Żeby mieć całą muzykę świata, wystarczy 20 zł/mies. Żeby mieć wideo, trzeba wydać ponad 300 zł. To jest chore
W przypadku usług muzycznych streaming okazał się być wybawieniem dla konsumentów. Jeden stosunkowo tani abonament daje nam dostęp do niemal całej muzyki świata. Jednak w przypadku usług wideo streaming to rak. Z przerzutami.
Korzystałem z Deezera, przerzuciłem się na Spotify, a finalnie wylądowałem w Apple Music. Płacę co miesiąc tyle, ile kosztuje nowa płyta CD, a w zamian dostaję wszystkie nowe i starte płyty. No dobra, nie wszystkie, ale zarówno w Spotify czy Apple Music - czyli u liderów branży - znajduje się niemal cała muzyka świata. Braki są małe i nieodczuwalne dla większości użytkowników.
Tymczasem w branży wideo zaczyna robić się tłoczno. Klienci zostali otoczeni przez tłum firm, które wyrwały im z rąk portfele, z których to wyciągają sobie po 30 zł i przerzucają portfel do konkurenta. I tak nas skubią.
Już dzisiaj niektórzy płacą nawet 52 zł za Netfliksa, 25 zł za HBO GO (liczę już po nowej stawce), 6 euro, czyli jakieś 25 zł za Amazon Prime Video. Na tym wyliczanka się jeszcze nie kończy. Jest jeszcze player.pl, który kosztuje od 10 do 80 zł miesięcznie, w zależności od zasobów pakietu. No i Ipla, w której co miesiąc możemy zostawiać od 15 do (chyba) 90 zł. Pakietów jest tyle, że trudno je policzyć, porównać i zsumować.
To nadal nie koniec. Dochodzi jeszcze VOD.pl, czyli najpopularniejszy serwis z wideo streamingiem w Polsce. Jest popularniejszy nawet od Netfliksa. W VOD.pl nie ma abonamentu, a płaci się od sztuki. Są filmy i seriale po 5 zł, są po 10 zł, ale są i po 13 zł i więcej. Wystarczy raz w tygodniu coś obejrzeć, aby suma zbliżyła się do abonamentu za HBO GO lub Netfliksa.
Zapomniałbym o YouTubie Premium. Kolejne 24 zł za osobę lub 36 zł za całą rodzinę.
Wiem, że się powtarzam, ale... na tym nie koniec. Zaraz do Polski wejdzie Apple TV+ i wprowadzi kilka autorskich seriali. Już mnie korci, żeby je wypróbować, ale trzeba pamiętać, że po miesięcznym okresie próbnym przyjdzie płacić co miesiąc 25 zł.
No i jeszcze ten Disney+. Znowu sporo treści na wyłączność, a abonament w Polsce w okolicach 25 zł miesięcznie.
Podsumowując za Apple Music płacę 30 zł miesięcznie i cała rodzina może z tego korzystać.
Za podobną wygodę dostępu do treści wideo trzeba zapłacić 270 zł miesięcznie. I to oszczędnie licząc. Jeśli kupimy wszystko, co się da, to pękną trzy stówki. Koszmarnie dużo.
Jasne, że nie trzeba kupować wszystkiego.
Jasne, że bez YouTube’a Premium można żyć.
Jasne, że braknie czasu, żeby obejrzeć wszystko, za co zapłaciliśmy.
Jednak z treściami wideo jest trochę gorzej niż z muzyką. Nie oglądałeś „Gry o tron”, to przez miesiące nie wiedziałeś, o czym rozmawiają przy piwie znajomi i dlaczego mówią na ciebie „ignorant - pierwszy tego imienia”. Nie odświeżyłeś sobie „Przyjaciół”, to nie wiesz o co chodzi z homarami. Nie oglądałeś „Stranger Things”, to nie wiesz o co chodzi z ciuchami, które wiszą w sklepie Pull and Bear.
Seriale to znaczący element popkultury. Ich tematyka momentalnie przesiąka do świata realnego.
Bycie na bieżąco to niejako wymóg, aby swobodnie poruszać się w wielu dyskusjach, zawierać nowe znajomości i podtrzymywać stare.
Stąd ta presja, żeby być na czasie. Oglądać seriale wtedy, gdy żyje nimi świat i nasi znajomi. Jest przyjemniej i weselej, gdy wszyscy przy stoliku lub firmowym Slacku rozumieją żarty i nawiązania, które sypią się jeden za drugim.
Ostatnio szef Disneya powiedział, że nie boi się konkurencji w streamingu wideo i jej cen. Bob Iger powiedział, że Disney ma unikalną usługę, która obroni się sama. Dobrze dla Disneya. Źle dla nas, bo unikalna usługa oznacza unikalne treści, czyli materiały na wyłączność dostępne tylko u Disneya. Mówiąc wprost, to będzie kolejny abonament.
Szkoda, że nikt nie zapytał konsumentów, czy się boją startu Disneya+ i Apple TV+. Bo ja na przykład się boję.
Boję się tego, że będzie trzeba na te wszystkie streamingi płacić znacznie więcej, niż jest to warte.
Boję się, że znajomi zaczną oglądać coś na Apple TV+, będą o tym ciągle rozmawiać i będę miał poczucie, że sprzed nosa ucieka mi coś dobrego. Złamię się i zapłacę kolejny abonament.
Z tego samego powodu boję się Disneya i wszystkich nowych tworów z abonamentem.
Ostatnio liczyłem, że za różne abonamenty tego typu płacę ok 160 zł miesięcznie. Wyliczenia nie są już aktualne, bo skończył mi się darmowy okres na YouTubie Premium i zacząłem płacić. Chwilę później pojawiła się genialna platforma z grami Apple Arcade i tym samym doszedł następny miesięczny abonament.
Już dzisiaj przeraża mnie to, jak wygląda rynek abonamentów. A co będzie za kwartał? Co za rok? Co za pięć lat?
Pewnie my - konsumenci - będziemy sobie musieli wyrobić nawyk regularnego sprawdzania, za co płacimy co miesiąc i raz na kwartał lub co pół roku będzie trzeba usiąść, zrobić listę i zadecydować, co z niej wykreślamy.