Pobyt w hotelu rozpoczynam od sprawdzenia, czy w pokoju nie ma kamer. Podglądactwo stało się plagą
Sezon urlopowy zbliża się nieubłaganie, a wraz z nim gorący czas dla podglądaczy. I nie, nie chodzi mi o waszą sąsiadkę, która z lornetką czyha na to, aż zdejmiecie koszulkę. Chodzi o coś gorszego. Ludzi umieszczających kamery w pokojach hotelowych.
Są takie artykuły, które mam ochotę zacząć od nie mam paranoi, ale… i to jest jeden z nich. W trakcie majówki dane mi było zażyć wywczasu w przepięknej Szkocji. Ponieważ jestem z tych przemieszczających się, w ciągu 6 dni zmieniłam miejsce pobytu trzy razy. Gdy tylko wchodziłam do nowego pokoju, powtarzało się to samo. Wraz z narzeczonym rzucaliśmy się w wir radosnych poszukiwań ukrytych kamer, a moja przyjaciółka patrzyła, jakby bała się, że tym szaleństwem można się zarazić. Cóż, mam nadzieję, że można.
Ukrywanie kamer w pokojach do wynajęcia to nie miejska legenda. To proceder, który jest coraz łatwiejszy do zrealizowania i realne zagraża waszemu bezpieczeństwu i prywatności.
Uśmiechnij się, jesteś w ukrytej kamerze.
O kamerach poukrywanych w pokojach zrobiło się głośno w marcu. To wtedy CNN opisał aresztowanie dwóch mężczyzn za masowe podglądactwo. Schowane w gniazdkach, dekoderach i trzymakach na suszarki kamery znajdowały się w 10 miastach Korei Południowej. W 42 pokojach szpiegowały swoich gości. Liczba ofiar to około 16000 osób.
W Korei ten proceder jest na tyle powszechny, że w pojawiają się uliczne protesty pod hasłem My life is not your porn. Streamowanie z ukrytych kamer może być całkiem opłacalne. Na swojej stronie mężczyźni pobierali opłaty za możliwość oglądania na żywo streamów, a także wprowadzili abonament, dzięki któremu za niecałe 45 dol. miesięcznie można było zyskać dodatkowe funkcje, takie jak oglądanie wybranych nagrań ponownie.
Niezdrowe upodobanie do podglądactwa nie zna granic krajów. Na początku maja w Chinach jeden z właścicieli wynajmowanego przez Airbnb mieszkania został aresztowany za podglądactwo. Kamerę umieścił w routerze nakierowanym na łóżko. Podejrzliwość u wynajmującej pokój klientki wzbudził niemający sensu sensor ruchu, a potem router stojący przodem do łóżka. W modelu z czterema lampkami było pięć oczek. Jedno należało do kamery. W zeszłym miesiącu podobna sprawa została nagłośniona w irlandzkim Cork.
Jak się zabezpieczyć przed kamerami w hotelach?
Jeśli nie jesteście profesjonalistami, pewności, że w pokoju, który wynajmujecie nie ma kamer mieć nie możecie. Mimo to ryzyko warto minimalizować. Dobrze jest zacząć od podejrzliwego przyjrzenia się wszystkim miejscom, które spełniają jeden z dwóch warunków: mają dostęp do prądu lub są na dobrej wysokości i mają potencjalnie „ciekawy” widok przed sobą.
Kamery są często ukrywane w routerach, kontaktach czy urządzeniach, które stosunkowo łatwo rozmontować i których obecność nie wzbudza u nikogo zdziwienia. Dobrze też, żeby nie zachęcały do przenoszenia ich. Nic nikomu z kamery w pilocie do telewizora, jeśli ten, jak zwykle, wyląduje pod kanapą. Warto też przyjrzeć się lepiej kratkom wentylacyjnym i zerknąć na sufit.
Można się przejść po ciemnym pokoju, próbując trafić latarką w oczko kamery, ale istnieje duża szansa na to, że światło nie padnie na nią pod odpowiednim kątem i z całego polowania nici. Ta metoda lepiej sprawdza się na małych podejrzanych obszarach, w które trudniej samemu zerknąć. Na rynku są też aplikacje, które mają pomóc w znalezieniu kamer, ale wszystkie mają swoje poważne wady i mogą wam dać złudne poczucie bezpieczeństwa. Sama im nie ufam, więc wam też nie polecam.
Niestety 100 proc. gwarancji, że nie jest się obserwowanym, jest trudno.
Też lubię sypiać nago, ale jeśli nie chcecie świecić gołym tyłkiem w internecie, lepiej na wakacje zabierzcie piżamę. W wynajmowanych pomieszczeniach warto zachowywać się tak, jakby w rogu pokoju stała nasza ukochana mama i krytycznie obserwowała każdy nasz ruch. Taka wizualizacja skutecznie studzi chęć do robienia czegokolwiek wartego obserwowania na streamie.
Zbliża się sezon urlopowy, więc pewnie będziecie wynajmować pokoje w hotelach, hostelach czy przez Airbnb, uważajcie na siebie i nie dajcie się nagrać. A i pamiętajcie, jeśli naprawdę was obserwują, to już nie paranoja.