Emitujemy więcej gazów cieplarnianych niż do tej pory. I przy okazji zapominamy o OZE
Forum Energii opublikowało raport „Transformacja energetyczna w Polsce. Edycja 2019”. Wnioski nie są optymistyczne. Nie dość, że uparcie obstajemy przy paliwach kopalnych i węgiel jest dla nas numerem jeden, to jeszcze odwracamy się plecami coraz wyraźniej od odnawialnych źródeł energii.
Najpierw Komisja Europejska ogłosiła, że Unia Europejska ma być neutralna względem emisji gazów cieplarnianych w 2050 r. Do tego czasu 80 proc. energii elektrycznej będzie pochodzić ze źródeł odnawialnych. Potem był Szczyt Klimatyczny ONZ w Katowicach, na którym cały świat mówił o konieczności rezygnacji z węgla i postawienie na OZE. Cały świat oprócz Polski.
W końcu mBank pokazał wszem i wobec, że antywęglowa strategia to żaden żart. Od 1 kwietnia przestał finansować budowę nowych kopalni węgla i bloków energetycznych opalanych węglem. Nie zamierza też nawiązywać jakichkolwiek relacji z firmami, w których udział energii elektrycznej z węgla wynosi ponad połowę. Inne instytucje finansowe chcą iść w tym samym kierunku. W odpowiedzi rząd zapowiada powołanie specjalnego Funduszu Węglowego. Rozmowy na ten temat mają być prowadzone z PKO Bankiem Polskim i Pekao S.A.
Czyli stajemy w opozycji do reszty świata i z węgla absolutnie nie planujemy rezygnować. O tym, że na razie przynajmniej stosunek polskich włodarzy do czarnego złota nie zmienił się ani trochę, świadczy dobitnie też raport „Transformacja energetyczna w Polsce. Edycja 2019”.
Węgiel ciągle numerem jeden.
Krajowy plan na rzecz energii i klimatu na lata 2021–2030 przewiduje stopniowe odchodzenia od węgla, ale w ślimaczym tempie. Za ponad 10 lat nasza gospodarka ma być uzależniona od czarnego złota w 60 proc. Wtedy też udział OZE w miksie energetycznym powinien oscylować wokół 21 proc.
Tyle plany, a jak realia? Z analizy Forum Energii wynika, że w 2018 r. węgiel był najważniejszym paliwem w produkcji energii elektrycznej – jego udział wyniósł 78,1 proc. wobec 78,4 proc rok wcześniej. Przy czym udział mocy zainstalowanych w węglu brunatnym i kamiennym zmniejszył się z 72 proc. w 2017 r. do 70 proc. pod koniec 2018 r.
Spada wydobycie, rośnie import.
Mimo że Polska ciągle w głównej mierze jest uzależniona od węgla, to jego wydobycie w naszych kopalniach spada. W 2018 r. wydobyliśmy spod ziemi o 2 mln ton węgla mniej niż rok wcześniej. Kiepsko nam też idzie sprzedaż tego surowca za granicą. Eksport jest na najniższym poziomie od 15 lat.
Jednocześnie na naszym rynku z roku na rok jest coraz więcej czarnego złota spoza Polski. Według danych Eurostatu w 2018 r. Polska zaimportowała 19,67 mln ton węgla. To aż o 52 proc. więcej niż w 2017 r. Ponad 78 proc. importu pochodzi z Rosji. Inne główne kierunki importu to Kolumbia, Stany Zjednoczone oraz Kazachstan.
Dywersyfikacja idzie w kierunku gazu.
Chociaż udział węgla w miksie energetycznym utrzymuje się prawie na tym samym poziomie, to jego dywersyfikacja postępuje w kierunku większego wykorzystania jednostek gazowych. Udział w miksie energetycznym wyniósł 7,2 proc. wobec 5,6 proc. w 2017 r.
Autorzy raportu o transformacji energetycznej w Polsce jako główny powód takiego zjawiska wskazują zakończenie inwestycji w elektrociepłownię przemysłową w Płocku.
Od pięciu lat emitujemy coraz więcej.
Ale na próżno oczekiwać, by w jakiejś perspektywie gaz zastąpił węgiel. Dywersyfikacja miksu energetycznego przybiera w Polsce postać dosyć symboliczną. A skoro ciągle nasz kraj na węglu stoi, to niepokojące muszą być też dane dotyczące emisji gazów cieplarnianych - z czym teraz, w obronie klimatu, walczy cały świat.
I rzeczywiście, nie jest pod tym względem dobrze. W 2017 r. całkowite emisje gazów cieplarnianych wzrosły u nas o 16 mln ton, czyli ok. 4 proc. względem roku poprzedniego. Co gorsza, ta tendencja wzrostowa utrzymuje się już od 2014 r.
O OZE zapominamy coraz skuteczniej.
Na całym świecie skuteczną metodą na wyparcie węgla z miksu energetycznego są odnawialne źródła energii. Z raportu Forum Energii wynika, że OZE w Polsce mają się kiepsko. W poprzednim, 2018 r., odnawialne źródła nie rozwijały się - brakowało stosownych inwestycji.
W minionych 12 miesiącach udział w produkcji energii elektrycznej z OZE spadł do 12,7 proc. wobec 14,1 proc. w 2017 r. Tym samym w 2018 r. odnotowano najniższą produkcję oraz najmniejszy udział OZE w miksie energetycznym po 2014 r.
A zapotrzebowanie na energię elektryczną tylko rośnie.
Zmiany udziałów w miksie energetycznym (o ile w ogóle będą realnie podjęte) są bardzo trudne. Zwłaszcza że z roku na rok Polacy potrzebują coraz więcej energii elektrycznej. W latach 2009–2018 zapotrzebowanie na nią w Polsce rosło średnio o 1,6 proc., a w roku ubiegłym o 1,8 proc. W ostatnim czasie wyraźnie też pogłębia się problem pokrycia szybko rosnącego zapotrzebowania na moc szczytową latem.
Na razie rządzący na to zjawisko mają tylko jedną receptę: zwiększony import węgla. To jednak dalej uzależnia naszą gospodarkę od czarnego złota. Dodatkowo też nakazuje taką, a nie inną postawę gospodarczą względem importerów. I dzisiaj naprawdę trudno kreślić dla Polski inny scenariusz energetyczny na następne lata.