Piję drinka i rozkoszuję się lamentem graczy, że Call of Duty Modern Warfare premiuje kamperów. Te jęki to muzyka
Bierzesz szklankę. Wsypujesz drobno skruszony lód. Zalewasz 50/50 tonikiem oraz Martini Fiero. Dodajesz plasterek cytryny. Następnie wchodzisz na r/ModernWarfare i delektujesz się bólem tyłka, jaki panuje na kanale Reddita. Społeczność fanów lamentuje, jakoby Call of Duty Modern Warfare premiowało campienie kosztem rozgrywki typu run and gun, nazywanej przeze mnie zabawą małp w cyrku.
W poprzednich odsłonach Call of Duty zostanie camperem było w zasadzie niemożliwe. Głównie ze względu na architekturę aren wieloosobowych. Lokacje zostały spłaszczone i pozbawione gniazd snajperskich. Otwarte tereny zamieniono na ciasne i kręte uliczki. Do każdego pomieszczenia prowadziły dwie, a nawet trzy drogi. Co za tym idzie, zabarykadowanie się w bezpiecznym miejscu nie wchodziło w grę. Do tego system respawnu działał jak bat zmuszający do biegu przed siebie. Jeśli nie szarżowałeś z karabinem w ręku, wkrótce miałeś odradzających się przeciwników na plecach.
Fani szybkiej walki w Call of Duty nazywają ten model rozgrywki run and gun.
Model run and gun kompletnie zdominował serię Call of Duty. Jego cechy to agresywne parcie w kierunku przeciwnika, dynamiczna wymiana ognia, szybki ruch, brak możliwości wycofania się oraz częste starcia z przeciwnikiem. Bronie zostały tak zbalansowane, aby walka na daleki dystans nie była przesadnie opłacalna. Lokacje zostały tak zaprojektowane, aby gracze ciągle się przemieszczali. Bezpieczne miejsca wycięto w pień, tak samo jak pomieszczenia w których można się zabarykadować. Run and gun jest jak taniec, w którym obie drużyny wciąż siebie gonią i za sobą podążają.
Ja ten taniec nazywam zabawą małp w cyrku.
Tresowanych małp, które biegną dokładnie tam, gdzie chcą twórcy. Deweloperzy stosują system respawnu niczym bat, strzelając nim nad głowami bardziej zachowawczych graczy. Masz biec przed siebie. Masz strzelać. Masz być w kontakcie z przeciwnikiem. Jeśli staniesz w miejscu - giniesz. Wróg wejdzie ci na plecy, bo nie ma bezpiecznych pomieszczeń. Nie ma odizolowanych gniazd snajperskich. Nie ma budynków z jednym wejściem, nad którymi można mieć kontrolę. Biegnij!
No więc biegają, w rotacyjnym rytmie wystukiwanym przez system agresywnego respawnu. Walczą na średnie i krótkie dystanse, a rozgrywka jest bardzo intensywna. Wytrenowani przez lata podobnych do siebie odsłon, fani Call of Duty mają już model run and gun w swoim DNA. To dla nich najlepszy, bardziej efektowny, dostarczający najwięcej satysfakcji styl toczenia sieciowych potyczek. Dlatego nic dziwnego, że gdy im się go zabiera, podnosi się lament.
Struktura PvP w Modern Warfare jest bliższa pierwszemu Call of Duty.
Temu z 2003 r., ze świetnymi mapami Carentan i Dawnville. Wtedy gracze mieli znacznie większą swobodę w wyborze stylu gry. Agresywni biegacze spotykali się ze spokojnymi camperami. Obszary pełne alternatywnych korytarzy mieszały się z bastionami o jednym wejściu. Było ciekawiej. Było bardziej różnorodnie i z większym rozmachem. Aż chciało się grać. Czasem była to rozgrywka żmudna i pozycyjna, jak podczas walki o gospodarstwo rolne w Bocade. Innym razem bezpośrednia i ostra, jak w trakcie starć o korytarze francuskiego Chateau.
Nowy Call of Duty Modern Warfare z 2019 r. wywraca model run and gun do góry nogami, wracając do korzeni. Mapy znowu są pełne okien w których mogą pojawić się snajperzy. Miny przeciwpiechotne Claymore potrafią zabić więcej niż tylko myszy. Wiele budynków posiada zaledwie dwa wejścia, dzięki czemu razem ze znajomym (bądź minami) można zamienić je w bezpieczne bastiony. Karabiny snajperskie są skuteczniejsze niż wcześniej. Strzelby dostały irracjonalnie potężnego kopa. Tak uwielbiane przez biegaczy pistolety maszynowe wypadają z kolei nijako.
Grając w Modern Warfare ponownie mogę być snajperem. Mogę być także camperem, który nie wychyla się z bezpiecznej dziupli. Mam bowiem pewność, że system nie wskrzesi mojego rywala pięć metrów za moimi plecami, pokazując mi co sądzi o siedzeniu w oknie przez połowę meczu. Oczywiście aktywne bieganie i strzelanie wciąż jest najbardziej efektywną formą zdobywania fragów. Jednak po raz pierwszy od dekady zwolennikom taktyki run and gun rzucono pod nogi kłody, na które muszą uważać. Jak możecie się domyślać, bardzo się to im nie podoba.
Biegacze lamentują, że nie są odpowiednio premiowani, a zachowawczy gracze ich zabijają.
Wyznawcom małpiego cyrku przeszkadza, że muszą teraz od czasu do czasu przystanąć i spojrzeć, czy ktoś nie postawił w drzwiach Claymore’a. Przeszkadza im celny strzał karabinem wyborowym w tors, który powoduje natychmiastową śmierć. Przeszkadza im także, że strzelby nie wypuszczają już konfetti. Ich poręczne pistolety maszynowe nie są tak sexy jak dawniej, a odgłosy ich butów podczas biegania są wyraźnie słyszalne. Wszystko to przekłada się na okropny lament w sieci. Jazgot, którego kompletnie nie rozumieją nowi gracze, w końcu mogący nawiązać rywalizację z weteranami.
Miłośnicy małpiego cyrku narzekają, że muszą się dostosować do nowych zasad. Chodzić w kuckach, aby nie było ich słychać, gdy zachodzą przeciwnika od tyłu. Korzystać z tarczy balistycznej, gdy wróg pluje do nich ze strzelby. Patrzeć na ziemię, gdzie widać laser min przeciwpiechotnych. Uważać na snajperów, którzy uwielbiają zdejmować graczy biegnących w linii prostej do środkowego celu. Przez te wszystkie czynniki fani taktyki run and gun mniej strzelają, mniej walczą na średni dystans i mają mniej fragów. Cierpią przez to okrutnie, czego upust muszą dać w sieci.
Uwielbiam ten lament. Karmię się nim.
Pierwszy raz od dekady seria wraca do swoich korzeni. Grając w najnowsze Modern Warfare przypominają mi czasy ze świetnymi odsłonami Call of Duty (2003), Call of Duty 2 (2005) oraz częściowo Call of Duty 4: MW (2007). Raz na kilkanaście odsłon coś dla siebie dostali starsi gracze. Ci pamiętający, że CoD może być trudniejszy, bardziej wymagający, bardziej taktyczny i bardziej zróżnicowany. Wielu nie potrafi tego przeboleć. Nie potrafi tego przepracować.
Oczywiście to nie tak, że wszystko w Call of Duty Modern Warfare się udało. Na pewno nie. Stukot kroków na dobrych słuchawkach przestrzennych faktycznie może być zbyt wyraźny. Gigantyczny zasięg strzelby 725 to nieporozumienie. Tak samo jak awatar gracza wykrzykujący linię dialogową, zdradzając w ten sposób swoją pozycję. Gra ma wielki problem ze śledzeniem postępów w wyzwaniach dla trybu wieloosobowego. Do tego część map, jak na przykład Euphrates Bridge, jest koszmarnie zbalansowana.
Nie zmienia to faktu, że to pierwsze Call of Duty od ponad dekady, które jest dla mnie. Dla gracza szukającego rozrywki bardziej taktycznej, bardziej spokojnej i bardziej zróżnicowanej. Jeśli raz na kilkanaście lat mają na tym ucierpieć wyznawcy rozgrywki run and gun, naprawdę nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. Najmniejszych.