciewa się grać.
Ja na szczęście mogę powiedzieć: u mnie działa. Pozwólcie więc, że opowiem wam, jak to jest, mieć na komputerze działającą kopię Red Dead Redemption 2.
Spędziłem w grze dopiero kilka godzin, ale to wystarczy, by przynajmniej pokrótce opowiedzieć o tym, jak udał się Rockstarowi port ich dzieła z konsol na pecety. I odpowiedzieć na pytanie, czy warto było tyle czekać.
Spoiler: było warto. Sam sobie zazdroszczę, że mam jeszcze całe Red Dead Redemption 2 przed sobą.
Gdy gra wyszła po raz pierwszy na konsole, zrobiłem to, co mógł zrobić każdy zatwardziały przedstawiciel PC Master Race próbujący zagrać w nową grę Rockstara – przeczytałem każdą recenzję i obejrzałem wiele gameplayów na YouTubie.
Z wypiekami na twarzy czytałem pierwsze wrażenia Szymona Radzewicza i nie mogłem się doczekać, by samemu przeżyć te pierwsze chwile w grze, które Szymon opisał jako żywcem wyjęte z „The Revenant”. I faktycznie, pierwsze godziny w pokrytej grubym śniegiem Ameryce są niesamowite. Tym bardziej niesamowite, gdy gramy na PC o większej mocy obliczeniowej.
Tak wyglądał otwierający fragment Red Dead Redemption 2 na PS4 Pro...
...a tak na PC. Gęsta zamieć nieco irytuje, bo widoczność jest żadna, ale za to poziom immersji rośnie.
Gra co prawda rozkręca się niesamowicie powoli, ale jej klimat jest po prostu magnetyczny. Do tego scenarzyści Rockstara wykonali kawał dobrej roboty dawkując strzępy informacji tak zmyślnie, by gracz ze wszystkich sił chciał poznać dalszą część historii wydarzeń z Blackwater. Nawet jeśli rozgrywka jest ospała, chęć pchnięcia fabuły do przodu skutecznie zachęca do dalszego brnięcia przez zamieć. Re-we-la-cja.
Na tym etapie nie odstraszają mnie nawet opinie sugerujące, że finalnie Red Dead Redemption 2 okazuje się być grą irytującą i nużącą; ja w tym momencie chcę więcej i sam sobie zazdroszczę, że ta przygoda dopiero przede mną. Jako gracz pecetowy przez ostatni rok mogłem tylko zazdrośnie patrzeć, jak w tytuł grają konsolowcy.
Red Dead Redemption 2 na PC – jak udał się port gry?
Szczerze mówiąc… średniawo. Po pierwszych kilku godzinach aż przypomniało mi się GTA IV, które również pozostawiało wiele do życzenia po przepisaniu na komputery osobiste.
Zacznijmy od interfejsu użytkownika. Ten oczywiście nadal możemy obsługiwać padem, jak na konsoli, ale skoro już gramy na PC, to przyjmijmy prawilną obsługę – klawiaturą i myszką.
Podczas rozgrywki ta kombinacja peryferiów spisuje się bardzo dobrze, z minimalnym tylko zastrzeżeniem do zachowania celownika – ten dość mocno „pływa” i sprawia wrażenie zawieszonego na gumowych taśmach. Z drugiej strony może dodaje to też nieco realizmu rozgrywce, bo po broni z 1899 r. nie ma co oczekiwać precyzji współczesnego karabinu szturmowego. Na szczęście nie ma tu śladu po opóźnieniach w działaniu klawiszy rodem ze wspomnianego wcześniej GTA IV…
Nieco irytuje za to mapowanie klawiszy, szczególnie podczas próby dobycia czegoś z ekwipunku. Domyślnie sterujemy postacią przy pomocy klawiszy WSAD, tymczasem po interfejsie poruszamy się kombinacją myszki, przycisków Q i E, oraz… strzałek. Wymaga to zbędnego odrywania dłoni od myszki, by przenieść ją na strzałki, wybrać element wyposażenia, zatwierdzić, etc.
Niejako na odkupienie win możemy też przeglądać interfejs scrollując kółkiem myszy, zupełnie jak w GTA V, ale to rozwiązanie przydatne w walce. Gdy chcemy zajrzeć głębiej do ekwipunku, jesteśmy skazani na gimnastykę palców. Przyciski oczywiście możemy przypisać wedle woli (choć tylko w trakcie rozgrywki, nie z poziomu menu głównego), ale i tak trudno będzie stworzyć taki układ, który byłby w pełni wygodny.
W grze obecny jest też tryb pierwszoosobowy, który mogliśmy zobaczyć po raz pierwszy w GTA V. Precyzja broni jest w nim większa, ale tu z kolei praca klawiatury pozostawia wiele do życzenia. Postać wydaje się ociężała i powolna, i pomimo tego, że teoretycznie tryb FPP powinien być bardziej immersyjny, w praktyce o wiele przyjemniej gra się w trybie TPP, gdzie akcja jest dużo bardziej dynamiczna, a postać – bardziej żwawa.
Graficznie Red Dead Redemption 2 nie powala, a mocy wymaga sporo.
Optymalizacja Red Dead Redemption 2 na PC pozostawia wiele do życzenia. Przy czym nie zrozummy się źle: ta gra wygląda dość ślicznie.
Zobaczymy to już od pierwszych minut rozgrywki. Śnieżyca jest tak gęsta, że ledwo widać cokolwiek poza grzbietem własnego konia. Krajobrazy zapierają dech w piersiach. Gra świateł wpadających do domostwa przez rozbite okna pieści zmysł wzroku.
Wystarczy jednak zmienić tryb pracy kamery, skupić wzrok bohatera na jakimś detalu lub przełączyć się w tryb pierwszoosobowy, by dostrzec, że grafika nie jest aż tak piękna, by usprawiedliwiać kiepskie działanie gry. Tekstury z bliska wyglądają dość topornie, krawędziom momentami przydałoby się solidniejsze wygładzenie, a mimika twarzy… cóż, jest. I tyle dobrego można o niej powiedzieć.
Testuję Red Dead Redemption 2 na komputerze z procesorem Intel Core i7-8700K, grafiką GTX 1080, 32 GB RAM-u i SSD NVMe. A mimo to przy rozdzielczości 1440p i zmodyfikowanych ustawieniach ultra nie jestem w stanie osiągnąć więcej jak 30-40 klatek na sekundę.
Do tego w bardziej angażujących scenach, lub gdy pojawia się wielu przeciwników, gra zauważalnie zwalnia. Nigdy nie spadła mi co prawda poniżej 24 fps-ów, ale tez nie ma mowy o stałych 60 fps-ach na tej konfiguracji sprzętowej, dopóki nie obniżę rozdzielczości do Full HD.
Na pociechę dodam, że Rockstar pomyślał o graczach posiadających monitory 21:9. Filmy przerywnikowe na monitorze 16:9 mają filmowe „pasy” nad i pod obrazem, ale na monitorach typu ultrawide pasy znikają, a obraz wypełnia całość monitora. Mała rzecz, a cieszy.
Cieszy również fakt, że – przynajmniej instalując grę na dysku NVMe – nie doświadczyłem żadnych irytujących, długich czasów ładowania. Wszystko wczytuje się natychmiastowo, nie ma żadnych przestojów. Jedynie pierwsze ładowanie po uruchomieniu gry zajmuje około 20 sekund. Nic, czego nie można by przeboleć.
Red Dead Redemption 2 na PC wygląda lepiej niż na konsoli, nie da się zaprzeczyć. Jednak chcąc cieszyć się lepszą niż na konsoli grafiką musimy posiadać naprawdę potężny sprzęt, o wiele potężniejszy niż to, czym sam dysponuję.
Wracając jeszcze do wad, których na konsoli nie było – nie doświadczyłem co prawda bugów opisywanych przez graczy na forach, ale za to zdarzają się inne. Czasem po zajęciu osłony nie mogę się od niej „odkleić”. Konieczne jest zapauzowanie gry klawiszem ESC, dopiero wtedy klawisz Q działa jak powinien działać.
Ewidentnie również mój koń albo jest pijany, albo uparcie ściąga w lewo gdy nie powinien – taka sytuacja zdarzyła mi się już kilka razy. Niby drobiazg, ale przy przeprawie przez wąwozy może się skończyć nieoczekiwanym upadkiem.
Gracze na PC: a gdzie osiągnięcia? Rockstar: jakie osiągnięcia?
Gracze konsolowi mogą w interfejsie konsoli cieszyć się zebranymi trofeami.
Przedstawiciele PC Master Race, którzy nabyli grę w Rockstar Launcher mogą zaś… ok, nic nie mogą.
Rockstar idzie łeb w łeb z Epikiem, jeśli chodzi o hulającą po launcherze biedę. W Rockstar Launcher możemy pobrać grę, możemy zmienić jej lokację na dysku (to akurat jest super), włączyć zapis stanu gry w chmurze (też super) czy sprawdzić aktualizacje.
Nie możemy za to podejrzeć, ile czasu spędziliśmy w grze. Nie możemy sprawdzić, czy grają w nią jacyś nasi znajomi. Nie mamy żadnego systemu osiągnięć ani nawet paska postępu. Oczywiście wiem, iż Rockstar ma od tego swój Social Club - miejsce, w którym gracze mogą podejrzeć informacje i osiągnięcia ze wszystkich gier na swoim koncie - ale rozbijanie tak podstawowych informacji na różne usługi jest kompletnie bez sensu.
Osiągnięcia i informacje w swojej „tradycyjnej" formie wrócą na PC 5 grudnia, gdy gra trafi na Steama. Nie zmienia to jednak faktu, że ci, którzy zaufali Rockstarowi i zakupili grę w ich Launcherze, dostali produkt poniekąd wybrakowany (nie wspominając już o tym, że w wielu przypadkach niedziałający).
Nie jest to oczywiście sytuacja wyjątkowa tylko dla RDR2 – w tym samym limbo utknęły gry na wyłączność w Epic Games Store, gdzie również nie ma tak podstawowych wskaźników jak czas rozgrywki i osiągnięcia. Szkoda jednak, że to samo dotknęło grę Rockstara.
Mimo tego świetnie się bawię, grając w Red Dead Redemption 2 na PC.
I przykro mi, że tak wielu graczy z całego świata nie może dziś powiedzieć tego samego. Red Dead Redemption 2 jest ogromnym, rozległym tytułem, na który zdecydowanie warto było czekać. Szkoda, że poziom tego portu bliższy jest niechlubnej wersji GTA IV na PC, a nie znakomicie przekonwertowanego GTA V.
Tymczasem wracam do zabawy. Zwierzyna dla wygłodniałych obozowiczów sama się nie upoluje, a pociąg się sam nie ograbi. Trzeba zakasać rękawy i do roboty.