MacBook Pro 16 będzie miał zupełnie nową klawiaturę. Co jeszcze powinni zmienić? Oto moja lista życzeń
A jednak - Apple przyzna się do błędu. Po czterech latach udawania, że klawiatura motylkowa jest w porządku, do nowych MacBooków Pro naprawdę powróci mechanizm nożycowy.
Na początku miesiąca gruchnęła wieść, że Apple ma zrobić coś, czego nie zrobił nigdy dotąd – przyznać, że innowacyjna technologia nie zdała egzaminu i wrócić do bardziej sprawdzonego rozwiązania. Mowa oczywiście o klawiaturze motylkowej, przez jednych kochanej, przez innych znienawidzonej. Ta druga grupa z pewnością jest zdecydowanie bardziej liczna, zważywszy na problemy, z którymi muszą borykać się posiadacze MacBooków. Blokujące się klawisze. Podwójnie wpisywane litery. Kosztowne naprawy i wielokrotne wizyty w serwisie. W końcu program naprawczy od Apple’a, który obejmuje nawet najnowsze modele.
Po trzech próbach doprowadzenia mechanizmu motylkowego do porządku Apple zamierza przestać kopać się z koniem i powrócić do korzeni.
Nowy MacBook Pro 16 będzie miał nową klawiaturę
Pierwsze doniesienia o nowych klawiaturach wskazywały na to, że zobaczymy je dopiero w przyszłorocznych modelach. Pisałem wtedy, że w świetle nadchodzącej premiery MacBooka Pro 16 wydaje się to nielogicznym posunięciem:
Wszystko wskazuje na to, że pierwszy scenariusz był tym prawidłowym. Znany analityk Ming-Chi Kuo się pomylił i teraz sam zaprzecza wcześniejszym informacjom, zapewniając, iż to właśnie MacBook Pro 16 będzie pierwszym laptopem Apple’a z nowym mechanizmem klawiatury. W 2020 r. mają zaś pojawić się odświeżone wersje MacBooków Pro 13 oraz MacBooków Air, również wyposażone w nowy mechanizm.
W rozmowie z serwisem Apple Insider poniekąd zdradził też hasło marketingowe, którym Apple zasłoni się przed przyznaniem się do tego, że poprzednie klawiatury były do kitu – „zwiększona produktywność”.
Rozumiecie? Nowe klawiatury będą najlepsze pod słońcem i zagwarantują nam zwiększoną produktywność, bo są nowe i najlepsze pod słońcem. Nie dlatego, że stare były awaryjne i do kitu. Jeśli rzeczywiście takie słowa padną ze sceny podczas prezentacji nowego MBP 16, będziemy mieli do czynienia z bezczelnością na poziomie dostępnym tylko Gigantowi z Cupertino.
Nowe klawiatury to doskonała wiadomość. Co jeszcze Apple powinien zmienić w nadchodzącym MacBooku Pro 16?
Noszę się z zakupem MacBooka Pro od bardzo dawna, ale wciąż kilka rzeczy skutecznie mnie od tego odstrasza. Pomijając nawet cenę, czy raczej jej stosunek do możliwości laptopa Apple’a, jest kilka kwestii, które skutecznie powstrzymują mnie od zakupu.
Oto wysoce subiektywna lista zmian, które chciałbym zobaczyć w nowym MacBooku Pro 16.
Brak Touch Bara
Skoro Apple wycofuje się z nieudanej klawiatury, to może z nieudanego paska OLED nad nią też mógłby się wycofać? Znam wielu posiadaczy MacBooków Pro z Touch Barem, ale ani jednego, który powiedziałby, że ta technologia zmieniła jego życie.
Zależnie od scenariusza użytkowania mówią oni raczej, że Touch Bar jest im albo obojętny, albo skrajnie przeszkadza im w pracy. A skoro Touch Bar nie wnosi do życia użytkowników żadnej realnej wartości, to może lepiej będzie się go po prostu pozbyć?
Mocniejsze GPU w standardzie
Bazowy MacBook Pro 15, kosztujący 12 tys. zł, ma naprawdę soildne podzespoły. Nawet niewielki SSD można mu wybaczyć w zamian za sześciordzeniowy procesor, rewelacyjny ekran i 16 GB RAM-u.
Nie można jednak wybaczyć absolutnie mizernego jak na tę klasę urządzenia GPU. Radeon Pro 555X i Pro 560X to relatywnie mocne karty graficzne, ale nie w laptopie za 12 tys. zł. Nie w sytuacji, kiedy już poprzednia generacja kart graficznych Nvidii wyprzedzała je o kilka długości i podstawowy GTX1060 uzyskiwał lepsze wyniki od proponowanych przez Apple’a Radeonów. Nie w sytuacji, kiedy nawet najdroższe dostępne GPU – Vega 20, do której trzeba dopłacić 1680 zł – nie dorasta do pięt choćby GeForce’owi RTX 2070 dostępnemu w tańszych laptopach z Windowsem 10.
Chciałbym, aby wraz w nową generacją MacBooków Pro to właśnie Vega 20, lub przynajmniej Vega 16 stała się podstawowym GPU.
Wiadomo, że na obecność kart Nvidii w MacBookach nie ma co liczyć, ale skoro tak, to dobrze by było mieć wybór układów graficznych choćby zbliżonych wydajnością do topowych RTX-ów. Kto wie – może nowy MacBook Pro 16 będzie dobrą okazją dla AMD, by wdrożyć nowe układy graficzne oparte o architekturę Navi? Trzymam za to kciuki, choć niestety nic nie wskazuje na to, by AMD już miało gotowe swoje mobilne układy, więc raczej nie trafią one do tej generacji MBP 16.
Wbudowany czytnik kart
Nie znam fotografa, który nie narzekałby na dziwną modę usuwania gniazd SD z laptopów, zapoczątkowaną właśnie przez MacBooka Pro 15 z klawiaturą motylkową. Ok, może noszenie ze sobą adaptera pod USB-C to nie problem, ale niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie zapomniał przejściówki. No właśnie.
W obudowie MacBooka Pro jest dość miejsca, by umieścić na jej krawędzi slot na karty SD, który przecież był obecny w poprzednich generacjach, sprzed 2015 r. Mocno trzymam kciuki za jego powrót.
Ekran z pokryciem palety barw Adobe RGB
MacBooki Pro mają najlepsze ekrany ze wszystkich laptopów na rynku. Najlepiej skalibrowane, najwierniej odzwierciedlające przestrzenie barw sRGB oraz DCI-P3. Bardzo bym jednak chciał, by nowa generacja pokrywała też 100 proc. przestrzeni barw Adobe RGB, jak robi to dzisiaj kilka topowych laptopów z Windowsem. Dzięki temu fotografowie, którzy przygotowują swoje zdjęcia do druku, nie musieliby korzystać w terenie z dodatkowych monitorów, tylko obrabiać zdjęcia wprost na ekranie laptopa.
Czuję jednak, że tej zmiany się nie doczekamy, a w każdym razie nic na nią nie wskazuje. Póki co dzięki doniesieniom analityka wiemy tylko, że nowy ekran w MacBooku Pro 16 będzie panelem LCD, nie OLED, o rozdzielczości 3072 x 1920 i przekątnej 16,4”.
Osobiście sądzę jednak, że pojawi się też (może nie teraz, ale z czasem) opcja premium – jeśli nie w formie OLED-a, to w formie matującej nanopowłoki, jak ta zastosowana w Apple Pro Display XDR.
Cena mieszcząca się w granicach przyzwoitości
MacBook Pro 15 – o dziwo – wcale nie jest tak drogą maszyną, jak wygląda to na pierwszy rzut oka. Nie kosztuje dużo więcej od porównywalnych maszyn z Windowsem, a konfiguracja z 512 GB SSD i Core i9, nawet po dołożeniu RAM-u do 32 GB, jest wyceniona zaskakująco rozsądnie jak na komputer o takich możliwościach, z tak dobrym ekranem.
I mam nadzieję, że tak zostanie. Apple niestety lubi z generacji na generację podnosić cenę swoich produktów, i to wcale nie przez wzgląd na inflację. Mocno trzymam kciuki za to, że tym razem tak się nie stanie i nowy MacBook Pro 16 będzie startował z tego samego pułapu cenowego, co MacBook Pro 15, którego nowy model ma zastąpić.
No chyba, że mylimy się w ocenie tej premiery i MacBook Pro 16 wcale nie ma być zastępstwem dla 15-calowego wariantu, a poszerzeniem oferty o kolejny, jeszcze mocniejszy komputer. Wtedy na racjonalną cenę nie ma co liczyć.