Antyfiltrowcy to nowy odłam antyszczepionkowców. Bojkotują kremy z filtrem UV
Odnoszę dziwne wrażenie, że internet, zamiast pomagać ludziom w weryfikowaniu informacji, sprawia, że zaczynają oni wierzyć w najbardziej szalone teorie spiskowe. Na przykład w szkodliwość kremów do opalania.
Antyfiltrowcy wychodzą z bardzo prostego założenia, które brzmi mniej więcej tak: kiedyś nie było kremów z filtrem, a ludzie opalali się i żyli. Wystawianie naszego ciała na promienie słoneczne powoduje produkcję witaminy D, co przecież jest zdrowe. Do tego przecież nikt nie wie, co dokładnie jest w tych filtrach - na pewno ich skład to jakiś spisek lobby farmaceutycznego. Tak samo jest przecież ze szczepionkami.
Szczerze mówiąc nie wiem, czemu tyle ludzi daje się wciągnąć w tego typu teorie spiskowe, no ale zamiast się z nich nabijać, postaram się wytłumaczyć, dlaczego warto stosować kremy z filtrem.
Krem z filtrem UV nie jest niebezpieczny
Na początku rozprawmy się z procesem produkcji witaminy D. Ze względu na położenie geograficzne naszego kraju, skórna synteza witaminy D działa tylko w okresie mniej więcej od końca kwietnia do połowy września. Dzienną dawkę można zapewnić sobie wystawiając 18-20 proc. naszego ciała na promieniowanie UVB zaledwie przez kwadrans. Nie ma to więc nic wspólnego z intensywnym opalaniem swojego ciała.
Długotrwała ekspozycja naszej skóry na ultrafioletowe promieniowanie słoneczne już taka zdrowa nie jest. Promieniowanie ultrafioletowe dzielimy na dwa rodzaje: promieniowanie UVA, które charakteryzuje się największą długością fal, dzięki czemu z łatwością wnika w naszą tkankę podskórną (wywołując tym np. zmarszczki) i promieniowanie UVB które docierają tylko do wierzchniej części naszej tkanki skórnej, odpowiadając tym samym za jej opalanie i - jeśli przesadzimy - za oparzenia słoneczne.
Najniebezpieczniejszym skutkiem ubocznym długiej ekspozycji naszego ciała na promieniowanie UV są skórne zmiany nowotworowe. Energia pochłonięta z fotonów bombardujących nasze ciało uwalniana jest jako tzw. wolne rodniki, które mogą wywoływać drobne zmiany w DNA komórek skóry. Tym sposobem, przy długotrwałej ekspozycji ryzykujemy powstanie zmian nowotworowych. Dlatego lepiej dozować sobie ten cały ultrafiolet.
W tym celu właśnie warto stosować kremy z filtrami UV. Same filtry dzielimy na dwa rodzaje. Pierwszym z nich są tzw. filtry fizyczne bądź mineralne. Mowa tu o związkach, których cząsteczki są tak duże, że nie wnikają w skórę i zamiast tego tworzą wierzchnią warstwę ochronną, która odbija i rozprasza promieniowanie. Przykładem takich związków mogą być np. tlenki cynku lub tytanu (które powodują też charakterystyczne białe zabarwienie kremu z filtrem).
Drugi rodzaj, czyli filtry chemiczne to związki, które działają w ten sam sposób, co melanina (naturalny pigment w skórze człowieka). Ich działanie polega na wniknięciu w głąb skóry i absorbcji promieniowania UV, które zmieniane jest w ciepło. Najczęściej stosowanymi w tym celu substancjami są metoksycynamonian oktylu i 2-hydroksy-4-metoksybenzofenon. Oba związki ulegają degradacji pod wpływem światła słonecznego, dlatego będąc na plaży warto pamiętać o regularnym smarowaniu się kremem. Producenci polecają odświeżanie powłoki ochronnej mniej więcej co 2 godziny.
Wskaźniki ochrony SPF - jaki wybrać?
Ostatnią kwestią są dwa wskaźniki ochrony, o których informują producenci kremów z filtrem. Chodzi tu o wskaźnik SPF (sun protection factor), który informuje nas o skuteczności ochrony kremu przed promieniowaniem UVB. Podział wygląda następująco: słabą ochronę zapewniają kosmetyki ze wskaźnikiem od 2 do 10 SPF; przedział 15-25 oznacza średnią ochronę, a wskaźnik 30 i więcej zagwarantuje nam najsilniejszą ochronę i najwolniejsze opalanie. Wybór tego wskaźnika zależy od naszej karnacji - im jaśniejsza, tym większy SPF.
Drugim wskaźnikiem jest PPD (persistent pigment darkening), który informuje nas o intensywności ochrony przed wnikliwym promieniowaniem UVA. Jak odczytywać informacje na temat PPD? Bardzo prosto: krem z PPD 10 oznacza np. że do naszej skóry przedostanie się 10 razy mniejsza dawka promieniowania UVA. Jedynym problemem z tym oznaczeniem jest to, że nie jest ono objęte jednolitą skalą - niektórzy producenci kosmetyków potrafią zawyżać skuteczność swoich produktów. Pomimo tego problemu wskaźnik PPD i tak uznawany jest obecnie za najbardziej wiarygodną informację na temat ochrony przed promieniowaniem UVA.
Jeśli chodzi o ich szkodliwość, to owszem - niektóre substancje mogą wywołać reakcje alergiczne. Istnieją również badania, które dowodzą, że substancje zawarte w kremach z filtrami UV mogą być szkodliwe dla naszego układu pokarmowego. No ale akurat nikt nie namawia do ich jedzenia - wystarczy dokładnie umyć ręce przed posiłkiem.
Natomiast jeśli stwierdzimy, że kremy to zbytnie ryzyko, nadmierna ekspozycja naszej niechronionej skóry prawie na pewno skończy się udarem. O długotrwałych zmianach nowotworowych nie wspominam, ponieważ nikomu ich nie życzę.
O wiele rozsądniej jest jednak korzystać z kremów. I nie przesadzać z opalaniem.