Grafenowy akumulator w smartfonie Samsunga już w 2020 r. Większa pojemność i turbo ładowanie
Jeśli chodzi o moją wymarzoną listę innowacji w gadżetach mobilnych, to na jej szczycie z pewnością umieściłbym nowy typ akumulatora, który nie potrzebowałby tak częstego ładowania i ładowałby się w mgnieniu oka. Dlatego właśnie kibicuję Samsungowi.
Okazuje się bowiem, że koreański producent nie spoczął na laurach, po zarejestrowaniu patentu dotyczącego grafenowego akumulatora do smartfonów. Wręcz przeciwnie. Z informacji, do których dotarł Evan Blass - jedna z najlepiej poinformowanych osób w smartfonowym światku - wynika, że pierwszy smartfon Samsunga z grafenowym ogniwem może ujrzeć światło dzienne już w przyszłym roku. Mowa tu o oczywiście o najwcześniejszym terminie, ale naprawdę nie obrażę się, jeśli nowy typ akumulatora będzie wymagał więcej czasu na dopracowanie.
Grafenowy akumulator Samsunga
Na nowy typ ogniwa warto poczekać. Grafenowe ogniwa rozwiążą bowiem wiele problemów dzisiejszej elektroniki. Po pierwsze i najważniejsze: grafenowy akumulator o tej samej objętości, co jego litowo-jonowy odpowiednik jest w stanie przechowywać o wiele więcej energii. Dopóki nie dysponujemy egzemplarzem produkcyjnym, trudno powiedzieć o ile więcej - aktualnie szacuje się, że może to być od 40 do 60 proc. więcej, w porównaniu do ogniw litowo-jonowych.
Drugą kwestią jest czas ładowania. Grafen, dzięki swoim właściwościom nie nagrzewa się aż tak, jak dzisiejsze ogniwa. Oznacza to, że może znacznie szybciej przyjmować o wiele większą dawkę energii. W praktyce oznacza to, że naładowanie grafenowego akumulatora od 0 do 100 proc. nie powinno zająć więcej, niż kilkanaście minut. Wiele zależy tutaj oczywiście od oprogramowania sterującego procesem ładowania.
Trzecia cudowna właściwość grafenu to jego wytrzymałość. Grafen to bowiem nic innego, niż przypominająca plaster miodu, struktura węglowa zbudowana z ciasno upakowanych atomów. Jest też w pewnym sensie dwuwymiarowa - tzn. jej grubość to zaledwie jeden atom węgla. Takie dwuwymiarowe warstwy węglowe są niezwykle wytrzymałe - wielu ekspertów twierdzi, że grafen może być z powodzeniem wykorzystywany w budownictwie - jest ok. 200 razy mocniejszy, niż stal i lżejszy od niej o ok. 100 razy (zakładając, że sztaba grafenu i stali ma tę samą grubość). Wpłynie to zatem na wytrzymałość smartfonów. Tzn. nie ma to oczywiście nic wspólnego z tłukącymi się ekranami, ale jednak miło wiedzieć, że ktoś będzie musiał się naprawdę postarać, żeby doprowadzić np. do zapalenia się wbudowanego akumulatora.
Grafenowe akumulatory będą produkowane z węgla
Tutaj liczę na dział marketingu Samsunga, który może np. ogłosić wszem i wobec, że Samsung chcąc pokazać swoją głęboką troskę o środowisko, będzie wykorzystywał węgiel pozyskany z CO2 unoszącego się w naszej atmosferze. Wyobraźcie sobie ten piękny scenariusz, gdzie producenci sprzętu technologicznego nagle na potęgę wysysają jeden z najbardziej oddziałujących na ziemski klimat gaz cieplarniany, bo nagle zaczęło się to opłacać. Cyk, problem globalnego ocieplenia rozwiązany dzięki Samsungowi Galaxy Note 13.
Wracając jednak na Ziemię, jestem niezmiernie ciekawy, gdzie i w jaki sposób Samsung planuje produkcję nowych grafenowych ogniw. Polacy są bowiem w posiadaniu kilku patentów dotyczących produkcji grafenu. Najlepiej byłoby więc, gdyby nasz kraj stał się największym na świecie, grafenowym zagłębiem. Obawiam się jednak, że Koreańczycy będą chcieli produkować grafen u siebie. Może chociaż odkupią od nas trochę patentów. Byłoby miło.
Najbardziej jednak nie mogę doczekać się smartfonów ładowanych w kwadrans, które działać będą kilka dni bez ładowania.